67
się nieszczęśliwi, niezadowoleni w tym samym stopniu, w jakim oddalają się od naturalności i prostoty, a szukają zadowolenia w ułudnej gonitwie za mamoną. Dusza ludzka zawiedziona, nieraz oszukana, poczyna tęsknić za rajem utraconym. Kto może, usuwa się od wrzawy życia codziennego, szuka odprężenia nerwów, ucieka z wielkich, hałaśliwych ruchu nowoczesnego centrów do samotnej doliny górskiej lub do uroczego zacisza, dokąd nie dochodzi dym kominów fabrycznych, ani przeraźliwy świst samochodów, ani zgrzyt twardej walki życiowej. Tu, w zapadłej wiosce wśród gór, w samotnej kolibie lub w czarownym zakątku przyrody znajduje spokój pożądany, rozkoszuje się naturą otaczającą go i utwierdza się coraz mocniej w przekonaniu, że zwykłe jego życie ze swoim konwenansem, swojemi formami i potrzebami w przerażający sposób przypomina klatkę o kracie żelaznej, w której jako biedna ofiara jest pozbawiony swobody, wolności i szczęścia. Tu — zdała od zgiełku świata, znaleźć jeszcze można naturalność, szczerość, prostotę, ukojenie dla przemęczonej duszy.
Gonitwa za zyskiem i co za nią idzie — utrata wyższego polotu i zdolności do dążeń idealnych zaraziła także wielu myśliwych. Iluż dziś ,,nemrodów‘‘, co utraciło zdolność odczuwania pierwiastków idealizmu i poezji, tkwiących w zdrowem pojęciu myśliwstwa! Miarą ich poczynań stał się pieniądz, zysk. Mnóstwo „myśliwych" w zwierzynie widzi tylko łup, źródło zarobku. Rozwielmożniło się nędzne gospodarstwo łowieckie, i siało się podobne do wyjałowionej roli, której się nic nie daje, a od której się wszystkiego żąda. Rznie się bez miłosierdzia, co pod lufy przyjdzie, bez względu na rodzaj i łowność zwierzyny, zostawia się bez miłosierdzia opłakanemu losowi postrzałki, bo... któżby tracił czas na odszukanie chorego zająca, zlotkowanej kuropatwy, zbar-czonej kaczki — śmieszne!
W taki sposób uprawiane myśliwstwo zatraca swój charaktęr istotny, a stacza się do poziomu ordynarnego wprost geszefciarstwa.
Inny typ przedstawia „nernrod", który goniąc wiecznie za interesami, od czasu do czasu puszcza wodze swej manji strzeleckiej, jaką nasycić może tylko w rodzaju łowów, gdzie nadarzą się sposobność do mnogich strzałów. Wybiera się więc na kuropatwy naprzykład.
Nastawia na minutę budzik, aby się na pociąg nie spóźnić. Z gorączkową nerwowością rozpoczyna polowanie. Galopem prawie okłada pole — trzeba przecież wyzyskać czas. Sześciostrzałowy browning straszliwe czyni spustoszenie między spotkanemi stadkami. Czasem padają dwie, trzy sztuki na jeden strzał; dwie znalazł, trzeciej niema. No, trudno — tylko jeszcze godzina czasu — więc dalej. Zrywa się poje-dyńcza kura; ledwie zdołała wzlecieć nad łętami kartofli, już strzał ją
5*