16 DOBROCHNA RATAJCZAKOWA
wydaje się dość oczywisty. Odwracając spostrzeżenie Louisa Dumonta, powiedz-my, że gdzie jest mowa wyłącznie o faktach, tam nie można mówić o wartościach. We współczesnej nauce postawa konserwatywna, skądinąd przecież cenna, nie może jednak w sposób bezwzględny określać racji jej bytu. Konserwatysta reprezentuje wiedzę już istniejącą i oczywistą, zatem - jak twierdzą dekonstrukcjoniści -w jakimś sensie zapomnianą. A teatrologia wymaga dziś nie tylko pomnażania zasobu faktów, kolekcjonowania zdarzeń czy opisywania spektakli, ile metodologicznego wielogłosu. Śmiałego i zdecydowanego. Można powiedzieć w tym momencie, że wyważam drzwi już otwarte. Obawiam się jednak, że w tym przypadku są one tylko lekko uchylone.
Trwająca przewaga empiryzmu i dolcumentalizmu ma w polskiej teatrologii parę istotnych przyczyn.
Po pierwsze — wiąże się z poczuciem ciągłej młodości teatrologii, jej wręcz po Gombrowiczowsku rozumianej niedojrzałości, spod presji której należałoby wreszcie się wyzwolić;
po drugie — spowodowana jest rozległością białych plam w krajobrazie dziejów teatru;
po trzecie — wynika z przyjętej funkcji teatralnego dokumentu, który nie tylko (jak się zdaje) wystarczająco motywuje podejmowanie badań, ale także w potocznej świadomości uwiarygodnia istnienie dyscypliny;
po czwarte — wiąże się z utrwaloną dominacją postaw o dziewiętnastowiecznym rodowodzie, uznawanych za elementarne i konieczne, a mieszczące się w ramach powszechnej .milczącej wiedzy”. Postawy takie wchodzą w skład zespołu badawczych .odruchów", wyznaczają doskonale wszystkim znane reguły gry naukowej i środowiskowe zwyczaje komunikacyjne.
Rezultatem takiego stanu rzeczy pozostaje zwykle przyrastanie wiedzy, a nie rozwój nauki, nastawionej na wielość rozwiązań i stałą modyfikację badań. Brakuje refleksji nad językiem teatrologii. Tego języka jedynie się używa, odrzucając przy tym wszelkie jakości, do których nie można zastosować empirycznej miary-1 jakkolwiek w ramach tego mentalnego „jedynowładztwa” tradycyjnego, klasycznego historyzmu istnieją pewne „złamania” i przekroczenia normy, nie mają one ani takiej atrakcyjności, ani oryginalności, ani siły przebicia, by mogły zmienić image polskiej teatrologu.
Tak widziana nauka o teatrze zda się nie posiadać innego celu poza samą sobą, poza byciem tym, czym jest — niezależnie od upływu czasu. Widzę to następująco: skoro czas niszczy sztukę teatru, niech ten czas zostanie unicestwiony przez naukę o teatrze. Polski teatrolog najczęściej nie poszukuje rozwiązania zagadek „swojej” sztuki — on ją ratuje przed zagładą. Czy nie można spojrzeć na to stanowisko jako na swoiste świadectwo pychy?
Przy takim założeniu, które daje się wyrekonstruować z wielu prac teątroznaw-czych, nauka ulega procesowi martwienia. Czyżby naprawdę wystarczało nam przezroczyste słowo niby-obiektywnego opisu, poddane wymogom niby-rekonstrukcji spektaklu, będące tragarzem wielkiego zbioru zdarzeń teatralnych? I czy nie od-
lctyjemy tu tęsknoty do bezpiecznej pozycji inwentaryzatora lub kronikarza, zrezy* gnowanej zgody na podjęcie roli tylko obserwatora i rejestratora, co jest przecież fikcją albo złudzeniem, zasłoną lęku przedstawiciela poważnej przecież nauki przed śmiesznością, wywoływaną koniecznością zadawania tzw. głupich pytań, obawy przed porażką, grożącą zawsze przy próbie dociekania istoty badanych zjawisk?
Jeżeli tak spojrzymy na naszą dyscyplinę, przestaje dziwić przenikająca ją ten-dencja do zatrzymania czasu. W epoce kryzysu zwykłej chronologii - pojawia się wiara w jej moc; w chwili kwestionowania dominacji schematu przyczynowo - sku t -kowego - podnosi się go na piedestał; w sytuacji pluralizmu punktów widzenia -ostrożnie uchyla się drzwi jedynie niektórym ujęciom i metodom. Mówiąc prosto: trochę strukturalizmu, nieco semiotyki, szczypta fenomenologii - wystarczy dla nbycia współczesnym”. A dzieło sztuki scenicznej staje się tytułem, datą, obsadą, anegdotą, przytoczonym opisem, zestawem cytatów.
Powie ktoś — o wielu spektaklach niczego ponad to nie możemy powiedzieć. Zgoda. Lecz niezależnie od tego czas wydaje się odpowiedni dla generalnego prze* formułowania badań teatroznawczych. Frontalnie — nie od kuchni. Zastanówmy się, czy nie należałoby zrezygnować z dominacji historii traktowanej jako rozbu* dowane serie zdarzeń, by dzieje teatru nie rysowały się jako niegustowna ruina, do której w dodatku rości sobie prawo cały tłum autorów.
Rzeczywistość badań teatroznawczych widzę jako świat w stanie rozpadu — za* tomizowany, sfragmentowany, autonomizujący się w ramach poszczególnych cząstek. Zdezintegrowany system, rejestr lub spis. Całą tę zrujnowaną rzeczywistość, wymijającą problemy podstawowe, podtrzymuje jedynie akt chronologicznej relacji, skorelowany z lineamością dyskursu. Taka praktyka mogłaby sugerować obiektywne istnienie teatroznawczej figury rozwoju, lecz w istocie uniemożliwia ujęcie twórczości teatralnej w podstawowych dla niej kategoriach niestabilności, nieciągłości, niedoskonałości, nietrwałości.
Trudno się dziwić, że nasza teatrologia znajduje się w znacznej mierze poza prądami i modami nauki, trwa przy pozytywistycznym paradygmacie, pozbawiona odporności na ulotny charakter przedmiotu swych badań. Mnożyć ślady, publikować dokumenty, zapisać, utrwalić - to cele o bezwzględnej nadrzędności. Przemienić teatr w książkę, rzecz przekształcić w słowo, w zamknięty system teatrologii. W tej sytuacji większa część naszych dokonań wydaje się dziś wiedzą „czystą", do niczego nieprzydatną, wykorzystywaną incydentalnie. Koncentracja na ochronie specyfiki przedmiotu badań, uczynienia zeń „rzeczy wyraźnej”, nie wymaga ani większego wysiłku, ani zaglądania poza etykiety przyjętych pojęć i terminów.
Niezadowolenie z takiego stanu rzeczy rodzi pokusę ucieczki z terytorium badań teatralnych, ale też dopinguje do poszukiwań własnych obszarów, choćby izolowanych wysepek odmienności. Sztuczne raje bywają jednak z reguły krótkotrwałe i nie ma metodologicznych wysp szczęśliwych. Idea rewolucji czy choćby tylko niedużego zamachu stanu nie jest pociągająca. Pozostaje zatem wiara w moc ewolucji, w pozytywne działanie jakiegokolwiek gestu otwarcia zamkniętego systemu.