z urabianymi co najmniej od dwóch dziesięcioleci wyobrażeniami o przedhistorycznej epoce narodu polskiego, epoce w znacznej mierze wyidealizowanej. Trafił się w niej wprawdzie okrutny Popiel, co otruł stryjów (zresztą z namowy żony germańskiego pochodzenia), był także bratobójca, jeden z synów Krakusa, ale są to tylko czarne plamy na jasnym tle dziejów bajecznych. Na ogół tryumfowało tara niemal zawsze dobro nad złem; zwyciężyło ono ostatecznie nawet w wymienionych przypadkach: Popiela i syna Krakusowego, boć sprawiedliwości stało się zadość.
Pierwotni mieszkańcy ziem polskich, słowiańscy praprzodkowie Polaków, mieli być ludem pokojowo usposobionym i spokojnym, pracowitym i rozmiłowanym w pieśniach, unikającym wojen, jeśli te nie były konieczne dla własnej obrony. A cóż dopiero mówić o walkach bratobójczych na większą skalę, jakie się rozgrywają (poza sceną) w scenie trzeciej piątego aktu Balladyny\ Takich nie znają kroniki i obraz bajecznych dziejów ukazywany był w zasadzie optymistycznie.
Nawet wówczas, kiedy np. Wanda zgodnie z relacją kronikarzy (wyjąwszy Mistrza Wincentego) odebrała sobie życie — czyn ten był z jej strony dobrowolną ofiarą, rozumianą i akceptowaną — mimo chwilowego przerażenia — przez jej lud. Zresztą wydarzenie to nastąpiło po orężnym i moralnym zwycięstwie nad najeźdźcą, co Wandzie dodawało blasku, sytuacja zaś ludu, nad którym panowała, nawet po jej śmierci nie przedstawiała się beznadziejnie. Wręcz przeciwnie, ofiara Wandy, uważana powszechnie za czyn heroiczny, przyczyniła się nawet do narodowego zespolenia i umocnienia. W tym duchu pisane były wszystkie wcześniejsze tragedie odnoszące się do pradziejów Polski: Tekli Łubieńskiej, Euzebiusza Słowackiego, Franciszka Wężyka i innych autorów. W utworach tych sprawiedliwość zawsze odnosi zwycięstwo nad niesprawiedliwością, a zakończenie nie jest skrajnie pesymistyczne, lecz zgodnie z klasyczną poetyką tragedii i oświeceniowym dydaktyzmem — krzepiące „patriotycznie”.
Równolegle do literackiego obrazu dziejów bajecznych kształtował się sielankowy niemal, stereotypowy obraz starożytności słowiańskiej na fali wzmagającego się preromantycznego nurtu słowia-nofilskiego, a więc od czasu wystąpienia Woronicza, Brodzińskiego 8,
' Zob. I. Bi11ner, Brodziński — hlstorioźóf.\ Wrocław—Warszawa—Kraków— Gdańsk, 1981, s. 38-69.
a zwłaszcza Chodakowskiego z rozprawą O Slawiańszczyźnie przed chrześcijaństwem (1818) i romantycznej kontynuacji tego nurtu.
Balladyna burzyła do gruntu ten stereotyp. Po pierwsze dlatego, że dzieło to nasycone jest wszechwładną wręcz ironią (o czym niżej) oraz komizmem przeplatającym się z tragizmem, co we wcześniejszej, klasycystycznej tragedii byłoby nie do pomyślenia, a tym bardziej w tragedii sięgającej tematycznie do epoki prapoczątków narodowych. Taki temat w utworze dramatycznym mógł być potraktowany tylko poważnie. Po drugie zaś Balladyna niweczyła na poły sielankowy obraz czasów przedhistorycznych, bo zło w niej potężniejsze niż dobro i zawsze unicestwia wszelkie pozytywne zamiary oraz działania ludzkie, a skutki tych niepowodzeń ponoszą nie tylko jednostki, lecz — co tym tragiczniejsze — cały naród.
Wszyscy tu kroczą własnymi drogami, na których jednak jakby dla igraszki ustawiono fałszywe drogowskazy prowadzące ku zatracie. Sprawiedliwy król Popiel III od lat dwudziestu pędzi nędzny żywot pustelniczy i jest stróżem narodowego talizmanu: „świętej korony Lecha” (akt I, w. 141), ale stróżem—jak się w końcu okazuje — fatalnie spełniającym swoje zadanie. Tylko dwie osoby — on i wtajemniczony przez niego Kirkor — wiedzą, że dopóki korona nie znajdzie się na głowie prawowitego władcy, kraj musi być pogrążony w nieszczęściu. Starają się więc usilnie działać dla dobra całego narodu, a jednak zarówno nadzieje Pustelnika na odzyskanie utraconego tronu, jak i rycerskie przedsięwzięcia szlachetnego Kir-kora obracają się wniwecz. Pierwszy z nich kończy haniebną śmiercią wisielca, drugi zaś, po tryumfalnym zwycięstwie nad oddziałami „Popiela krwawego”, kiedy się wydawało, że już zapanuje w kraju upragniony pokój i szczęście, ginie z ręki podłego Kostryna, swego dawnego sługi, a teraz zdrajcy dowodzącego załogą Kirkorowego zamku przeciwko prawowitemu panu.
Fatalny przypadek sprawił, że zgubiona przez Pustelnika prawdziwa korona przyozdobiła najpierw pijanicę Grabca, „króla dzwonkowego” podczas błazeńskiej zabawy w zamku Kirkora, a potem znalazła się na głowie zbrodniarki. Zanim Balladyna pojawi się jako królowa (w scenie czwartej piątego aktu), przybywa Goniec i oznajmia zebranym w „sali królewskiej w Gnieźnie” dostojnikom państwa: świetny urzędzie, wieść przynoszę ważną.
Nasz król, pan nowy — kobieta.
167