Kozacy i górale? Tak. To oni właśnie, obdarzeni szczegół I nym „instynktem niepodległości”, złożyli się wspólnie na mł I ny lud polskich romantyków. Odnajdziemy ich prawie wsę- I dzie tam, gdzie romantyzm chciał widzieć spełnione, dawne I bądź teraźniejsze, ideały życia ludowego i naturalnego, czucia I gminnego, bytu wolnego. Lud innych okolic, owszem, miał dla I romantyków swoje powaby, z niego wywodzić chcieli ogólno-l ludzkie i ogólnonarodowe normy etyczne, ale wtedy, gdy szło] zwłaszcza o wolność, swobodę, niezależność, dumę i niepod-1 ległość, to ich żywym ludowym wcieleniem stawali się-dziękiI „szkole ukraińskiej” oczywiście - przede wszystkim Kozacy.! A później także górale. Również krakowiacy.
Tak się szczęśliwie ułożyło, że w dziejach polskiego romanj tyzmu jeden i ten sam poeta przeszedł w swej biografii i w swą I twórczości drogę od Kozaków do górali. To Seweryn Goszczyn- J skL Z ponurego i gwałtownego „hajdamaki”, twórcy „pelnegs J kozackiej haraburdy” (to ponoć sąd samego Mickiewicza) ZambM kaniowskiego - przymuszony okolicznościami popowstaniowe go pobytu w Galicji-przedzierzgnął się w „ojcaetnografiiPod-j I hala” (A. Słapa), „poetyckiego Kolumba” Tatr (T. Pini): takffl monumentalnie ochrzczono za dziełko o nieprzepiaconęj zresztą .] wartości pt. Dziennik podróży do Tałrów. Droga ta wszakże nie była gładka pod żadnym względem. Mniej nas będą jednak in- l teresować same w sobie perypetie biograficzne Goszczyński* go, spiskowca przedlistopadowego, belwederczyka-powstańcu konspiratora galicyjskiego, bardziej zaś efekty literackie m działalności, spełnienia i niespełnienia twórcze.
Otóż sprawy się tak mają, że Goszczyński jawi się w nas* literaturze przede wszystkim jako twórca jednej z najświet-j
|lEn P°etyckich - ukraińskiego Zamku hanww-shego. Mniej natomiast jest znany fakt, że z inspiragi gór i gó-rali zaczął on pisać tatrzańską powieść poetycką pt. Kościelisko. Fakt ten zresztą musi być siłą rzeczy mniej znany, gdyż wymieniona „powieść” pozostała nieukończona. Jej pierwszą pieśń pt. Sobótka (nad Kościeliskiem pracował w czerwcu-paź-dziemiku 1832 oraz lutym-marcu 1833, jak świadczy Dńen-nik podróży do Tatrów oraz korespondencja1) opublikował Goszczyński w pierwszym tomie „Ziewonii” w roku 1834. Reszta- fragmenty wierszowane, notaty, wypiski, pomysły - pozostała w rękopisie.2 Kilkakrotnie do tego pierwotnego zamysłu Goszczyński powracał, ale nigdy go nie zamknął w postaci skończonego utworu.
Dlaczego? Oto pytanie, które nurtowało wielu krytyków i badaczy, z różnych powodów wyrażających żal, że literatu-\ rze polskiej brakuje tatrzańskiego dzieła poezji romantycznej,
wymarzona. Dlaczego? Zapytajmy jeszcze raz, mając poczucie, że odpowiedź na to pytanie może rozświetlić niektóre zagadki romantyzmu polskiego, a zwłaszcza już tajemnicę jogo stosunku do folkloru, do folkloru rodzimego, polskiego oraz folkloru obrzeży Rzeczypospolitej, pomoże zbadać mechanizmy romantycznych przedsięwzięć w tym względzie, trudności, wahań i decyzji. Dokonań i niedokonań.
Zanim przejdziemy do przeglądu dotychczasowych odpowiedzi na postawione przed chwilą pytanie, musimy jeszcze
I że romantyzm nie spełnił się w domenie, która była dian tak
Chronologią kształtowania się utworu zajął się wyczerpująco S. Pi-Pot. jKościelisko ” S. Goszczyńskiego. Powstanie i zakrój pomysłu,
*: Studia literackie, Kraków 1951, s. 209-228.
Część tych materiałów opublikował Z. Wasilewski w t. II Dziel zbio-"■■-ych Goszczyńskiego (Lwów 1911). Dokonał w nich arbitralnych skró*
powodując się - jak się zdaje - chęcią zatarcia śladów wahań poety, fsiecznotó widocznych w toku zmieniającej się koncepcji twórczej. Ni-$ty ^pewne już o nich byśmy się nie dowiedzieli (rękopis z archiwum ^Pperewflsldego został zniszczony w czasie wojny), gdyby nie przed-S. Pigonia, który w 1929 do studium Uwagi o genezie i zakroju ■kmelitka”^Goszczyńskiego („Pamiętnik Literacki”, t. XXVI, z. 1; póź-* Na uryżynach romantyzmu, Kraków 1936 oraz Studia literackie, ^przypi* 1) dołączył dodatek w postaci wiernego przedruku z rękopisu -;lwwanQ przez Z. Wasilewskiego części Notat do JCościeliskaH.