32
I na nas także spada cząstka tych wspaniałych owacyj.
Flaga Yirgo zniża się i podnosi, a jednocześnie otacza nas orszak szalup i łodzi. Wielka ilość statków towarzyszy okrętowi; na niektórych m.uzyka grać zaczyna i posuwamy się naprzód. Publiczność postępuje za nami brzegiem.
Pomiędzy małemi łódkami, zbyt ściśniętemi między sobą, zdarza się parę wypadków, ale na szczęście bez poważniejszych następstw.
Słońce wspaniałe! Niebo przybrało odświętną szatę, jakby pragnęło zachęcić odważnych podróżników, jadących na podbój krain biegunowych...
Otóż i jesteśmy na pełnem morzu.
O godz. 1-ej zbieramy się na tylnym pokładzie i zaczynają się zaznajomienia.
Pan Andree, były uczeń wyższej szkoły politechnicznej w Sztokholmie, dyrektor biura patentowego, dowódca wyprawy;
P. Ekholm, doktór fizyki, naczelnik biura meteo-rogicznego w Sztokholmie;
P. Strindberg, wychowaniec uniwersytetu w Up-sali, docent „Uniwersytetu wolnego“ w Sztokholmie;
P. Swante Arrhenius, hydrostatyk, profesor fizyki;
P. Grumberg, przyrodnik z wyższej szkoły w Sztokholmie;
Doktór Karol Ekelund, lekarz naszej wyprawy;
Kapitan Hugo Zachau, komendant Virgo, który zwykle prowadzi statki między Gothenburgiem a portem angielskim Hull.
Nie zapomnijmy także o pokojówce Karolinie, rzetelnej szwedce z ładnym białym czepeczkiem na