KARL R. POPPER
Popper: Oczywiście! Już o tym mówiłem. T o jest uproszczenie, ale wystarczające do pokazania, j ak wyłaniają się nowości.
Uczestnik dyskusji 8: Mówił pan o problemach, ale nie mówił pan w ogóle o pseudoproblemach. Chciałbym więc zapytać, czy pojęcie „pseu-doproblemir nie zostało nadmiernie uproszczone? Czy „pseudoproblemem” nie posługiwano się w sensie absolutnym, gdy tymczasem powinniśmy zawsze posługiwać się tym pojęciem w sensie relatywnym? I czy pańska formuła nie jest najbardziej przekonująca właśnie dlatego, że jeśli na przykład Pm jest problemem w chwili Tm, to Pn, do którego jeszcze nie dotarliśmy, jest w tym relatywnym sensie pseudoproblemem — i czy od chwili To, kiedy problemem, z którym mamy do czynienia, jest Po— Pm i Pn nie stają się również pseudoproblemami? Otóż anachronizm ma wówczas dwa sensy czasowe: albo jest dawnym problemem, który zostawiliśmy już za sobą albo nowym problemem, do którego jeszcze nie dotarliśmy. A jeszcze inna postać względności—mówimy bowiem o organizmach, a organizmy zawsze występują w jakimś środowisku — jest taka, że to, co jest pseudoproblemem dla pewnego organizmu w jednym środowisku, może być realnym problemem dla jakiegoś innego organizmu w tym samym środowisku albo dla jakiegoś podobnego organizmu w innym środowisku.
Popper: Mamy tu do czynienia z dwiema różnymi kwestiami. W znacznej mierze zgadzam się z panem, ale nie miałem dość czasu, by sformułować zagadnienie wiążące się z problemami — chodzi mi o zagadnienie różnych problemów, a zwłaszcza różnych sensów. Mianowicie, mówiąc
0 ewolucji biologicznej, posługiwałem się terminem „problem” w takim oto sensie: my, istoty ludzkie, przyglądamy się tym biednym zwierzętom
1 rozumiemy, na czym polegają ich problemy. Oczywiście zwierzę nie zdaje sobie sprawy, na czym polegają jego problemy. My możemy posługiwać się terminem „problem” — a zwierzę nie. Jak się to przedstawia w przypadku naukowców? Okazuje się, że wygląda to bardzo podobnie. Naukowiec może istotnie zajmować się pewnym problemem i może go rozwiązać; może się jednak okazać, iż po fakcie zauważamy, że w rzeczywistości problemem, który interesował owego naukowca, był zupełnie inny problem. Podam państwu bardzo dobry przykład — przykład Schrodingera. Istnieje jeszcze wiele innych przykładów i jeden z nich przedstawię państwu później. Schródinger starał się rozwiązać problem, który z grubsza biorąc, przedstawiał się następująco: w jaki sposób można podać teorię mechaniki kwantowej w terminach wielkości ciągłych? Teorię sformułowanąw terminach matematyki wielkości ciągłych? Na tym polegał zasadniczo problem Schrodingera. Problem ów został rozwiązany przez mechanikę falową. Następnie, kilka lat później — dwa lata po napisaniu przez Schrodingera kilku prac o mechanice falowej — Max Bom podał pewnąinterpretację owej mechaniki. To, co Schródinger uważał za rozkład ciągły ładunku elektrycznego, zostało teraz zinterpretowane jako prawdopodobieństwo znalezienia elektronu w pewnym miejscu. Tym, czemu miał przysługiwać rozkład ciągły, nie był już ładunek elektryczny, lecz prawdopodobieństwo występowania w jakimś miejscu ładunku elektrycznego—to znaczy elektronu — a elektrony nie są czymś ciągłym, lecz czymś nieciągłym. A zatem problem Schrodingera gdzieś się ulotnił i możemy obecnie powiedzieć, że rozwiązał on problem, o którego istnieniu nie wiedział—mianowicie, problem prawdopodobieństwa występowania elektronu w pewnym określonym miejscu. Jednakże ów problem został oczywiście odkryty przez Borna dopiero po fakcie, a Schródinger nigdy nie zamierzał rozwiązać takiego problemu.
Otóż bardzo podobny przykład wiąże się z Keplerem. Próbował on rozwiązać problem harmonii świata. W istocie, zrobił niemało w tym kierunku, a wszystko, co powiedział, jest niezmiernie interesujące. Obecnie mówimy jednak, że znalazł rozwiązanie problemu praw Keplera. Podam tylko pewną wskazówkę, aby uzmysłowić państwu, jak niewiele wspólnego miało to z problemem, którym zajmował się Kepler. Drugie prawo Keplera głosi, że promień wodzący—jest to linia prosta między Słońcem a pewną planetą — przebiega obszary o równej powierzchni w równych Odcinkach czasowych. Otóż jeśli narysujemy elipsę — w tym miejscu znajduje się Słońce, atu znajduje się planeta.—przekonamy się, że im większa jest odległość planety od Słońca przy założeniu, iż planeta porusza się mniej więcej ze stałą prędkością jej promień wodzący przebiega daleko większe obszary, gdy planeta znajduje się daleko od Słońca, niż gdy znajduje się bliżej. Otóż skoro prawo Keplera głosi, że w rów-
103