bardziej mitycznej niż same mity. Nasza wiedza o mitach ma czterysta lat opóźnienia w stosunku do krytyki tekstów historycznych, choć ograniczająca tę wiedzę przeszkoda nie jest nieprzekraczalna. Nie idzie tu o przekroczenie jakichś naturalnych barier widzenia, o postrzeżenie odpowiednika podczerwieni czy nadfioletu w układzie barw. Byt czas, kiedy nikt nie umiał odczytać nawet prześladowczych zniekształceń naszej własnej historii. Jednakże w końcu nauczyliśmy się. Możemy ustalić datę tego osiągnięcia. Przypada ono na początek ery nowożytnej. Stanowi, jak sądzę, pierwszy etap procesu deszyfracji — procesu nigdy naprawdę nie przerwa-nego, lecz od stuleci drepczącego z braku orientacji co do drogi, jaką byłoby najkorzystniej obrać, oraz z braku dążności do objęcia także mitologii.
* * *
Teraz trzeba powiedzieć o podstawowym wymiarze mitów, prawie nieobecnym w prześladowaniach historycznych, o wymiarze sacrum. Prześladowcy średniowieczni i ery nowożytnej nie uwielbiają swoich ofiar, lecz tylko nienawidzą. A więc są one jako takie łatwo wykrywalne. Trudniej jest wykryć ołiarę w jakiejkolwiek istocie nadprzyrodzonej, która stała się obiektem kultu. Oczywiście sławne czyny bohatera przypominają niekiedy do złudzenia stereotypowe „zbrodnie" ofiar kolektywnej przemocy. Skądinąd podobnie jak te ofiary bohater pozwala się niejako wypędzić przez swoich, a nawet zamordować. Jednak ludzie mający pretensje do znajomości rzeczy, począwszy od Greków okresu późniejszego, a skończywszy na współczesnych hellenistach, zgodnie minimalizują te kłopotliwe komplikacje. Są to, jak mówią, jedynie szaleństwa młodości, mało znaczące w porównaniu z tak szlachetną i transcendentną karierą, iż przypominanie o nich świadczy o złym guście.
Mity eksudują sacrum i zdają się być nieporównywalne z tekstami, które go nic eksudują. Wyżej zasygnalizowane podobieństwa, choć lak uderzające, bledną wobec tej zasadniczej odmienności. Staram się wyjaśnić mity wykrywając w nich zniekształcenia prześladowcze znacznie radykalniejsze od zniekształceń prześladowców historycznych, przypominających sobie dokonywane przez siebie prześladowania. Jak dotąd moja metoda dawała pozytywne wyniki, gdyż w mitach odnalazłem — choć w formie mniej lub bardziej zdeformowanej — to wszystko, co jest obecne również w tekstach o prześladowaniach. Ale oto pojawiają się pewne trudności. W mitach jest sacrum, zaś w tekstach o prześladowaniu prawie go nie ma. Można by zadać sobie pytanie, czy nie umknęło nam coś istotnego. Nawet jeśli mitologia — mówią idealiści — podda się zrazu mojej analizie porównawczej, to i tak zawsze wymknie się „górnym wyjściem" poprzez sw'ój wymiar transcendentny.
Nieprawda. Można to udowodnić dwojako. Wychodząc od podobieństw albo różnic pomiędzy rozpatrywanymi przez nas dwoma typami tekstów, można literalnie wydedukować drogą bardzo prostego rozumowania zarówno istotę sacrum jak też jego niezbędność w mitach. Uczyniwszy to cofnę się do tekstów o prześladowaniach i wykażę, że wbrew pozorom przetrwały w nich ślady sacrum i ściśle odpowiadają temu, czego można się spodziewać od takich tekstów, skoro się w nich dostrzeże — co też uczyniłem — zdegradowane i na poły rozłożone mity.
Aby zrozumieć, czym jest owo sacrum, trzeba wyjść od tego. co nazwałem stereotypowym oskarżeniem, winą i pozorną odpowiedzialnością ofiar: trzeba na początku rozpoznać w tym prawdziwą wiarę. Guillaume de Macham szczerze wierzy w zatruwanie wody przez Żydów. Jean Bodin szczerze wierzy w niebezpieczeństwa, jakie czarownictwo może ściągnąć na Francję jego czasów. Nie musimy solidaryzować się z tymi wierzeniami, żeby uznać ich szczerość.
Jean Bodin nie jest bynajmniej mało inteligentny, a jednak wierzy w czarownictwo. Dwa wieki później ta sama wiara wywołałaby salwy śmiechu nawet wśród ludzi o ograniczonej inteligencji.
61