KARL R. POPPER
to, rzecz jasna, argument niekonkluzywny. Jednakże, jak już mówiłem, w moim przekonaniu jest to argument wystarczający. W istocie, aby uwierzyć na serio w prawdziwość solipsyzmu, musielibyśmy popaść w megalomanię. Niekonkluzywny argument tego rodzaju nazywa się argumentem ad kominem. Nie jest to argument konkluzywny, lecz — by tak rzec — apel ze strony jednego człowieka skierowany do innego człowieka.
Teorię o zasadniczo odmiennej treści, ale bardzo podobną do solipsyzmu pod względem struktury logicznej, można znaleźć w krótkiej opowieści, której autorem jest wiedeński filozof JosefPopper-Lynkeus. Jest to opowieść o młodym Ateńczyku, któremu przyjaciele nadali przezwisko „Małego Sokratesa”, gdyż podobnie jak Sokrates spacerował po Atenach, prowokując przechodniów, by wdawali się z nim w dysputy. Tezą, do której obalenia namawia swoich rozmówców Mały Sokrates, jest, iż on, Mały Sokrates, jest nieśmiertelny. „Spróbuj odwieść mnie od tego przeświadczenia — mówi. — Zapewne sądzisz, że uda ci się to zrobić, zabijając mnie. Ale nawet jeśli zaakceptuję wstępnie twoją hipotezę, że możesz w ten sposób odwieść mnie od tego przeświadczenia, to — na mocy samej twojej hipotezy — twoje obalenie przyjdzie zbyt późno, by mnie od niego odwieść”.
Argument ten był znany w Wiedniu, gdzie Popper-Lynkeus miał szerokie grono czytelników. Niemożliwość odparcia argumentu Małego Sokratesa zrobiła tak silne wrażenie na Wittgensteinie, że ów filozof zaakceptował go, wyrażając w swoim Traktacie me, tylko pogląd, że „śmierć nie jest zdarzeniem w życiu”; pisał również, iż „żyje wiecznie, kto żyje W teraźniejszości”. W odróżnieniu od Wittgensfeina, sądzę, że choć wszyscy żyjemy w teraźniejszości, nie będziemy żyli wiecznie. A mówiąc ogólniej, nieobalalność nie robi na mnie zbyt wielkiego wrażenia.
Inną wersją solipsyzmu jest filozofia biskupa Berkeleya. Berkeley jest zbyt skromnym człowiekiem i zbyt dobrym Brytyjczykiem, by być solipsystą: uznaje, że prawo do istnienia przysługuje nie tylko jego własnemu umysłowi, lecz w równej mierze innym umysłom. Obstaje jednak przy tym, że istnieją tylko umysły, a istnienie ciał i świata materialnego jest czymś w rodzaju snu, który — za sprawą interwencji Boga — śnią zgodnie wszystkie umysły. Innymi słowy, świat istnieje wyłącznie w naszych umysłach, to znaczy w przeżyciach spostrzegania świata. Mówiąc jeszcze inaczej, świat fizyczny jest naszym snem, podobnie jak w solipsy-zmie był on moim snem. Wprawdzie teoria Berkeleya nie jest megalo-mańska, jednak postawę biskupa powinien osłabić inny argument ad kominem: jego teoria jest niezgodna z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo uczy bowiem, że nie j esteśmy czystymi umysłami czy duchami, lecz umysłami ucieleśnionymi. Mówi również o realności cierpień cielesnych.
Żadna z tych teorii nie może zostać odparta i fakt ten wywarł, j ak się wydaje, głębokie wrażenie na niektórych filozofach — na przykład na Wittgensteinie. Ale teorii, które formułują wręcz przeciwne tezy, tak samo nie da się obalić — i powinno to nas skłaniać do podejrzliwości. Moje stanowisko formułowałem często w ten sposób, iż mniemanie, jakoby niemożność obalenia była zaletą teorii, jest błędne. Nie jest to bowiem zaletą, lecz wadą. W dalszym ciągu jestem przekonany, iż jest to całkiem zadowalające ujęcie tej kwestii. Ponieważ jednak pewien pedantyczny filozof, a mój dawny student, poddał moje sformułowanie krytyce, muszę niestety wyjaśnić obszerniej, co przez nie rozumiem. Chodzi mi oczywiście o to, że fakt, iż pewnej teorii nie da się obalić, nie powinien usposabiać nas przychylnie, lecz skłaniać do podejrzliwości wobec tej teorii.
Nie ulega wątpliwości, że zarówno solipsyzm, jak i teoria Berkeleya — nazywana „idealizmem” — stanowi rozwiązanie zagadnienia ciała i umysłu; każda z tych teorii głosi bowiem, że ciała nie istnieją. Otóż materializm, fizykalizm i behawioryzm radykalny również rozwiązują zagadnienie ciała i umysłu. Rozwiązująje jednak, odwołując się do całkiem odmiennego zabiegu. Głoszą one, że nie istnieje umysł; że nie ma stanów mentalnych czy stanów świadomości. Głoszą także, że nie istnieje inteligencja; istniejątylko ciała, które zachowują się tak, jak gdyby były inteligentne — na przykład formułują mniej lub bardziej inteligentne wypowiedzi werbalne czy — mówiąc ściślej — wytwarzają mniej lub bardziej inteligentne werbalne dźwięki.
Obalenie tej teorii również okazuje się niemożliwe. Istnieje wszakże i w tym wypadku pewien argument ad kominem, który przemawia przeciw niej. Jest to argument następujący. Możemy zadać fizykaliście pyta-
147