132
rzyny. Celem zapewnienia znakomitego rozkładu zaleca się o świcie wszystkie okna jam króliczych pokropić surowym krezolem; można to uczynić także dzień lub dwa dni przed polowaniem. Króliki omijają w ten sposób zapowietrzone nory.
Jeżeli powietrze dopisze i pogodny poranek zwiastuje słoneczny, suchy dzień jesienny, jedyny, ale konieczny warunek udania się naganki na króliki, wtenczas drużyna myśliwska, obciążona srogą ilością naboi w kartuszach1), w niezliczonych kieszeniach myśliczka2) i w rezerwowych paczkach, kroczy wesoło ku kniei. Dowcipy się sypią, ..nabierania" wzajemne coraz nowe powodują salwy śmiechu, oczy błyszczą w oczekiwaniu przyjemności łowieckich, któremi darzyć ma knieja, humor panuje bajeczny, łacina prawdziwe święci orgje triumfalne!
— Panie burmistrzu, proszę tu stanąć, — odzywa się uprzejmie łowczy do grubego, lecz bardzo ruchliwego jegomościa, przeznaczając mu miejsce na narożniku gęstego zagajenia.
— Resztę panów proszę za sobą.
Po kilku minutach linja strzelców gotowa do czynu. Stanowisko przy drugim narożniku zajął pan leśniczy. Wszyscy stoją prawym bokiem tuż przy ścianie zagaju; wolno tylko strzelać do królików, które migną między jednym a drugim strzelcem; co się dzieje za jego plecami, nic strzelca nie obchodzi, bo to już teren, na którym działać ma sąsiad.
Zdaleka dochodzi wrzask przeciągły. Naganka ruszyła. Na skrzydłach pada kilka strzałów. Już pierwsze króliki ukazują się przed linją frontową strzelców w nadbrzeżnych szeregach chójek, śmiesznie łatwy z początku podając cel; przysiadają bowiem nad brzegiem zagajenia czas dłuższy, gdzie często na bardzo bliski dystans padają ofiarą myśliwych, którzy, nie czując się na siłach, wolą grzmocić do spokojnie siedzącego królika, niż zaryzykować swoją sławę strzelecką ustawicz-nemi pudłami do śmigających przez dukt nakształt gumowych piłek „włochatych bekasów".
W ten sposób pan sekretarz, zajmujący stanowisko na środku ściany już kilka uśmiercił króliczków, myśląc w głębiach swej duszy: „co mam, to mam". Strzały padają coraz gęściej. W miarę, jak linja naganki się zbliża, zwinni proletarjusze kniei coraz częściej migają w zagaju, tak szybko mijając wąskie szpary, jakie tu i owdzie tworzą gałęzie sosnowe, że panu sekretarzowi nie udawają się strzały coraz częściej, Nadszedł moment, iż taka ilość chyżych mieszkańców zagaju w błyskawicznych ruchach roi się przed nim, to ukazując się na mgnienie oka, to znów ginąc w zakryciu leśnem, że nie zdąża wymierzyć porządnie do żadnego; niezdecydowanie wyloty luf wahają się to w tę to
!) pasach myśliwskich; 2) kurtki.