i
ce, objawy wystąpiły po śmierci kogoś dla niej bliskiego i to zdarzenie stało się doświadczeniem przebudzenia, konfrontuj jącym ją z własnym lękiem przed śmiercią. Terapia przebiegi ła szybko: wystarczyło jej kilka sesji, aby poradzić sobie z żałobll i swoimi lękowymi zachowaniami, a także zacząć zmagać sia bezpośrednio z problemem niezadowalającego sposobu przą żywania własnego życia.
„Czego konkretnie boisz się związku ze śmiercią?” -pytanie często zadaję klientom, ponieważ prowokuje ono roaj maite odpowiedzi, które często przyspieszają pracę terapeij tyczną. Odpowiedź Julii: „Chodzi mi o wszystkie te rzeczy, ktl rych nie zrobiłam” - wskazuje na temat o ogromnym znaczl niu dla wielu osób, które rozmyślają o śmierci albo się z nil konfrontują: na ścisły związek pomiędzy lękiem przed śmiem i poczuciem nieprzeżytego życia.
Innymi słowy, im więcej pozostało nieprzeżytego życij tym większy jest lęk przed śmiercią; im bardziej nie powiodłj się człowiekowi przeżywanie pełni swojego życia, tym bardzij będzie bał się śmierci. Nietzsche dobitnie wyraził tę ml w dwóch krótkich sentencjach: „Żyj pełnią życia” oraz „Umil raj w porę”. Jak powiedział w kłótni Grek Zorba: żeby nie pi zostawiać śmierci nic więcej, jak tylko mury spalonego zam ku. A Jean Paul Sartre napisał w swojej autobiografii: „Zdąża łem z wolna ku własnemu kresowi [...] pewien, iż ostatni zrl mojego serca wpisze się w ostatnią stronicę ostatniego toin moich dzieł i że śmierć zabierze już tylko zmarłego”.
James, 46-letni doradca prawny, rozpoczął terapię z ki ku powodów: nienawidził swojego zawodu, czuł niepokój i br zakorzenienia, bez umiaru używał alkoholu i nie miał żadnyd, bliskich kontaktów oprócz niedobrej relacji z żoną. Na naszyf pierwszym spotkaniu nie dostrzegłem wśród obfitości probljf mów - interpersonalnych, zawodowych, małżeńskich, związ nych z nadużywaniem alkoholu - żadnych wyraźnych sygij
łów, żeby James był przejęty takimi problemami egzystencjalnymi, jak przemijanie czy śmiertelność.
■> Wkrótce jednak sprawy z głębszego poziomu zaczęły pojawiać się na powierzchni. Przede wszystkim zauważyłem, że ilekroć zagłębialiśmy się w kwestię jego odizolowania od innych ludzi, najwyraźniej zawsze dochodziliśmy do tego samego miejsca - śmierci jego starszego brata Eduardo, który w wieku 18 lat zginął w wypadku samochodowym, kiedy James miał 16 lat. Dwa lata później James opuścił Meksyk i zaczął studia w Stanach Zjednoczonych. Od tego czasu widywał się z rodziną tylko raz do roku: zawsze latał do domu do miasta Oaxaca w listopadzie dla upamiętnienia śmierci brata na uroczystości el dia de los muertos, dnia zmarłych.
Wkrótce coś jeszcze zaczęło się pojawiać prawie na każdej sesji: temat początku i końca. James był pochłonięty eschatologią, problemem końca świata i znał na pamięć praktycznie całą Księgę Apokalipsy. Fascynowały go też początki, szczególnie starożytne teksty sumeryjskie, które w jego mniemaniu zawierają sugestie dotyczące pozaziemskiego pochodzenia rodzaju ludzkiego.
Dla mnie zajmowanie się takimi tematami okazało się trudne. Po pierwsze, do żalu po stracie brata nie było dostępu: reakcja emocjonalna Jamesa na śmierć brata była w dużym stopniu objęta amnezją. Pogrzeb Eduardo? James mógł sobie przypomnieć tylko jedną rzecz: że on sam był jedynym uczestnikiem, który nie płakał..Zareagował - jak powiedział - jakby czytał w codziennej gazecie o jakiejś innej rodzinie. Nawet uczestnicząc co roku w uroczystościach Święta Zmarłych, czuł, że jest tam obecne jego ciało, lecz nie ma ani umysłu, ani duszy.
Lęk przed śmiercią? To nie była żadna sprawa dla Jamesa, który - jak powiedział - sądzi, że śmierć jest niegroźna. Tak naprawdę uważał ją za zdarzenie pozytywne i oczekiwał z przyjemnością na ponowne połączenie się ze swoją rodziną.
Próbowałem z różnych punktów widzenia badać jego przekonania dotyczące zjawisk paranormalnych, starając się
51