KARL R. POPPER
nie postać dyspozycji. To, co zostaje w ten sposób przyswojone, jest jednak oczywiście czymś obiektywnym, a tym samym należy do świata 3. Czy to wystarczy? Oczywiście, może pan wprowadzić takie rozróżnienie. Jestem pluralistą i nie byłbym nigdy gotów toczyć bojów o teorię, że istnieją tylko trzy światy. Może pan wprowadzić tyle dalszych podziałów, ile się panu spodoba, i podziały takie mogą mieć, ze względu na pewne problemy, istotne znaczenie. Mając jednak na uwadze uproszczone ujęcie, sądzę, że wyróżnienie tych trzech światów jest dość użytecznym zabiegiem. Nie przypisuję temu rozróżnieniu większego znaczenia. Swego czasu pewien słynny logik zwrócił się do mnie — zasugerował, że teorię trzech światów będzie można potraktować poważnie dopiero wówczas,gdywyjaśniępojęcieświata3 za pomocą systemu aksjo-matycznego. Nie przywiązuję jednak do tych rozróżnień tak wielkiej wagi. Jest to metafora, która pozwala nam dostrzec pewne relacje. Nie można tego rodzaju rzeczy zaksjomatyzować: są drogowskazami i niczym więcej. Jest wiele rzeczy, których nie można ująć w formie aksjo-matycznej.
Uczestnik dyskusji 3: Czy zgodziłby się pan ze sformułowaniem, że funkcją świadomości jest rozpatrywanie alternatywnych możliwości i że kiedy zachowanie wiąże się z naśladowaniem pewnego wzorca — niezależnie od tego, jak szczegółowy i złożony byłby to wzorzec — jest sprawniejsze wówczas, gdy nie wymaga rozpatrywania żadnych alternatywnych możliwości, kiedy zachodzi poniżej poziomu świadomości?
Popper: Owszem, zgodziłbym się. Oczywiście, należałoby rozwinąć to sformułowanie, ale to, o czym pan mówi, jest najistotniejsze. Istnieją alternatywne możliwości. Wypróbowujemy te alternatywne możliwości, i staramy się antycypować ich konsekwencje; aby je antycypować, musimy jednak rozporządzać pewnym rodzajem wyobrażenia owych konsekwencji. Często ów proces przebiega bardzo szybko. Konsekwencje owych alternatywnych możliwości są jednak przez nas antycypowane. Alternatywne możliwości nie odgrywająnajmniejszej roli, jeśli nie antycypujemy następstw, które się z nimi wiążą; aby jednak antycypować te następstwa, musimy rozporządzać pewnego rodzaju wyobraźnią. Przypuszczam, że wyobraźnia występuje w istocie na jakimś niższym poziomie i przyjmuje postać obrazów. Nie sądzę, by obrazy miały być istotnie nieodzowne dla świadomości, o czym można się przekonać na podstawie obserwacji niewidomych, którzy z pewnościąnie dysponują obrazami wzrokowymi takimi jak my, ale potrafią się bez nich obejść. Jednak dla ludzi niewidomych i widzących wspólne jest to, że owe konsekwencje sąreprezentowane co najmniej przez poczucie sukcesu lub porażki, doznanie bólu lub przyjemności, albo inne doznania o podobnym charakterze, a następnie prowadządo odpowiedniego działania. Wydaje się, iż jest to stadium, w którym faktycznie dochodzi do wyłonienia się niemal pełnej świadomości — nie jest to jeszcze pełna świadomość, ale coś do niej zbliżonego: mianowicie stadium, w którym wyobrażamy sobie konsekwencje owych alternatywnych możliwości. Jest to, w jakimś sensie, akt wyobraźni, dokonuje się tu decydujący krok na drodze wiodącej do pełnej świadomości. Na tym polega w istocie moja propozycja. Staje się zrozumiałe, że pełna świadomość — a nawet niemal pełna świadomość — może być, z biologicznego punktu widzenia, cennym nabytkiem, a tym samym może się rozwijać. Teoria ta jest, naturalnie, bardzo niejasna i stwarza pewne trudności, jest bowiem oczywiste, że nie wiemy niczego o niższych stadiach świadomości — o zwierzęcych stadiach świadomości.
Rozważania te muszą mieć niepokojąco spekulatywny charakter. Z drugiej strony, jeśli nie chcemy zaakceptować fizykalizmu ani behawio-ryzmu, które mogą być bardzo wygodne, lecz są niewątpliwie fałszywe, nie mamy innego wyjścia, tylko rozpatrywać zagadnienie ciała i umysłu w kategoriach ewolucyjnych. Tylko tą drogą możemy się w jakiś sposób do niego zbliżyć. Jeśli jednak rozpatrujemy je w kategoriach ewolucyjnych, rozwiązanie Descartes’ajest, jak sądzę, wyraźnie lepsze od rozwiązania Spinozy. Nawet jeśli Spinoza ma rację i w elektronach istotnie występują stany subiektywne, nie są one w istocie tym, czego szukamy. Taka punktowa forma świadomości odbiega bowiem tak dalece od tego, o co nam chodzi, że problem ewolucji pozostaje nadal aktualny. Nasuwa się wówczas pytanie, jak przejść od elektronowego stanu świadomości do ludzkiego stanu świadomości. Można to wyjaśnić tylko odwołując się do
163