Warszawy, a od lata 1822 r. przebywał w Berlinie. Utwór rękopiśmienny Mickiewicza mógł on czytać przed wyjazdem, a więc w lccic czy w jesieni 1821 r. Nie może tu zatem być mowy o tak zatytułowanym wierszu niby prologowym, ten powstał przecież dopiero w lutym roku 1823 i Malewskiemu nie mógł być jeszcze znany. Czytał on więc Dziadów część 11 w pierwotnej, krótszej wersji, niechybnie w omawianym tu odpisie Czeczota. Tę właśnie wersję Zan nazywa Upiorem, w tamtym gronie zapewne nic on jeden.
Ale jeżeli Zły Pan jest upiorem, duchem piekielnym, jakimże prawem znalazł się on na Dziadach, i to jako zjawa centralna, główna? Radawnica była przecież dla dusz czyico-wych. Prawda, zaraz u wstępu zaklęcia wzywa się w Dziadach spośród dusz i taką również, co „w smole płonie". Według pospolitego zaś mniemania w smole płonę dusze piekielne, potępione wieczyście, którym więc ani msza, ani pacierze, ani tym mniej posiłek w niczym pomóc nie mogę. jakżeż Księdz może je tu przyzywać? Bo też niekoniecznie o nie chodzi w zaklęciu. Wśród dusz pokutujęcych sę według wyobrażeń ludowych i takie, co męki znoszę w przedmiotach ziemskich, co je „w piecu gryzę żary", w wilgotnych czy smolnych patykach, skęd źalęc się piskiem daję znać o sobie. Sam pamiętam, że gospodyni, usłyszawszy taki pisk z płonącego patyka, szeptała: „Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie...", a więc modliła się jak za duszę czyścowę. Ale taka konkordanga nic jest nawet konieczna.
Według pierwiastkowej koncepcji (później dopiero zmienionej) piekielna zjawa Złego Pana, potępieńca, przychodzi na obrzęd osobno nie wezwana. I to nie odbiega od wierzeń ludowych, według których dostęp maję tam dozwolony także dusze występne. Widać, że i tu nic poradzimy sobie bez kręgu wierzeń prawosławnych o duszach, które nawet wyroku potępienia doczckaję się dopiero na sędzię ostatecznym. Czytamy o tym w relacji A. Lednickiego, który zapamiętał z młodości wyjaśnienie, że „nawet pokutnicy wielcy sę wolni na ten dzień od katuszy piekielnej". O tym samym mówi podany przez Dcmi-chowieża fragment innej pieśni obrzędowej limika, zawicrajęcej skargę duszy potępionej:
I Boh ma* nie zbbyw,
Weeznym ptkłom ttadilyl —
Jakiż ja mzczasnyj...
Wzięć więc trzeba pod uwagę względ i ten jeszcze. Dodane tu przez poetę później osobne zaklęcie zwraca się właściwie również do duszy nie spoza bram piekła, ale do upiora w ścisłym sensie, tzn. duszy mimo śmierci od ciała jeszcze nic odłęczoncj i z nim pospołu cierpiącej. Na dobrę sprawę zatem niekonsekwencja nic jest tu konieczna i odstępstwa od folkloru nie ma.
Śledząc za ziarnami realiów w substancji twórczg wczesnych Dziadów podnieść z kolei musimy jeszcze jeden szczegół. Badacze już dawniej przypuszczali, żc Widmo Złego Pana mogło w jakimś stopniu opicni się o konkretną podnietę realnę. Już S. Stankiewicz* związał je z legendę o właścicielu majętku Uznohy koło Baranowicz, którego okrucieństwa przy karaniu poddanych za szkody wyrządzane w lesic dworskim zapisały się szeroko w pamięci ludu okolicznego. Naglą śmierć jego poniesioną przy pożarze lasu interpretowano
*• S. Stankiewicz, fterwasfki białoruskie w polskiej poezji ronmtjKzmj, Wilno 1936, s. 83.
27