Wiemy od Mickiewicza, że w podobnym usposobieniu uczestniczył i on w młodości w tym obrzędzie i że podobne wyniósł z niego wrażenie. Za czasów uniwersyteckich mógł zresztą swą wiedzę o nim nawet rozszerzyć. Wołynianin Teodor Łoziński w r. 1819 na posiedzeniu Związku Przyjaciół czytał uwagi O niektórych obrzędach pospólstwa w okolicach Żytomierza, gdzie nawiązawszy do artykułu Czarnowskiej podawał przy opisie Radawnicy pewne uzupełnienia i różnice zaobserwowane wśród ludności ukraińskiej. Świadczyło to coś zarazem o zasięgu terytorialnym zwyczaju.13
Dodać należy, że aczkolwiek obrzęd ten już w pierwszych dziesięcioleciach wieku XIX zaczął zanikać, utrzymał się przecież długo, a w niektórych stronach dotrwał nawet do naszych czasów. Wnet jakoś po r. 1863 oglądał go wcałej wystawnołci w Mińsku Aleksander Lednicki jako kilkunastoletni chłopiec i sporo z jego przebiegu zapamiętaL14 Wyjątkowo zaś dużą wagę nu świadectwo żyjącego jeszcze Stanisława Demichowicza, który od wczesnej młodości mieszkał w Dederkaiach pod Krzemieńcem, w obrzędzie tym jakoś od r. 1904 niejednokrotnie uczestniczył, uważnie mu się przypatrzył i wiele szczegółów z niego dobrze zachował w pamięci. Przy innej sposobności mogłem relację jego przekazać w całym rozmiarze; tu z niej korzystam w części merytorycznej.15
Pod jednym zwłaszcza względem to ostatnie świadectwo ma dla nas szczególniejszą wagę. Demichowicz mieszkał w okolicy, gdzie parafie prawosławne sąsiadowały z greckokatolickimi i z rzymskokatolickimi. Obrzęd poświęcony pamięci zmarłych przodków — zwano go tam Przewody — odbywał się we wszystkich: najwystawniej wśród prawosławnych, podobnież i z podobnymi ceremoniami wśród unitów, jako też — aa z pewnymi już oporami — wśród katolików. Ta zwłaszcza część świadectwa zasługuje na szczególniejszą uwagę, toteż zacytować ją należy w całości:
„Tu chcę dodać, że Polacy zamieszkali na tych terenach również wzorowali się na prawosławnych i prawie tak samo urządzali Przewody u siebie. Co prawda, duchowieństwo polskie było niechętne temu, ale kiedy parafianie usilnie domagali się i prosili o to proboszcza, wręczali mu wspólną, składkową ofiarę, to ten nie chciał się im sprzeciwiać i wyznaczał, na który dzień mają Przewody się odbyć. Odprawiało się wtedy nabożeństwo żałobne w kościele i egzekwie, potem szła procesja na cmentarz i dalej taki sam system jak u Ukraińców.
Z tą oczywiście różnicą, że tutaj pieśni były polskie i katolickie. Ksiądz zaczynał: •Za dusze zmarłych odpoczywających na tym cmentarzu — Anioł Pański zwiastował Pannic Maryi...*, po czym wszyscy śpiewali wspólnie: • Zdrowaś Maryjo...*, a kończyli: «Wicczny odpoczynek...* i •Chwała Ojcu i Synowi...* itd.“
Świadek dodaje, że Przewody takie przy polskich kościołach widywał „niejeden raz w pobliskich miasteczkach Szunisku i Jampolu", w Szumsku jeszcze nawet w latach 1921— —1939.
11 Z odpisu w Archiwum Filomatów ogłosiłem tę rozprawkę w tomie Drzewiej i wczoraj, s. 66.
14 Informację ogłosił z zapisków ojca W. Lednicki, Pamiętniki, t.1, Londyn 1963. Wykorzystałem to w cytowanej naprawie w tomie Drzewiej i wczoraj.
u Zob. „Literatura Ludowa *, R. VIII (1964), Ł 3, s. 59 n.