W Płocku Morykoni pozostawił po sobie trwałą pamięć, jako założyciel oraz faktyczny twórca i kierownik Towarzystwa Naukowego, powstałego w tem mieście w 1820, i Towarzystwa Miłosierdzia. Morykoni kierował pracami Towarzystwa Naukowego, wkładał w nie swą duszę i gdy zmarł w r. 1830, działalność Towarzystwa wraz z nim zgasła. Jako rektor w Płocku przyniósł szkolnictwu miejscowemu nieocenione zasługi.
Z autobiografji Morykoniego, napisanej dla Komisji Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, dowiadujemy się bliższych danych z życia tego skromnego, lecz jakże pożytecznego i zasłużonego męża. Urodzony 2 września 1774 we wsi Wełczu, województwa krakowskiego, jako syn Jakóba Morykoniego, cześnika podlaskiego i Marjanny z Wisłockich, po ukończeniu Szkoły Przygłównej krakowskiej słuchał wykładów w Akademji lwowskiej. Z czasów szkolnych zachował gorącą wdzięczność dla Adama Smolikow-skiego, z którym pracował później w Lublinie, gdzie zawiązały się pomiędzy nimi stosunki szczerej przyjaźni na terenach szkolnym i lożowym.
„Różne okoliczności — pisze Morykoni w swej autobiografji — a najwięcej zwrot myśli na sposobność zwiedzania obcych krajów, która mnie przy ukończeniu szkoły krakowskiej omyliła, kazały się chwycić projektu wyjazdu zagranicę do Polaków, tam bawiących. Projekt ten był za śmiały w tamtych czasach; wyjechałem przecie, a przymuszony z drogi cofnąć moje zamiary, nie wracałem już do domu, widząc konieczność szukania sposobu utrzymywania się bez ciężaru familji, zajechałem więc w lubelskie z zakryłem nazwiskiem ojca pod przybrane imię jednej z moich babek. Stąd przeto znany byłem jako „Sarbiewski”, kiedym zaczął pełnić obowiązki nauczyciela publicznego i dopiero w roku 1812 znowu mnie Morykonim publicznie nazywać zaczęto, kiedym się zaczął podpisywać, jak jest w samej rzeczy „z Sarbiewskich Morykoni”. W lubelskie przeniosłem się dlatego, że tam była uboga familja mojej żony i że tam miałem korespondującego zawsze ze mną ks. Wedykowskiego”.
Dla babki Kajetana odpowiednie było podpisywanie się „z Sarbiewskich Morykoni”, lecz dla niego samego wyglądało trochę dziwnie.
Dalej opisuje Morykoni swe lata, spędzone w Lubelszczyźnie i Lublinie.
Zaczął zawód nauczyciela prywatnego, ucząc z początku przez kilka lat dzieci w jednym domu pomiędzy Krasnymstawem a Lublinem; następnie przeniósł się bliżej Lublina, gdzie oddawano mu tyle dzieci do nauki, iż musiał prowadzić małą szkółkę.
„Przy obowiązkach nauczyciela domowego miałem jeszcze sposobność czytać i pisać — opowiada o tych czasach Morykoni — a obszerniejsza znajomość w okolicy pomnożyła znacznie związki moje literackie, których pamięć zawsze dla mnie szacowną będzie; wspomnieć tu powinienem z wdzięcznością
UMCS
LUftU*