210 DATA WIECZORU W SOPLICOWIE
wieszcz i prorok, opowiadając jakieś zdarzenie, orjentował się w kalendarzu.
Są to więc pytania, na które należało koniecznie dać odpowiedź.
*
Wreszcie Mickiewicz opisuje słynnego kometę z roku 1811, należącego do rzędu tych, których warkocze mają oba brzegi jaśniejsze.
Był to kometa pierwszej wielkości i mocy,
Zjawił się na zachodzie, leciał ku północy;
Krwawem okiem z ukosa na rydwan spoziera,
Jakhy chciał zająć puste miejsce Lucypera,
Warkocz długi w tył rzucił i część nieba trzecią Obwinął nim, gwiazd grocie zagarnął jak siecią I ciągnie je za sobą, a sam wyżej głową Mierzy, na północ, prosto w gwiazdę biegunową.
Kometa ukazał się w marcu 1811 roku, więc jeszcze na kilka miesięcy przed datą wieczoru soplicowskiego. Końcem czerwca zniknął, przechodząc między słońcem a ziemią. Następnie, rozwinąwszy wspaniale warkocz, wyłaniał się wieczorem na zachodzie. Zrazu jednak widać było tylko warkocz, a potem wyłaniała się także głowa. Warkocz ten, niezwykle świetny, miał długości dwanaście do piętnastu miljonów mil. Głowa była większa od słońca a warkocz miał kształt stożka, albo raczej flaszy z wydłużoną szyją. Kometa kierował się ku Wielkiej Niedźwiedzicy, w której zadnich łapach znalazł się 10 września, a już 11 października dobiegł do konstelacji Smoka nad Boote-sem czyli Wolarzem. Argelander obliczył jego drogę eliptyczną, której obieg trwa z górą 3000 lat. Kometa świecił tak potężnie, że jeszcze w sierpniu 1812 roku obserwował go Wiśniewski w Nowo - Czerkasku w odległości sześćdziesięciu miljonów mil, co należy do zjawisk wyjątkowych.
Gdzie kometa znajdował się 8 lipca 1811 roku?
Musiałem w tej sprawie zwrócić się do zawodowego astronoma, profesora Władysława Dziewulskiego, który nie odmówił mi swej łaskawej pomocy.
Otóż według jego obliczenia położenie komety dnia 8 lipca 1811 roku było następujące:
a = 8 h 36 m; o — 16°53/
to znaczy: długość komety, liczona na równiku od punktu wiosennego wynosiła 129°, a szerokość północna, czyli nad równikiem, wynosiła 1 6°53/.
Zatem kometa znajdował się w konstelacji Raka w pobliżu gwiazdy Delta, zwanej Asellus Australis.
W chwili zachodu słońca kometa był na wysokości 701 T nad horyzontem.
Słońce zachodziło o g. 8 m. 17.
Kometa zachodził o g. 9 m. 11.
Pollux zachodził o g. 9 m. 23.
Kastor zachodził o g. 10 m. 33.
Gdy więc Pollux o g. 9 m. 23 znajdował się na horyzoncie, głowa komety już od 12 minut znajdowała się pod horyzontem. Ale jeszcze nad horyzontem musiał się znajdować jej długi i świetny warkocz, który, jak pisze Mickiewicz, zajmował trzecią część nieba, i w dalszej swej części rozpościerał się wa-chlarzowato (Jędrzejewicz, Kosmografja, str. 31 7 fig. 201). Prawdopodobnie tedy wznosił się od ziemi ukośnie wzdłuż eklip-tyki w całej konstelacji Lwa.
Co do zajmowania przez warkocz komety „części nieba trzeciej" należy przypomnieć, że pozorna długość warkocza komet sięga 60°, 90° a nawet 1 00°, to znaczy, że może zajmować połowę i więcej widzialnego nieba.
Gdy kometa Halleya ukazał się w roku 1 456, warkocz jego rozpościerał się na przestrzeni 60°. Był okołobiegunowy, to znaczy, że nie zachodził. Długosz pisze o nim: „Nie można i o tem przemilczeć, że w środę po św. Wicie ukazał się w królestwie Polskiem kometa, który wychodził o zmroku między za-