50 ZBIGNIEW POLAK
jako pionowa płaszczyzna. Nie można było jej przekraczać nie tylko na poziomie gruntu, ale i ponad nim, choćby przez wysunięcie nadwieszonego piętra. Budując dom należało go odsunąć od granicy na tyle, by nawet kapiąca z dachu woda spadała na własną działkę. W efekcie zajmujące frontowe części działek domy drewniane rozdzielone były tak zwanymi miedzuchami, o szerokości rzędu 3-4 stóp. Jeśli nawet zdarzały się sytuacje odmienne, jak na to wskazuje artykuł 95 gdańskiego kodeksu prawa lubeckiego z roku 1263, to i tak realizacja określonych tym artykułem działań prowadziła do powstania mie-dzucha (Domagała T. 2005). Pierwsze kamienice budowano zapewne w ten sam sposób jak domy drewniane, wszystkie cztery ściany jednocześnie i wszystkie na własnym gruncie. Jednak bardzo wcześnie i bardzo szybko upowszechnił się system ścian sąsiedzkich. Mur boczny kamienicy stawiano w nim na miedzuchu i w taki sposób, by sąsiad - po uiszczeniu połowy kosztów jego budowy - mógł mur taki wykorzystać jako ścianę swojego domu. Obustronnie zaopatrywano go więc w odsadzki stropowe, użytkowe wnęki, strzępia dla przewiązania ze ścianą tylną i haki na osadzenie zawiasów bram od frontu. Właściciele i samorządy miast popierały wznoszenie takich murów, bo pełniły one rolę ścian ogniowych. W najstarszym zachowanym wilkierzu Głównego Miasta datowanym po roku 1435, artykuł 46 określa szczegółowe warunki wznoszenia takich ścian (Gfinther 1905).Właścicielowi budynku współfinansowanie przez sąsiadów murów magistralnych jego kamienicy pozwalało w istotny sposób obniżyć koszty inwestycji (Polak Z. 1999, s. 203). Ponieważ cała wewnętrzna konstrukcja budynku opierała się na ścianach bocznych, można ją było w dowolnym czasie wymieniać i modyfikować, na żadne związane z tym niedogodności nie narażając sąsiadów. Jednocześnie jednak odsadzki murów najstarszych skłaniały do zachowywania w budynkach późniejszych narzuconych przez nie poziomów użytkowych. Poziomy te były niezależne od zmieniającego się poziomu otoczenia. W efekcie partery stopniowo stawały się piwnicami a piętra parterami, wejścia do piwnic trzeba było zaopatrzyć w wychodzące w ulicę szyje, a wejścia na drugą kondygnację w schody, powstawały przedproża i konieczna była przebudowa fasad (Kąsinowski A. 1997, s. 54-56).
System ścian sąsiedzkich prowadził też do upowszechnienia się sytuacji, o których nie zawsze pamiętają historycy architektury. Wystarczyło sąsiadowi kamienicznikowi zwrócić połowę kosztów budowy jego bocznego muru, by oprzeć na nim swój całkowicie drewniany dom. Drugą ścianę z cegły można było wznieść po wielu latach, w formie aktualnie obowiązującej. Jeśli obaj sąsiedzi byli właścicielami kamienic, wystarfczyło między nie wstawić własne drewniane ściany szczytowe. Na murowane można je było wymienić w dowolnym czasie. Wznoszenie budynków o murowanych ścianach magistralnych i szkieletowych szczytowych stało się w pewnym momencie normą, Antoni Kąsinowski wyodrębnił je jako „dom elbląski” (1997, s. 52). Równie powszechne było zapewne wznoszenie budynków o murowanej kondygnacji najniższej i szkieletowych wyższych. Z Kołobrzegu znamy też przykład murowanego budynku będącego formalnie oficyną boczną, a w praktyce stanowiącą tylny trakt szkieletowego domu frontowego. Wąskie przejście na podwórze wzdłuż jej ściany bocznej funkcjonalnie niczym nie różniło się od przechodu, biegnącego obok izby tylnej w rozwiniętej formie kamienicy średniowiecznej (Polak 1997, s. 162). Stopniowe wymienianie ścian drewnianych i szkieletowych na murowane spowodowało, że kamienica średniowieczna rzadko jest obiektem jednorodnym, takim, którego wszystkie cztery ściany powstały jednocześnie. Te złożone i często zmieniające się sytuacje nie ułatwiają interpretacji źródeł pisanych, są też trudne do uchwycenia w badaniach archeologicznych. W Kołobrzegu zdecydowana większość spośród ponad 70 kamienic średniowiecznych odsłoniętych w trakcie badań archeologicznych, miała ściany szczytowe wtórne w stosunku do magistralnych, ale tylko w jednej zachował się fragment pierwotnej szkieletowej ściany przedniej (Polak 1997, s. 156).