na dziś, aiści nie heroicz-jpne nie nek dla >ku 1905 alcie jenie drani historii swój yobrażni krytyka % a któ-tc gdyby ury poi-
a scenie LEJT-a rrtcu^l/ tozdro«z-— ejyzal-
nie chcąc? - dopomóc pancernikowi, ostrzec
jego załogi. EEJTN ANT SZMIDT: Nic mam
^toiatła, żeby mu rozjarzyć - nic mon sił,
aby Cro toydobyć; W' I1L.3HL EIL.1ME TON: Ckeia-
żeby utonął ten Miłujący: EEJTTNANT
SZMIDT; CJ^cialem. sj?rau?ćl2ń*5 słoma Parnia,
Miłość niydy nie umiera - choć słońca
^yas?M|/... W IŁff £7L« Af TON: Tu leci pancer-
wik - rozbije się na tej rafie! EE-JTN ANT
&Z2MIDT: W oła na szra bytoa nieoceniona -
2: o a sitem płomień. (Widać to -mroku /crtoa to 2/ re/iektor ICniazia .Z^cztioTzz/ciTzez .1 A/ ?zszrf się rozbić o tę raf*?. Jakiej: imi<? jej? W/D//£7£.AI TON: Niewiadome. Z—EJTNANT SZJVIIE>Tz
Widzę to tej skale rnipające śu>iatlo - Co Jest
Tnalzł Bóp Dalajlama - Jakie Jest i-mie jeoo?
WTDMEDll* TON: Sumienie 25>.
Jak na egzaminowanie szatana z katechiz-mu» wynik jest wcale nierfy. To on ostrzega. co grozi pancernikowi; i on stawia kwestię sumienia wyżej niż kwestię Miłości, którą Szmidt pragnie ni oj ako zweryfi kować, kryjąc
--— — * onzji rvtafnmł »