— Załóż mi gumcię kotku, wiesz, jak mnie to
bierze.
Z Karolem nie starczyłoby na to czasu.
— Parzymy się jak zwierzęta, jak zwierzęta — powtarzałam sobie po cichu z jakąś niesamowitą, masochistyczną radością.
Karol pracował razem z moim mężem. Oniemiałam, gdy tenże zawiadomił mnie, że Sylwestra spędzimy u ich wspólnego kumpla.
Z zimną nienawiścią obserwowałam to jego brzuchate szczęście po brzegi naładowane bachorem. Była miła i nawet ładna. W każdym razie ciąża jej nie szpeciła. Po podążył za nią, a ja pęczniałam z zazdrości. Mogła oglądać go nagiego, głaskać jego uda, szczupłą, ale umięśnioną klatkę piersiową. Mogła robić, co tylko chciała, gdzie chciała i jak chciała. Chociaż w tym stanie chyba nie chciała. Niektóre kobiety w ciąży stają się szczególnie rozerotyzowane — dręczyłam się jak typowa maso-chistka. Karol mnie w ogóle nie obchodził. Obchodziło mnie jego ciało, duży członek obciągnięty jak banan askamitną skórką. Precyzja jego rąk. Poza tym mógł dla mnie nie istnieć, ale dlatego właśnie chciałam go mieć całego. Na własność.
Spotkaliśmy się w korytarzu. Pociągnęłam go za sobą do łazienki. Nie był zdziwiony. Uklękłam na zimnych kafelkach i zaczęłam rozpinać mu spodnie. Nigdy nie robiliśmy tego w ten sposób. Ssałam go, delikatnie podważałam skórkę językiem, nagryzałam. Jednocześnie starałam się obserwować jego napiętą twarz. Mruczał całkiem po kociemu. Jego krocze wydzielało jakiś przedziwny słodkawy zapach. Z całej siły ścisnęłam go wargami. W tej samej chwili poczuliśmy rozkosz. Potem położył mnie na pralce i dokończył to, co zaczęło się we mnie samo z siebie. Myliśmy się nawzajem uważnie, delikatnie, jakby to był jakiś tajemniczy obrządek. Wróciliśmy do pokoju, nawet nie myśląc o tym, co się może stać- Nic się nie stało. Wszyscy pili tak ostro, że nikt nie zauważył naszej nieobecności.
To ja zdobyłam dla nas mieszkanie. Małą kawalerkę
koleżanki, która raz w tygodniu miała popołudniowy dyżur w szpitalu. Dopiero tam zrozumiałam, poczułam, przeżyłam to naprawdę. Wszystko, co było przedtem, zaczęło mi się wydawać dziecięcą rozrywką. Tam pierwszy raz pocałowaliśmy się. Potrafiliśmy całować się godzinami, w ogóle się nie dotykając. Potrafiliśmy się kochać parę godzin bez przerwy. Po prostu nie wypuszczałam go z siebie, a i on nie pragnął wyjść. Poznaliśmy się tak dokładnie, jak tylko można. I w dalszym ciągu prawie ze sobą nie rozmawialiśmy Pierwsze dłuższe skierowane do mnie zdanie Karola dotyczyło naszych rozwodów. Był to najwyższy czas. W domu córka zaczęła na mnie podejrzliwie patrzeć. 13-letnie dziewczątko wykazywało kobiecą intuicję.
Rzeczywiście zmieniłam się. Zewnętrznie też. Schudłam. Miałam oczy jakieś większe i podkrążone. Zapuściłam włosy. Zaczęłam się inaczej ubierać. Nic nie wiedziałam o gustach Karola. Wyczuwałam je instynktownie. Po każdej zmianie w stylu ubierania dostawałam nagrodę. Wydzwaniał do mnie z pracy. Szliśmy do jego BMW. Było to wspaniałe, ponieważ przestało być przymusowe.
Im lepiej było z Karolem, tym gorzej ze Stefanem. Zawiedziony w swych małżeńskich prawach, powiesił mi kiedyś nad łóżkiem rysunek wycięty z jakiegoś zachodniego pisemka. Goryl w klatce dobierał się do damy, a małżonek na zewnątrz radził: „powiedz mu, że cię głowa boli“. No, gorylem to mój pierwszy mąż nigdy nie był.
Usiłowałam być ta przyzwoita. Tłumaczyłam Karolowi. że musi zostać tąk, jak jest. Jego córeczka skończyła pół roczku, odpowiedział, że mężczyzna kocha dziecko tylko wtedy, jeśli kocha jego matkę. Może to i cynizm, ale dla mnie brzmiał jak najczulsze wyznanie. Rozwód dostałam po 6 miesiącach. On musiał czekać półtora ro-