o. Józef M. Bocheński
nie jest miłe, ale jest prawdziwe i na to już nie ma rady. Te uwagi wystarczą może, aby przekonać o konieczności tworzenia polskiego katolicyzmu.
Pozostaje sprawa jego treści. Rzecz jest oczywiście złożona, niemniej kilka zasadniczych punktów podać można już teraz. Zdaje mi się więc, że polska doktryna katolicka musiałaby być przede wszystkim militarystyczna, powinna kłaść ogromny nacisk na cnotę męstwa i konieczność walki orężnej w obronie życia i wiary. Nie można przecież pisać etyki w ten sam sposób dla Holendrów i dla Polaków - cnoty wojenne muszą zająć w ostatniej dużo więcej miejsca niż w pierwszej. Nie tylko jednak w podręcznikach musimy się różnić od innych. Trzeba by pod tym względem prowadzić myśl katolicką naprzód. Mnóstwo zagadnień dotyczących wojny jest jeszcze nieopracowanych. Polacy zdają się być powołani do przedyskutowania ich i opracowania - wszak ci, którzy często nie chcą w ogóle w wojsku służyć, dla spraw wojny zainteresowania mieć nie mogą.
Postawmy sobie pytanie: jaką rolę odegrała Polska w chrześcijaństwie w ciągu ubiegłych wieków i jaką rolę wypadnie jej wykonać w przyszłości? I tu znowu, odpowiedź nie nasuwa trudności: byliśmy i jesteśmy bastionem chrześcijaństwa na Wschodzie. Broniliśmy Zachodu przeciw Tatarom, Turkom, schizmatykom i komunistom. Da Bóg, będziemy bronili go jeszcze. Taka była treść i sens naszej roli w Europie. Nic dziwnego, że pod wpływem tego zadania nasza psychika ukształtowała się inaczej niż psychika Francuzów. Mając do czynienia z przeciwnikami, od których dzieliła nas i dzieli przepaść kulturalna, rozumiemy znacznie lepiej niż inni konieczność walki. Cała nasza historia, krwawe i bolesne dzieje zmagania się z przeważającym zawsze wrogiem, nauczyła nas, że wobec niego śmiesznym byłoby bawić się w sentymenty. Krzyż i miecz prowadziły Polskę przez dzieje. Nie umieliśmy i nie potrafimy tych dwóch rzeczy oddzielić To jest fakt Mówić Polakowi, że powinien bojkotować służbę
Szkice o nacjonalizmie
wojskową, głosować za ograniczeniem armii, za usunięciem mniej humanitarnych środków wałki, znaczy tracić czas na próżno Mamy już psychikę tak zbudowaną przez historię Nie wchodzę teraz w to, czy taka psychika jest „chrześcijańska” czy nie; stwierdzam po prostu zjawisko psychiczne, nic więcej.
Długie prześladowania, któreśmy wycierpieli równocześnie za Wiarę i Ojczyznę, wspomnienie walk, które były zawsze wojnami religijnymi, aż do 1920 roku włącznie - sprawiły, że w naszej myśli pojęcia narodu i katolicyzmu są nieoddzielne. Przez długi czas płwano z zaciekłością na hasło „Bóg i Ojczyzna” Niesłusznie Bo wykorzenić je z duszy Polaka byłoby bardzo trudno - zbyt wiele wieków złożyło się na spojenie tych dwóch pojęć. I dlatego, kiedy Francuz wzdraga się na myśl o tym skojarzeniu, dla nas jest ono czymś zupełnie naturalnym i zrozumiałym
Mało narodów wycierpiało tyle za swój język, swoje obyczaje i wiarę, ile myśmy wycierpieli W rezultacie, jesteśmy wszyscy nacjonalistami. Trudno i darmo, można teoretyzować jak się chce, ale - powiedzmy to raz jeszcze - aby wykorzenić nacjonalizm z naszych dusz, trzeba by znowu wieków. Międzynarodówka jest dla nas zrozumiała o tyle tylko, o ile nie znosi narodu Najwspanialszym dowodem potęgi tego nacjonalistycznego instynktu jest powrót do myśli narodowej wszystkich bez reszty, po nieudanej i zapewne me szczerej próbie robienia „ideału państwowego”. Taki ideał jest możliwy we Francji, może w Anglii, czy gdzie indziej Nie u nas: my jesteśmy - to znowu fakt psychologiczny i socjalny - narodowcami Bez względu na to, czy jesteśmy w obozie rządowym, czy w opozycji, czy hołdujemy zasadom konserwatywnym, liberalnym czy socjalistycznym
Trzeba zdać sobie sprawę, że z tymi faktami katolicyzm polski się liczyć musi. Jeśli się z nimi pogodzić me potrafi, powinien zacząć długotrwałą i mozolną pracę nad rozbijaniem owego nastawienia psychicznego, o którym mowa: trzeba zacząć tłumaczyć ludziom, ze me
57