TEMAT MIESIĄCA
TEMAT MIESIĄCA
Każda utrata jest dla zmartwychwstania Z Jeanem Vanierem rozmawiają Wojciech Bonowicz i Łukasz Tischner
Tajemnica śmierci polega na tym, że jakoś musimy być oczyszczeni, odarci z zewnętrznych warstw, aby wyłoniła się osoba. Zmartwychwstanie to wyłonienie się osoby. Wierzchnie warstwy cebuli muszą być zdarte.
Czym jest starość? Jak ją Pan przeżywaf
JEAN VANIER: Historia każdego z nas sprowadza się do tego, że rodzimy się w słabości i umieramy w słabości. Nawet w naszych genach jest zapisane, że mamy dojrzewać i niknąć. Gdy dojrzewamy-dojrzewamy do odpowiedzialności, gdy odchodzimy — dojrzewamy do utraty odpowiedzialności. U naszego kresu potrzebujemy pomocy innych.
Przez wiele lat byłem odpowiedzialny za mój dom wspólnotowy w Trosly - musiałem rozwiązywać konflikty, borykać się z trudnościami. Dziś nie mogę pracować jak dawniej. Mam 70 lat, nie ciążą już na mnie w naszym domu żadne obowiązki, poza jednym: że mam ich nie mieć... Służę tylko radą i jest mi z tym bardzo dobrze.
Kiedy ludzie zaczynają myśleć o mnie z troską, czuję, że dzieje się coś nowego. Teraz, kiedy jestem słabszy i inni widzą moją słabość, pełniej doświadczam, czym jest komunia. Bo kiedy dysponujemy siłą, nie wiemy, czym ona jest. Oczywiście władza czy autorytet
I mogą wyrażać się w sposób uprzejmy i potrafią budować jedność, I niemniej prawdziwa komunia wyklucza siłę. Tajemnica słabości po-I legana tym, że to ona sprawia, iż jesteśmy razem. Fundamentem I każdej wspólnoty, każdej rodziny jest wezwanie: „Potrzebuję cię, nie I mogę tego zrobić sam”. Czyli słabość jest warunkiem bycia razem.
Jestem dziś na etapie, kiedy nie mam obowiązków, ale mogę mó-I wić. Następnie wkroczę w etap, kiedy nie będę już mógł mówić - wy-I Idadać, udzielać wywiadów... Potem przyjdzie czas odchodzenia. Kie-I dyś powiedziałem, że mam nadzieję, iż moje odchodzenie potrwa dłu-1 żej i nie będzie zbyt gwałtowne. Bo jeśli umrę zbyt szybko, to w mojej I wspólnocie, w której pozostaję już od 42 lat, szok może być zbyt wiel-I Id. Więc powinienem przejść długą, przewlekłą chorobę.
I Czyli oddalać się stopniowo... Czy o to się Pan modlił
I Tak. Chociaż chodzi nie tyle o przewlekłą chorobę, ile raczej o to, I żebym za kilka dni nie rozbił się w samolocie relacji Warszawa-I Paryż... (śmiech)
I Żyje Pan we wspólnocie, wśród przyjaciół. Ale wielu ludzi odczuwa I głęboką samotność - nie mają obok siebie żadnej wspólnoty, rodziny,
I bliskich. Oni najczęściej odczuwają zależność od innych jako upoko-I rżenie.
I Kiedy człowiek czuje, że nikt go nie potrzebuje, wtedy pojawia się I depresja. A co możemy powiedzieć ludziom w depresji ponad to, że I ich rozumiemy? Jeśli coś się nie zdarzy, ktoś nie powie: „Potrzebuję I cię, proszę, żebyś się za mnie pomodlił”, niewiele możemy poradzić.
I Owszem, człowiek w depresji może poczuć, że wciąż potrzebuje go I Bóg. Ze nie tyle sam ufa Bogu, ile raczej Jezus ufa jemu. Potrzebuje-I my siebie nawzajem: Bóg potrzebuje nas, my potrzebujemy Jego. Ale I jak pomóc ludziom samotnym dojść do tego punktu? Nie wiem. Po-I mocą mogą być ludzie z parafii czy innej wspólnoty, którzy będą I odwiedzać osoby chore i w podeszłym wieku, by powiedzieć im:
I potrzebuję cię. To jest coś fundamentalnego, bo kiedy czujemy, że I nikt nas nie potrzebuje, doświadczamy śmierci.
89