IRENEUSZ ZIEMI,%
świat w sobie bowiem z definicji może być nam dany wyłącznie za pośrednictwem świata dla nas. W takim jednak razie musimy się zgodzić, że jedyną dostępną nam bezpośrednio realnością pozostaje świat naszego doświadczenia, który mamy prawo potraktować jako syna nim tego, co rzeczywiste5. Wówczas zaś zarówno dla osób wierzy cych w życie wieczne, jak i niewierzących w nie świat ich doświadczeń nie będzie bynajmniej iluzją, lecz jedyną prawdziwą rzeczywistością. Skoro zaś tak, to można stwierdzić, że ten, kto wierzy w swoją nieśmiertelność, już przez sam fakt owej wiary nieśmiertelności rzeczywiście dostąpił.
Co więcej, ewentualne uznanie wiary w życie wieczne wyłącznic za subiektywną iluzję przywołuje omawiany wcześniej kłopot i rozstrzygnięciem, kto miałby tę iluzję zdemaskować. Jeżeli ktoś, kto sam w życie wieczne nie wierzy, to będziemy mieli do czynienia nic z obiektywną falsyfikacją czyjejś iluzji, lecz z zastąpieniem jednego subiektywnego świata innym światem subiektywnym. Jeśli zaś de-maskacji iluzji nieśmiertelności miałaby dokonać osoba wierząca, to musiałaby najpierw swoją wiarę porzucić, wówczas jednak nie mielibyśmy do czynienia z wiarygodną procedurą falsyfikaćji, lecz co najwyżej z nagłym nawróceniem na inny obraz świata. Tak samo jednak, jak nie może być porozumienia między człowiekiem, który na dwuznacznym rysunku widzi kaczkę (nie mogąc dostrzec królika), a człowiekiem, który widzi wyłącznie królika (nie mogąc dostrzec kaczki), tak też nie jest możliwe, by ten, kto doświadcza swego żyda jako wiecznego, dostrzegał równocześnie swoją skończonośći śmiertelność. Nie ma jednak żadnych podstaw, by jednemu z tych ludzi (czy to wierzącemu, czy niewierzącemu) imputować złudzenie tylko dlatego, że treści ich doświadczeń są różne. Złudzenie to ma zresztą charakter wyłącznie relatywny; wiara jest bowiem iluzją nie w sensie obiektywnym, lecz jedynie z perspektywy niewiary. Iluzji tej przecież, jak już podkreślaliśmy, nie można zdemaskować z wnętrza samej wiary; dopóki bowiem trwa wiara w życie wieczne, człowiek żyje tak, jakby już wieczność osiągnął. Z tego powodu można powiedzieć, że wiara w życie wieczne nie jest falsyfikowalna (jeżeli jest
5 To prowadzi, paradoksalnie, do wniosku, że naiwny realizm (epistemoloaifllf i metafizyczny) nie musi się różnić od idealizmu.
TEMAT MIESIĄCA ............................... 1 2
iluzją, to iluzji tej nie da się nigdy obalić), natomiast niewiara w życie wieczne okazuje się nieweryfikowalna (jeżeli jest prawdą, to nigdy nie będzie jej można potwierdzić). W jednym wszak i drugim przypadku nie będzie istniał podmiot zdolny tych procedur dokonać; jeżeli więc śmierć oznacza kres istnienia, to ani wierzący nie sfalsyfikuje swej wiary, ani też niewierzący nigdy ostatecznie nie potwierdzi swojej niewiary. Jeżeli natomiast śmierć nie jest kresem istnienia, to wiara w życie wieczne mogłaby zostać pozytywnie zweryfikowana (potwierdzona), niewiara natomiast mogłaby zostać sfal-sy fi kowana (obalona). W takim jednak razie sugestia, jakoby wiara w życie wieczne była zwykłą iluzją, okazuje się bezpodstawna.
W odpowiedzi na omawiany zarzut można byłoby też argumentować, że nawet jeśli wiara w życie wieczne jest iluzją, to nie musi jeszcze z tego powodu być uznana za zło. Zakładając wszak, że śmierć stanowi definitywny kres ludzkiego istnienia, można dowodzić, iż czekająca nas nicość (jako brak wszelkich doświadczeń) bynajmniej nie będzie dla nas czymś złym6. Przeciwnie, tak pojętą nicość mielibyśmy wręcz prawo potraktować jako formę wiecznego odpoczyn-k u danego nam po trudach i cierpieniach życia. Inaczej mówiąc, nicość byłaby swoistym wiecznym pokojem dla wszystkich, którzy zostali boleśnie doświadczeni przez los w życiu ziemskim i dla których nie istnieje możliwość żadnej formy dalszego istnienia po śmierci7. Jedną z form takiego odpoczynku mogą być również niektóre doktryny panteistyczne, oferujące człowiekowi definitywne wygaśnię-
65
Teza ta była głównym argumentem Epikura w próbie wykazania, że lęk przed śmiercią jest irracjonalny. Wcześniej podobnego argumentu użył Sokrates (przynajmniej jeśli wierzyć Platońskiemu dialogowi Obrona Sokratesa), formułując swoisty zakład: albo po śmierci istnieje życie wieczne (i wtedy czeka nas wieczna szczęśliwość), albo śmierć oznacza kres istnienia (i wtedy nie będziemy doświadczali żadnego zła).
7 Do takiego wiecznego pokoju, który daje śmierć, zdawał się tęsknić Hiob. Por. M. C. Wensing, Śmierć i przeznaczenie człowieka według Biblii, tłum. E. Zielińska, Warszawa 1997, s. 38. Wprawdzie w myśl starożytnych wyobrażeń izraelskich śmierć nie oznaczała nicości, a jedynie dalsze, oddzielone od Boga trwanie w Szeolu, jednak w słowach Hioba daje się zauważyć swoistą nostalgię za śmiercią właśnie jako formą odpoczynku i pokoju: „Czemu nie umarłem w łonie matki albo nie zginąłem, gdym wyszedł z jej łona? Czemu przyjęły mnie dwa kolana i dwie piersi, aby mnie wy karmić? Teraz leżałbym i trwałbym w spokoju, spałbym i odpoczywałbym sobie...” (Jb 3, 11-13.). Podobne przykłady możemy odnaleźć w dziełach literackich, chociażby w Mistrzu i Małgorzacie Michaiła Bułhakowa, gdzie, w nagrodę za trudy żyda, bohaterom dana jest śmierć jako wieczny odpoczynek. Do takiego stanu wiecznego pokoju zdawał się także tęsknić Hamlet.