cjaliści od nauczania, są natomiast odpowiedzialni za efekty kształcenia. Taki podział kompetencji, choć bardzo sztuczny; jest wygodny, gdyż zawęża zakres odpowiedzialności obu partnerów opisywanej relacji. Nie służy jednak dobru dziecka. W dłuższej perspektywie nie jest też korzystny ani dla rodziców, ani dla nauczy cieli. Pozbawia ich bowiem możliwości koordynowania swoich poczynań i wzajemnego wsparcia.
Argyie \Ł Babiuch 1 nik F 3 Benjaraa*
W rezultacie wielu rodziców i nauczycieli samotnie boryka się z trudnościami, bojąc się kryty ki i negatywnej oceny oraz obwiniając się nawzajem za niepowodzenia dziecka. I jedni i drudzy zamiast wsparcia odczuwają lęk przed oceną, zamiast satysfakcji z sukcesów dziecka - poczucie niedoceniania i tego, że ich zasługi są zawłaszczane przez drugą stronę.
Potraktowanie postulatu współpracy między rodziną a szkołą nie jako martwego zapisu, lecz jako dyrektywy do działania może przynieść wiele korzyści w szystkim stronom. Dzieci otrzymają lepsze wsparcie i pomoc ze strony rodziców, będą poddawane bardziej spójnym oddziaływaniom. Rodzice zyskają większe poczucie wpływu na edukację, pełniejszą wiedzę o szkolnym funkcjonowaniu dziecka, niezbędną do bardziej skutecznego kierowania jego kształceniem i pomaganiu mu w pokonywaniu trudności, oraz wsparcie ze strony nauczycieli. Ci ostatni zaś upewnią się, że robią coś naprawdę ważnego, pożytecznego, wartościowego i zasługującego na szacunek. Dzięki temu łatwiej im będzie znosić doraźne niepowodzenia, walczyć z poczuciem zniechęcenia, zmęczenia i beznadziejności.
Karoka
Lisa—.