ROZMOWY Z DIABŁEM
ten, co pierwszy z ludzi ma je światu przekazać, pierzcha oto przed wrogiem w objęcia chwalebnej śmierci!
Zszedłeś już, Piotrze, na ciemne dno swojego sumienia? Odsłoniłeś sobie samemu lękliwość własną, którą w pysze swojej wiernością i odwagą nazywałeś? Pojąłeśże, jakiemu to szatańskiemu kuszeniu chciałeś ulec, kiedyś postanowił na przekór grozie męczeństwa nie zaprzeć się Pana swojego i godnie przy jego boku pod pręgierzem stanąć? Zrozumiałeś juz subtelną zdradę kusiciela, co cię mamidłem męczeństwa od twardej powinności odciąga, żeby tak z łodzi Pańskiej sternika wytrącić i Kościół święty prawdziwy na łup wichru i fali wydany ku zgubie przywieść? Widzisz już chytry zamysł piekła?
Cóż tedy zrobisz, Piotrze? Zaprzesz się Pana, tak, zaprzesz się go. Nie jeden raz, nie, to za mało, po trzykroć się zaprzesz, zostawisz go w samotności, ale on wie, on zna duszę twoją, na dno sumienia twojego boskim wzrokiem sięga, wie, że najcięższe brzemię mężnie wziąłeś na barki, aby sprawy wielkiej nie zatracić. On ci wybaczy - cóż mówię! - nic nie ma do wybaczenia, on ci swoją wdzięczność słodką okaże z niebiańskiego tronu. On wie, żeś został najwierniejszym robotnikiem w Jego ogrodzie i że tylko po to, by wroga przechytrzyć, odżegnałeś się od Jego imienia. Uczył wszakże, byście chytrymi byli jak wężowie, boć to zmagania z wrogiem śmiertelnym, w ciemności prowadzone po omacku, garsteczką wiernych przeciw tłuszczy dzikiej. Nie wolno daremnie żołnierzowi Pańskiemu na łup wroga oddawać życia. Zaprzesz się Pana, Piotrze, tak? Zaprzesz się go po trzykroć? Chwała ci, Piotrze, chwała twojej o dwadze, wielkoduszności twój ej, wierności twój ej...
A teraz, teraz pomyśl sobie, Piotrze, wolno wszak teraz pomyśleć: och, jakaż ulga! Nie będzie więc śmierci, żyję jeszcze, nie będzie męczarni, jakże to błogo ciało nikczemne wyratować z bólu...
Tak to po trzykroć zaparł się Piotr Pana swojego, a przez to Kościół wielki zbudował i wielką chwałę swojego czynu i wierności swojej oddał w ręce sukcesorom swoim.