.em był już tylko kolejny wybuch śmiechu na cały regulator. Wireman : bolesnym jękiem chwycił się za brzuch.
- Już nie mogę, muszę przestać się śmiać, ale... No nie! Narzeczo--,a Ojca Chrzestnego! Je-zuu! - I znów zaczął ryczeć.
- Żebyś jej tylko kiedyś nie wygadał, że tak ją nazwałem - ostrzegłem.
Przestał się śmiać, ale jego uśmiech nie zniknął.
- Nie jestem aż tak niedyskretny, muchacho. Ale powiedz mi... To przez ten kapelusz, prawda? Ona nosi taki wielki słomiany kapelusz. Zupełnie jak Marlon Brando w ogrodzie, z tym małym chłopczykiem.
Prawdę mówiąc, tak samo istotne były trampki, ale mimo to skinąłem głową i pośmialiśmy się jeszcze trochę.
- Gdyby się tak zdarzyło, że pękniemy, kiedy będę cię przedstawiał pannie Eastlake - powiedział (i od razu sam pękł, prawdopodobnie dlatego, że wyobraził sobie tę scenę; tak to jest, gdy ma się głupawkę, jak my wtedy) - to powiemy, że przypomniało nam się, jak rozwaliłem fotel. dobra?
- Dobra - zgodziłem się. - Ale co to miało znaczyć, że prawie zgadłem?
- Naprawdę nie wiesz?
- Pojęcia nie mam.
Wireman skinął dłonią w kierunku Wielkiego Korala, który wydawał się bardzo mały i bardzo odległy. A droga powrotna - bardzo długa.
- Jak sądzisz, kto jest właścicielem twojego domu, amigol Zgoda, za wynajem płacisz pewnie agencji nieruchomości albo jakiejś innej firmie typu „urlop twoich marzeń”, ale dokąd trafi saldo z sumy, którą wypisałeś na czeku?
- Domyślam się, że na konto panny Eastlake.
- Zgadza się. Na konto panny Elizabeth Eastlake. W jej wieku
- osiemdziesiąt pięć lat - można już chyba ją nazywać „starą panną”.
- Znów parsknął, ale opanował się i potrząsnął głową. - Muszę z tym skończyć. Chociaż szczerze mówiąc, już bardzo dawno się nie śmiałem. Nie było z czego.
- Znam to.
Spojrzał na mnie, przesuwając wzrokiem po pustym rękawie i włosach odrastających na jednej skroni w nierównych, plackowatych kępkach, po czym skinął głową. Na chwilę zapadła cisza; obaj zapatrzyliśmy się na rozległy widnokrąg i fale zatoki. Wiem, że starzy albo chorzy
135