\N
-TAJNIKI WARSZTATU
dzi o wypadek śmiertelny; ekstremalnego charakteru zdarzenia wymaga bowiem napięcie dramatyczne wykreowane poprzez konfrontację wiedzy z niewiedzą. Można powiedzieć, że przygotowany został dramat komunikacyjny - lecz nie ze względu na obecność motywu komunikacji drogowej, a dlatego, że opowiada o komunikacji międzyludzkiej, obiegu informacji, ułomności porozumienia, wreszcie — o konflikcie codzienności i anomalii. Podobnie jak w Piosence o końcu świata Miłosza — katastrofa współistnieje tu z sielanką dnia powszedniego, jakby te dwa równoległe wątki toczyły się w odrębnych, niepowiązanych ze sobą strefach rzeczywistości.
Fenomenologia zdarzenia wielokrotnie była przedmiotem rozważań Szymborskiej, która jeden ze swych zbiorów zatytułowała Wszelki wypadek. Pisała już o faktach przeoczonych (Miłość od pierwszego wejrzenia), zapomnianych (Dnia 16 maja 1973 roku), wreszcie - zaledwie możliwych a niespełnionych (Dworzec). Tu zastanawia się nie tyle nad filozofią przypadku i losowego udziału jednostki w jakimś zdarzeniu, ile nad fenomenem czasoprzestrzeni. Wypadki równoczesne (dobre lub złe) oddziela od siebie przestrzeń i to ona uniemożliwia udział w zdarzeniu szczęśliwym, ale zarazem chroni przed uczestnictwem w nieszczęściu (Wszelki wypadek). Wiedzą lub niewiedzą o faktach sterują natomiast środki przekazu informacji, które ten dystans łatwo pokonują i mogą dowolne zdarzenie przybliżyć milionom odbiorców albo skazać na niebyt.
O wszystkim decyduje aktualny stan świadomości, a więc kluczowa jest kwestia wiedzy o fakcie. Dotyczy to nie tylko katastrof I nieszczęść, ale i wydarzeń szczęśliwych: ktoś, kto wygrał milion w lotka, ale nic o tym nie wie i, załóżmy, jakimś zrządzeniem losu nigdy już nie zostanie powiadomiony, ten nie przeżyje żadnej radości, a jego sytuacja subiektywnie się nie zmieni. Nie tylko „przydział” zdarzeń, jakimi obdarza los, ale właśnie wiedza o nich podlega często kapryśnej, nieracjonalnej dystrybucji. Czasem akurat fakty, które najbardziej nas dotyczą, pozo-stają poza naszą świadomością, natomiast inne, takie, w których nie jesteśmy aktorami, świadkami, bohaterami ani ofiarami, są nam gwałtem uprzytomnione. Jeden z wierszy Stanisława Grochowiakazcyklu Haiku-ima-ges, zatytułowany Konający, prezentuje właśnie erupcję informacji:
Miasto krzyczy
Rozpaczliwa syrena karetki pogotowia Dziewczynka w zielonym berecie wrzuca list
do wuja w miejscowości Greenwich
Miasto najprędzej, choć mimochodem, zostaje powiadomione o jakimś nagłym wypadku (może zawale serca), natomiast losy wysłanego listu pozostają niepewne i wiadomość będzie opóźniona - choć zarazem „przyśpieszona” o jedną godzinę, dzielącą strefy czasowe: środkowoeuropejską od zachodnioeuropejskiej, dla której punktem odniesienia jest właśnie przebiegający przez Greenwich południk 0. Tymczasem przez obydwie półkule naszej planety przebiegną zapewne miliony informacji, które dla większości odbiorców pozostaną „bezużyteczne”.
W tym kontekście nasuwa się pytanie o sens romantycznego „cierpienia za miliony”, a za współczesną jego postać można uznać bierny odbiór telewizyjnych wiadomości. Każdy dzień dostarcza bowiem sporą dawkę informacji o wypadkach, katastrofach, kataklizmach, zamachach terrorystycznych, wojnach, śmierci, okrucieństwie, przemocy. Komunikaty te powinny wzbudzać empatię (inną niż wenezuelski melodramat), poruszać naszą wyobraźnię i sumienie, wzbudzać współczucie i solidarność z ofiarami. Doświadczenie uczy natomiast, że to niemożliwe, gdyż taki nadmiar bodźców działa na odwrót: powoduje raczej nasze przyzwyczajenie, uodpornia i zobojętnia na rzeczywistą grozę świata - która zresztą musi konkurować ze sztucznym horrorem filmów fabularnych.
Imperatyw powszechnego współodczu-wania zdarzeń bliskich i najodleglejszych
6/2007