W trzecim rozdziale znalazły się opisy, jak to Custa-
vus wpadał w zachwyt przy różnych okazjach. Rozkosz
sprawiało mu patrzenie na harce rozszczebiotanych dziewcząt po jego (!) ogrodzie, słuchanie ich beztroskiego
śpiewu. Gdy z niewinnością, właściwą ich wiekowi.
plotły trzy po trzy na przeróżne tematy. Był wtedy w ■Kstazie.
Wszystkie dziewczęta lubiły Gustacusa. Całą pensję wydawał na czekoladki, którymi je częstował. Przynosił irn różne wstążeczki do włosów, bardzo wtedy modne, książeczki, niektóre gazety. Zawsze spełniał icti prośby i zwracał się do nich: „Tak, aniołeczku!“. Traktowały go więc jak przyjaciela, po trosze jak własnego dziadka, a może nawet jak świętego Mikołaja. Nie miały przed nim tajemnic, nie krępowały się go. Był wpisany w pejzaż pensji jak ozdobne drzwi, kominek bądź lustro. Więcej, nie wstydziły się go, jak nie wstydzą się dzieci ojca bądź matki, którzy je kąpią, ubierają lub pielęgnują podczas ćhoroby.
I oto dochodzimy do drugiej strony medalu — mrocznych rejonów duszy Gustavusa. Przyłapał się sam na tym, że lubi nie tyłko widok pląsających po ogrodzie dziewcząt, ale też zachwyt budzą w nim te jego aniołeczki, gdy kąpią się! Tak, gdy są nagie w wannie. Albo gdy figlują ubierając się lub rozbierając... Zdawał sobie sprawę z tego, że nie fair jest to jego podglądanie aniołków — walczył z tym, potępiał się za tę skłonność. Ba, ale ciągnęło go do tej zakaźnej nagości, jak wilka do lasu...
Gustavus zaczął popadać w straszliwy stres. Z jego czystym uwielbieniem do aniołków kolidowała mroczna, brudna chęć uwielbiania ich skrycie, nagusieńkich. Gorzej. odkrył ze zdumieniem, że podczas przyglądania się nagim dziewczętom jego organizm odczuwa orgazm. Normalną męską, samczą rozkosz. I potępiał się za to! Przysięgał sobie, że nigdy nie będzie kręcił się koło łaźni, że nie będzie czatował przy oknie... Ba, ale łamał te przysięgi!
Na dodatek do tej mieszań my pożądania i poc.rucia
winy dołączał się strach. Coraz mocniejszy, potęgujący
się, niewyobrażalnie silny Bal się ogrodnik, że ktoś odkryje tę jego skłonność, to podglądactwo i... wyśmieją go!
Ba. wyrzucą z tego rajskiego ogrodu. A najbardziej bal
się szyderstwa tych młodych istotek. Wiadomo, wszystkie dzieci są niesamowicie bezwzględne. Boże! — ciarki go przechodziły...
i
Pod koniec powieści autor wyjawia stosunek ogrodnika do nauczycielek, szefowej pensji i w ogóle dorosłych kobiet. Szefowa była raczej surowa względem wychowanek. Zwłaszcza gdy była w złym nastroju, zdarzało jej się być nawet złośliwą. Gustavus darzył ją niechęcią. która — po próbach uwiedzenia go — przerodziła się w nienawiść. Chętnie udusiłby ją, ale wtedy musiałby opuścić swoje ukochane róże i kwiatuszki w kusych spódniczkach. To go powstrzymywało od zrealizowania swoich zamierzeń względem szefowej.
i
Jednakże tenże Gustavus nie jest jakimś tam prymitywnym ogrodnikiem. Tego mężczyznę stać na autoanalizę swoich czynów. Zastanawia się nad sobą i swoim postępowaniem. Oto szuka odpowiedzi na pytanie: dlaczego nie lubię dojrzałych kobiet? Hm, a może dlatego że miałem w młodości trzy wpadki z kobietami? Trzy razy nie zadowoliłem ich należycie. Musiałem wypić kielichy ironii, lekceważenia i wzgardy. Cóż, nie chciały partnera, który nie spełniał ich oczekiwań seksualnych. Ba, ta ostatnia wyśmiała go i wyszydziła. Wściekł się na baby, na ich wilgotną i mocno pachnącą kóbiecość, parującą pożądaniem, moczem, nieczystą krwią. Na ich pocące się podczas stosunku ciała, zwierzęcość w każdym ruchu, westchnienia, sapanie...
A dziewczęta? O, to zupełnie coś innego. Mógł je podziwiać i uwielbiać. Sam ich widok dostarczał tyle radości, że nie musiał miętosić w łóżku żadnej samicy. Miał wyobraźnię — samicy, która z pewnością sprowadzi mu na głowę wrzeszczące, siusiające srajdki. Nie cierpiał małych dzieci — więc może i to wstrzymywało go od
— 59