gól noś ci ich doświadczenie bardzo mi pomogły. Ogrom pio lemu narkomanii przytłoczył mnie tak, żc nic potrafiłam po wstrzymać potoku łez, które wylewałam już nic tylko nad moim synem i nad sobą, ale nad wszystkimi, którzy wpadli w narkomanię. Spotkanie z terapeutką pobudziło do córa. większego wysiłku i walki o syna. Znajomość psychiki nar komanów, wielka siła perswazji i zaufanie, jakim obdaizy panią doktor mój syn, pomogły mu uwierzyć, że wyjdzie z tego dołka. Zaczął chcieć coś robić. Zaczęliśmy od zorganizowania pomocy w nauce, gdyż już w październiku był zagrożony ze wszystkich przedmiotów. Ponieważ uwielbia narty, a chciał wyjechać, terapeutka użyła ich jako przedmiotu przetargowe go: «Nie będziesz miał ocen niedostatecznych, pojedzies/.» Zgodził się. Było to nasze pierwsze zwycięstwo, gdyż syn zaakceptował narzucone mu warunki. Zaczęła się praca. Dzień syna był wypełniony od rana do wieczora. Był wożony i przywożony ze szkoły, na spotkania z panią doktor i korepetycje. Nie było jednak łatwo, dalej kłamał, niechętnie się uczył, wymigiwał się od obowiązków i dotrzymywania słowa. Wiedziałam, żc w tym wypadku konsekwencja jest najważniejsza, ale nic zawsze potrafiłam dotrzymać danego samej sobie słowa. W całej kuchni rozwiesiłam kartki z hasłami, które nie pozwalały mi zapomnieć, co powinnam robić, aby nie dać się synowi omamić: «bądź konsckwcntna», «wymagaj», «nie daj się podpuścić», «bądź czujna». Natomiast synowi porozwieszałam kartki tej treści: «chcę, będę, muszę się uczyć», «zwycię-żę», «nie poddam się», «wygram na pewno» itp. Zerwał kartki, ale następnego dnia znowu wisiały, i tak do skutku. Ja cały czas czerpałam siły do walki i uczyłam się, jak postępować z synem, na spotkaniach z rodzicami w poradni «Powrót z U». Strach nie opuszczał mnie ani na chwilę, chociaż wolniutko wygrywałam walkę o mojego syna. Chodziłam również na inne spotkania z lekarzami, aby dowiedzieć się jak najwięcej o narkotykach, chorobach z nimi związanych i leczeniu. Cierpliwością i konsekwencją wygrałam walkę z nałogiem. Syn zaczął bywać wieczorami w domu, przestał być agresywny, uśmiechał
I rn/muwiał. Powoli zmienił towarzystwo i zrozumiał i mość nauki. Nadal kontroluję syna, gdyż nigdy nie ,.T się strachu. Wykorzystuję każda °kazję rozmowy ni, hy zbliżyć się do niego, poznać jego problemy i nigdy ił--puścić do powrotu nałogu.
V.l-;, żc szkoły mogłyby zrobić najwięcej w tej kwestii. Um wyrzucać ucznia, powinny go otoczyć specjalną tros-(imu /ać indywidualnie w domu, jeśli sokoła nic chce, żeby
| kontakt z innymi dziećmi. Właśnie “wyrzucenie jest od-(•1111 młodego i słabego człowieka w szpony nałogu. Szkoła nic; powinna poświęcić więcej czasu na uświadamianie, in jest narkotyk, jakie są skutki brania i gd^ie się udać, jeśli llę wpadło. Nie może to być temat \bu. Nie należy •minąć, że ci młodzi ludzie często są zagubieni j narkotyki Ucieczką od problemów. Również rodzice powinni więcej »ii poświęcać na rozmowy i kontakt z własnym dzieckiem, v Je lepiej poznać i wiedzieć, że zachowuje się inaczej ■Im/.ego. Należy czytać dostępną literaturę i umjeć rozpo-
rjiwuć pierwsze oznaki brania narkotyków. wcześniej (łuny, że nasze dziecko jest uzależnione, tym większe są fttrtiitc na wyleczenie z nałogu. Nigdy i*»e należy być pew-■in, «że moje dziecko nic bierzc».”
„Nasz syn ma 17 lat. Zawsze wykazywał P^d do samodzielno-11 Nasiliło się to bardzo, gdy zaczął dojrzewać. Nie chciał ■“•wić, dokąd wychodzi, z kim się spotyk a; Zaczęły się późne fcwroty. Nie mogliśmy się z tym pogodzić - ^dy już. znalazł się If u/,kole średniej, najmniej atrakcyjnym zajęciem, wręcz złem |«mlecznym, była dla niego nauka. Ko*iiecznym, ho bycie fccalistą nadawało mu potrzebny status. Trudno mu się jednak było utrzymać nawet w ogonie klasy, sko ro tak mało wkładał * lo pracy.
Znalazł sposób. Ktoś podsunął rewelacyjny środek - amfetaminę. Można było nie spać i w ciągu godziny przygotować iię do decydującej klasówki (oczywiście \y n°cy), pochłaniając W przyspieszonym tempie potrzebny mater iał.
51