nierównymi partnerami. Na to pytanie nie było — i do dziś nie I ma —-dobrej odpowiedzi. Surowieckiego i jego współczesnych doktry- I na klasyczna skłaniała do odpowiedzi pozytywnej: tak, jest możliwa i obustronnie korzystna. Ale doświadczenie od tej odpowiedzi od- I wodziło. Stąd wyraźne w tym tak ważnym przedmiocie niekonsek- I wencje.
Z jednej więc strony sama natura, żadnego kraju nie opatrzywszy we wszystkie potrzebne zasoby, mieć chciała, aby narody „zbliżały się ustawicznie do siebie i kojarzyły dla wzajemnej pomocy”. Jak w każdym z osobna wziętym społeczeństwie pomyślność wszystkich klas i zawodów wzajem od siebie zależy, tak też pomyślność jednych narodów wpływa na pomyślność innych, czego pojąć nie potrafią ci rządcy świata, których fałszywa polityka opiera się na przywidzeniu,
,;że naród jeden nie może inaczej budować własnego szczęścia, tylko | na ruinie drugiego”36. Wszystkie dobra, towary i pieniądze tam przepływają, gdzie bardziej są pożądane i w Wyższej cenie i ruchu takowego j żadną miarą tamować nie należy: kupiec ma mieć zupełną „wolność kupczenia”, a konsument swobodę wyboru między krajowym a zagranicznym produktem. Jeżeli konkurencja zagraniczna szkodzi niekiedy rękodzielniom krajowym, to znak, że te „są albo zaniedbane, J albo nie w swoim miejscu założone” Wolny handel międzynarodowy 1 jest tedy naturalnym regulatorem podziału pracy, ustanawiając naj-korzystniejszą dla wszystkich specjalizację wytwórczą37.
Wystarczy jednak przewrócić parę kartek dzieła Surowieckiego, by inne całkiem dopatrzyć niepokoje i przestrogi. Oto okazuje się, że „z wszystkich przeszkód tamujących przemysł rękodzielny konkurencja może być najniebezpieczniejszą”, ba! może się nawet stać okropną plagą uniemożliwiającą wręcz rozwój gospodarczy. „Staraso-, wany przewagą sąsiada, słabszy nie ma już natenczas dla siebie innego I ratunku jak tylko albo natężyć zarazem całe swoje siły dla postawienia się z nim na równowadze, albo patrząc ze smutkiem na ruinę własnego I przemysłu poddać się na łaskę pod twarde jego jarzmo i płacić mu I z reszty niknącego codzień funduszu wieczną daninę”. Oto więc I łatwy do przewidzenia los narodów wyłącznie rolniczych, które i sobie, I i innym mają do zaoferowania jedynie surowe płody, a wszelkie wy- I roby kupować muszą od obcych: „Naród zaniedbujący opatrywać się I
“ Ibidem, 1.10)-104.
90 V Ibidem, ».J 15,138:
w wyrobione potrzeby z płodów własnej swej ziemi traci niepodległość i musi zawisnąć od tych, którzy mu ich dostarczają” .
Wolna międzynarodowa wymiana jest tedy błogosławieństwem i przekleństwem. Trzeba się jej ochoczo podporządkować i trzeba się jej przeciwstawić. Znamy dobrze ten węzeł sprzeczności, do dziś nie rozplątany. U progu XIX wieku, kiedy proces tworzenia się światowego rynku kapitalistycznego ledwie się rozpoczynał, Surowieckiemu ten jeden tylko dylemat zamglił jasny widnokrąg przyszłości. Ale w końcu rozstrzygnął konflikt w duchu liberalnym, odradzając stanowczo rządom krajów ekonomicznie słabych uciekanie się do prohibicji lub protekcji celnej. Tymi bowiem sposobami łeczy się — dowodził — objawy, nie zaś przyczyny słabości przemysłu wewnętrznego i chociaż konkurencja silnych jest szkodliwa, odpieranie jej na granicach państwa okaże się jeszcze szkodliwsze, bo ścieśni konsumpcję i handel i w końcu samym rękodzielniom nie wyjdzie na korzyść. Przecież nie znaczy to, iżby radził rządowi Księstwa czekać z założonymi rękami, aż się przemysł polski sam naturalnym sposobem rozwinie albo i nie rozwinie. „Czujna opieka rządowa” jest istotnym członem programu, wszelako instrumentem tej opieki mają być nie zakazy, monopole i cła, lecz działania konstruktywne, pobudzające akumulację i wytwórczość . W tej mierze idzie Surowiecki tropem nie Smitha, lecz starszych industrialistów polskich.
Dwie sprzężone ze sobą funkcje przeznacza Surowiecki rządowi: można je nazwać korekcyjną i inwestycyjną. Jeśli więc któraś z istotnie nieodzownych dla kraju gałęzi przemysłu nie może sprostać konkurencji tańszych czy lepszych towarów zagranicznych, to ten właśnie przemysł selektywnie potrzeba ratować ulgami podatkowymi albo i wręcz wsparciem skarbowym. Wczesna to, w szczegółach nie dopracowana, a jednak w przyszłość wybiegająca myśl o wykorzystaniu aparatu fiskalnego do planowego regulowania rozwoju gospodarstwa narodowego i jego branżowej struktury. Znamienne przy tym, że Surowiecki domaga się pomocy rządu i skarbu dla rzemieślników, przemysłowców i kupców, ani słowem nie wspomniawszy właścicieli ziemi.
Żądanie,.aby państwo ze środków publicznych inwestowało w bu-^dowę i utrzymanie szkół rzemieślniczych, dróg i kanałów, a wreszcie fabryk, nie było — jak widzieliśmy — pomysłem nowym. Godne
38 Ibidem.*. 74,81,83.
39 Ibidem, *. 78, 84-90.
91