KOZMOWY Z DIABŁEM
służę, przyznaję, co robie'? Duck ci jest ochoczy, ale ciało mdłe. Pożądliwość płci? Ale w myśli tylko, w duchu, nie w uczynku, owszem, też grzech, ktokolwiek by spojrzał na niewiastę, itd. - Mateusz pięć, dwadzieścia osiem - więc grzech, ale co robić, brzuch ci ducha nie usłucha, co dopiero niżej brzucha!
Pycha? O, nie! Dość tego, tu już przesadzasz, skarbie, tego nie znajdziesz, ani ty, ani Pan mój, pychy we mnie nie ma, ani śladu, za miedziaka nie ma, pokora i pokora, sama pokora. Co robię, nie z siebie robię, ale z Boga, co umiem, z Boga umiem. Sam ja nic jestem, proch, ale w Bogu wszystko, Bogu służę, prawdę Bożą głoszę, nie ze swojej siły, nie ze swojej mądrości, ale z boskiej. Pokora! Póki nie staniecie się jako te dziatki, itd. - Marek, dziesięć - oto tajemnica królestwa! Znam ja prawdę, ale nie moja to prawda, ale boska, nie z siebie wziąłem, nic do siebie nie odnoszę, siła Boża we mnie mądra, z niej znajomość, z niej mądrość, gdzie tu pycha? Pychy we mnie nie masz, nie masz ani pyłka.
Lenistwo? 0 tym już nie mówisz, co? Wstydziłbyś się, nawet ty, kłamco bezwstydny, o lenistwie przy mnie mówić. Ale szkoda słów. Zazdrość? Chyba ci łeb skołowaciał, stary oszuście, komu ja mam zazdrościć i czego? Mam wszystko, co chcę, rozumiesz, Boga mam, a więcej co mi trzeba? Może tobie mam zazdrościć, ale czego? Sztuczek czarnoksięskich, mocy magicznej, siły zastraszania, zwodzicielstwa, kuszenia? To tyle, co w niebie żyjąc, piekła zazdrościć, głupi jesteś, próżne gadanie, dosyć!
ROZMOWA Z DIABŁEM DOKTORA LUTRA W WARTBURGU 1521
Samego mnie głowa rozbolała od tej twojej gadaniny, bzdur twoich. Pewnie spać pójdę, dość pracy na dzisiaj, cały dzień przy stole, a wszystko po co? Jasne, wszystko przeciw tobie, a tak, żeby ci te resztki odebrać, co je u ludzi w łapach trzymasz, wszystko w ciebie mierzy, kręć się, pluj, chytrości miotaj, zwierzu, a Bóg cal po calu będzie ci moj ą własną ręką grunt odbierał i dobrze tak. Nie na ziemi, nie, tu sobie rządź, świat dostaniesz na własność, możesz się w gronostaje ubrać i koronę włożyć, możesz na wszystkich tronach siedzieć, razem z papieskim, a przed drzwiami królestwa bożego jak pies na mrozie będziesz skomlał, a nie otworzą ci. Powiadasz, że nie chcesz? Nie chcesz, bo nie możesz, ot i wszystko. A dlaczego nie możesz? Bo nie chcesz, oczywiście. Nie chcesz, bo nie możesz, nie możesz, bo nie chcesz. Tak powiedziałem? 1 to prawda. Gdybyś raz zechciał, już byś wszedł, ale chcieć nie możesz, ty musisz chcieć w bagnie swoim się tarzać, nieszczęścia zbierać, męczyć się i zębami zgrzy tać z wściekłości, a przy tym z tej męki i z tego zgrzytania nie możesz pragnąć wyjść, bo gdybyś pragnął, to by znaczyło, że resztka dobra w tobie została, że możesz jeszcze o zbawieniu myśleć, ale hga! Więc ty wudręceżyjesziudrękiswojejpożądasz, ale ona udręką zostaje, a ty wiesz, że w męczarni ustawicznej trwasz i przeciw naturze udrękę swoją chcesz pomnażać. Dziw to nad dziwy, ale nie takie dziwy Stwórca umie czynić.
No i co tak ślepiami przewracasz? Ze ci twój los przypomniałem? E, pamiętasz ty o swoim losie, pamiętasz, na mgnienie oka ci nie pozwolą zapomnieć, to po
75