ROZMOWY Z DIABŁEM
narzucam, tylko, jak to się mówi, stwarzam sytuację, a potem już działa konwencja obyczajowa - uczone słowo, co? - i wy sobie wyobrażacie, że ten mój zawrót głowy i to zimno, i ta struną przyćmiona, i ta żona stracona („struna przyćmiona - żona stracona” - rym, może by z tego jakąś piosenkę, rym gramatyczny, ale w piosence ujdzie), że to wszystko was zmusza do litości, bo litości nie wolno odmawiać, więc wy tu wściekli siedzicie, że niby ja was nakłuwam tymi swoimi nieszczęściami i z tych. nakłuć wyciskam litość, ale ja gwiżdżę na litość, dajcie spokój, siedźcie sobie jak głazy, nie o to chodzi.
Tak zwany problem Orfeusza. Prawdziwy problem Orfeusza. To nie wołanie w przepaść i nasłuchiwanie echa. Ja tam w żadną przepaść nie wołam, wołanie w przepaść to idylla, a w ogóle aktorstwo. Niby ja też jestem aktorem, nie mówię nic złego o aktorach, nie, chlubię się, proszę bardzo - aktor, błazen, grajek, czemu nie? - ale jak zacznę koncert, to będzie aktorstwo, mogę wtedy wołać w przepaść, na razie nie wołam, nie o to chodzi. Orfeusz ma problem honorowy, a nie, sentymentalny, powtarzam, chcę, żebyście dobrze zrozumieli, wołanie w przepaść to rzecz sentymentalna, nie o to chodzi.
Skąd tu tak wieje? Dawniej nigdy nie wiało. Może naprawdę się zestarzałem, może mi ten reumatyzm wlazł do kości, ale mniejsza o to, zresztą to niemożliwe, patrzcie, przyjrzyjcie się, to są kostki u nóg, stawy ruszają się świetnie, a kolana? Patrzcie, co? Pierwsza klasa, nie ma mowy o chorobie. A te golenie, gładkie, świetne, to nogi biegacza, a uda, biodra? Patrzcie, wszystko prężne i giętkie jak cięciwy łuku, aż przyjemność spojrzeć, to są biodra mężczyzny, stworzone do
Al ULULj IA
ŚPIEWAKA! BŁAZNA,
RODEM ZTRACJ1, SYNA KRÓLEWSKIEGO
miłości. A tu, pierś? Jak kamień, jak się zapomnieć, to można żebra połamać komuś, kobiecie, oczywiście, mówię. A ramiona, mięśnie? Patrzcie, jak liny okrętowe. A tu, dalej, szyja, szczęki, zęby jak u wilczycy, czaszka z metalu, oczy orła, włosy ledwo muśnięte siwizną, jeszcze nic, a palce? Palce są do cytry i do miłości, i do znaków sekretnych, więcej już nie mają zastosowań, ale bagatela! Co za zastosowania! Te trzy rodzaje użytków to już prawie wszystko, co na świecie istnieje, to znaczy wszystko, co jest coś warte, myślę, dla mężczyzny. Ach, tu?... Przeguby u rąk? Były zasłonięte, tak. Te znaki, te ślady? Blizny, nie, jeszcze nie blizny, jeszcze prawie otwarte. To było wczoraj. No wiecie, brzytwa. Trudno, musiałem, Krew poszła prawie cała. Ktoś tam ratował, ale było za późno, trudno. Zresztą ja nie taki, żebym się wygłupiał i dał się odratować. Koniec. No więc czemu się dziwicie? Wczoraj, już wczoraj.
Moi drodzy, kochani, przyjaciele, nie mówcie nic, widzicie, że płaczę, ulitujcie się, wejdźcie w moje położenie, nie mówcie nic złego, ja was kocham, użalcie się nade mną, taki sam jestem. To było wczoraj. Musiałem.
Musiałem. Sprawa honorowa. Sytuacja się zrobiła bez wyjścia. A ja jestem syn królewski... syn królewski... syn kurewski... syn królewski... syn kurewski... syn królewski...