198 DATA WIECZORU W SOPLICOWIE
6. Dała wieczoru w Soplicowie.
Nareszcie trzeba z dawnych sądów o Mickiewiczu, „kropiącym" Pana Tadeusza na rzekomy wzór „Hermana i Doroty", i ten pogrzebać, jakoby Mickiewicz brał go lekko, nie zdając sobie zupełnie sprawy z jego przyszłego znaczenia.
Oto ustęp z „Żywota Adama Mickiewicza" pióra jego syna Władysława (II, 286—287):
„Dokończeniu Pana Tadeusza obecnych było kilku przyjaciół Adama. „W połowie lutego 1834 roku, pisze Bohdan Zaleski, wieczór pod szarą godzinę, kiedyśmy się już zebrali przy ulicy Saint - Nicolas i pocichu gwarzyli, widząc gospodarza w drugim pokoju przy kominku „szparko machającego piórem po papierze"... powstał od stolika Adam z rozpromienioną twarzą i zawołał ku nam: „Chwała Bogu! oto w tej chwili podpisałem pod Panem Tadeuszem wielkie finis“. Radośnie za nim powtórzyliśmy „chwała Bogu!" I wykrzyknęliśmy trzykrotnie: Vivat! z oklaskami przy winszowaniach i uściskach jak najserdeczniejszych". Nazajutrz Adam w gronie bliższych przyjaciół wysłuchał mszę w kościele Saint-Louis d’Antin, a potem odbył się skromny obiad w Palais-Royal... Wówczas Kurowski wykonał jego portret litograficzny".
Słowem chwilę ukończenia Pana Tadeusza obchodzono uroczyście. Było to wielkie święto w ubogiem kółku emigranckiem.
Krytyka, która sobie wyobrażała, że Mickiewicz „kropił" Pana Tadeusza, opierała się na jego listach a nie na analizie arcydzieła i jego kompozycyjnych dylematów. Widziała lekkość, nie postrzegała trudności.
Do tych trudności należy właśnie data wieczoru w Soplicowie.
Autor surowej oceny krytyków i recenzentów warszawskich, zarzucający im nieuctwo, wiedział zbyt dobrze, iż analityk przenikliwy, zapuściwszy sondę w morze jego poezji, mógłby znaleźć tam na dnie jakiś błąd zasadniczy. Wiedział, że uczeni opierają się na pieśniach Homera, jak na dokumentach historycznych. Napisawszy:
*Depcę Was wszyscy poeci,
Wszyscy mędrce i proroty,
Których wielbił świat szeroki —
zdawał sobie chyba sprawę z tego, jak łatwo sam mógł być zdeptanym przez... astronoma, gdyby ten wykazał mu w artykule gazeciarskim, że roku 1811 zaraz po ukończeniu roku szkolnego na Litwie wieczorem po zachodzie słońca takie niebo i z takim księżycem, jak w ósmej księdze Pana Tadeusza, istniało tylko w fantazji wieszcza, ale in astronomicis nieuka... Zdarzyło się już wprawdzie, że ktoś pisał, jak to słońce w potokach krwi swych blasków zachodziło, a na wschodzie niby gromnica wynurzał się płomienny... sierp księżyca, i że niejeden czytelnik miejski nie obruszył się, nie wiedząc, że zmierzchowy wschód księżyca jest możliwy tylko na pełni. Jest to taki sam błąd, jak byłoby mniemanie, że u nas w grudniu odbywa się żniwo, albo że Wisła zamarza w lipcu.
Zagadnienie daty wieczoru soplicowskiego tak się przedstawia.
Tadeusz przyjeżdża z szkół wileńskich do Soplicowa, gdy już żniwa były w toku. W kilka dni później wieczorem po zachodzie słońca, gdy mrok gęstniał, widać było z konstelacji Bliźniąt Kastora i Polluxa, oraz wschodził księżyc. Dawno już obliczono, że przyjazd Tadeusza nastąpił w piątek. Przekonamy się, że ów wieczór z księgi ósmej przypadł w poniedziałek. Stare kalendarze mówią nam, że w roku 1811 poniedziałek przypadał 1 7 i 24 czerwca, oraz 1, 8 i 15 lipca. Któryż to był z owych poniedziałków? A dlatego musimy pytać o to, że nów księżyca przypadł 20 czerwca, pełnia 6 lipca, ostatnia kwadra 13 lipca. Księżyc wschodzący po zachodzie słońca, gdy mrok gęstniał, musiał być po pełni. I musiały świecić na niebie wspomniane przez Mickiewicza dwie gwiazdy Bliźniąt, Kastor i Pollux. Jak się to wszystko zgodzi z końcem roku szkolnego i początkiem żniw?