Rozdział 8
Oba podejścia do UG - formalne, czyli ściśle generatywistycznc, wywodzące się z teorii Chomsky'ego - oraz semantyczne, poszukujące źródeł UG w poznawczej kategoryzacji świata, różnią się całkowicie i trudno znaleźć między nimi punkty styczne.
Jakkolwiek współcześni autorzy coraz rzadziej posługują się terminem „kompetencja językowa", używając raczej takich terminów, jak „zdolność” lub „władza językowa", „Uniwersalna Gramatyka” czy po prostu „gramatyka", ja pozostanę przy tym staiym terminie, dodając czasem dla jasności przysłówek „ściśle” („kompetencja ściśle językowa”), ponieważ traktuję UG jako podstawę biologiczną tej kompetencji, a pozostałe terminy jako sobie równoważne. Uważam też, że słownik umysłowy (por. rozdział następny) nie stanowi jej integralnej części, a jedynie „pole" jej działania. Podobnego rozróżnienia dokonał Stevcn Pinker (2003) mówiąc, że na język ludzki składają się z jednej strony słowa, tworzące leksykon umysłowy w formie skończonej listy zapamiętanych wyrazów, a z drugiej gramatyka, która pozwala na kombinację owych słów we frazy i zdania. Ściślej rzecz ujmując, gramatyka pozwala nam na wyrażanie nieskończonej liczby naszych potencjalnych myśli, a czyni to za pomocą trzech subsystemów. Systemem służącym owemu „składaniu” jest właśnie składnia, a dwoma pozostałymi: morfologia (której reguły wyznaczają połączenia międzywyrazowe i przekształcenia wewnątrzwyrazowe) oraz fonologia decydująca o wymowie zarówno samych wyrazów, jak i tychże wyrazów w różnych kontekstach zdaniowych. Pinker wyróżnia też różne platformy połączeń (inierfaces) między językiem a innymi częściami umysłu.
W bardzo kontrowersyjnym artykule zamieszczonym w 2002 roku w prestiżowym piśmie Science tacy znani autorzy, jak Marc Hauser, Noam Chomsky i W. Tecumsch Fitch, wprowadzili pojęcie władzy językowej jako jednej z władz ludzkiego umysłu i w zestawieniu z innymi jego władzami spróbowali dojść do specyfiki tej konkretnej zdolności człowieka. Wyróżnili dwa pojęcia: władza językowa w wąskim sensie tego terminu i władza językowa w sensie szerokim.
Władzę językową w sensie wąskim tworzy UG, a naczelną zasadą jej funkcjonowania jest znana nam zasada rekursji (rckurencji), polegająca na tym, że każde zdanie czy frazę dowolnego języka można rozszerzyć, wprowadzając doń nową frazę czy zdanie i proces ten jest teoretycznie nieskończony. Byłaby to też jedyna specyficznie ludzka właściwość językowa.
Natomiast władza językowa w sensie szerokim obejmuje oprócz tej pierwszej jeszcze dwa systemy, będące na usługach naszych zdolności do posługiwania się językiem, określone jako sensoryczno-motoryczny i pojęciowo-intcn-cjonalny. System sensoryczno-motoryczny odpowiada w tym modelu percepcji 114 i wytwarzaniu mowy (czy innych znaków językowych), a system pojęciowo-
intencjonalny przekazywaniu za pomocą języka znaczenia i kryjących się za tym intencji.
Omawiany artykuł poświęcony jest dwóm zagadnieniom: (1) Czy istnieje jakiś stopień zależności między tymi dwiema władzami umysłowymi? i (2) Na ile są one specyficzne dla Homo sapiens, a na ile mogą charakteryzować także zachowania innych gatunków?
Zacznijmy od systemu scnsoryczno-motorycznego i jego związków z ową władzą ściśle językową, którą, jak już zaznaczyłam, autorzy utożsamiają z UG. Zgadzam się tu z nimi, iż są to systemy niezależne w tym sensie, że mogą być niezależnie od siebie zburzone. Ponadto percepcja oraz wytwarzanie znaków językowych mogą odbywać się różnymi kanałami: percepcja - słuchowym, wzrokowym, a nawet dotykowym (casus Helena Keller); wytwarzanie - artykulacyj-nym czy manualnym (znaki migowe lub pismo - casus sławny fizyk Stephen W. Hawkins).
Jakkolwiek UG nie jest ściśle związana z określonym kanałem sensorycznym czy motorycznym, to jednak za pomocą jakiegoś kanału musi się realizować.
1 w tym sensie pewien względnie luźny związek z tymi kanałami uważany byl w psycholingwistyce i w lingwistyce za specyficznie ludzką właściwość niedostępną innym gatunkom. Koronnym argumentem w psycholingwistyce (por. rozważania w rozdziale 4.) od czasu pracy Herberta Tcrracc’a (1979) jest teza, że szympans, którego można nauczyć ok. 350 różnych znaków migowych (ze względu na budowę krtani - jak już była mowa - nic można go nauczyć wytwarzania dźwięków mowy), nic jest w stanie opanować żadnych reguł gramatycznych i jego „wypowiedzi” składają się z luźnego zbioru takich znaków, czyli nic ujawnia się tu UG. Na razie nikt z badaczy nic pokazał, że jest inaczej, mimo pewnych prób w tym zakresie E. Sue Savagc-Rumbaugh.
Jeśli chodzi o odbiór mowy, to przez lata uważano, że jego specyfika zasadza się na kategorialnej percepcji dźwięków mowy (por. rozdział 6.). Przypomnijmy, iż polega ona na tym, że w obrębie większego kontinuum poszczególne warianty fonemów, różniące się między sobą jakąś drobną cechą fonetyczną, odbierane są per-cepcyjnie jako jedna kategoria foncmiczna. Inna grupa tego typu wariantów tworzy drugą taką kategorię itd., przy czym granice między nimi są sztywne, tzn. ostatni wariant jednej kategorii różni się w takim samym stopniu od pierwszego kategorii następnej, w jakim różni się on od przedostatniego w swojej kategorii, a mimo to ten ostatni i ten pierwszy odbierane są jako zupełnie różne, podczas gdy ostatni i przedostatni jako takie same. Okazało się, co dokumentują autorzy omawianego artykułu (i o czym była mowa w rozdziale 6.), że równic kategorialnic odbierają mowę ludzką rozmaite gatunki ptaków, ludzie zaś w taki sam sposób odbierają dźwięki muzyki. Z kolei wytwarzanie dźwięków mowy wyróżnia człowieka wśród innych naczelnych, ale już nie w porównaniu z „gadającymi" ptakami (których badaczem jest jeden z autorów omawianego artykułu - W. Tccumsch Fitch).
Broniłabym jednak tej ludzkiej specyfiki w tym sensie, że ludzkie znaki językowe diametralnie różnią się zakresem przekazywanych znaczeń, a znak bez znaczę- 115