57
wie po raz który, uroczysty protest przeciwko pogwałceniu woli mieszkańców ziemi złotowskiej w myśl zasady samostanowienia narodów. W dołączonym do projektu proteście ludność polska ziemi złotowskiej oświadczała gotowość do dołożenia starań i poniesienia ofiar, aby się prawnym sposobem dostać do Ojczyzny, do której z krwi i kości należy. Delegacja, która projekt i protest doręczyła, nalegała, aby Komisja Graniczna sprawę granicy w okolicy tak spornej przed wytknięciem na miejscu zbadała i życzeń ludności wysłuchała.
Na energiczne żądanie i protesty nietylko ludności złotowskiej, ale i licznych powiatów z Wielkopolski i Prus Zachodnich, zapowiedziała Komisja Graniczna swój przyjazd do Złotowa w dniach od 1—3 marca 1920 celem osobistego przekonania się o wyrządzonej tam Polakom krzywdzie.
W dniu 28 lutego przybyła Komisja Graniczna do Wysoki, a w dniu 29 lutego bawiła w Łobżenicy ,/i^iimo, że do Komisji Granicznej dostęp mieli wszyscy mieszkańcy pogranicznych wiosek, Polaków ze Złotowskiego, chcących przedostać się do niej przez granicę, wojsko niemieckie ostrzeliwało i bezlitośnie rozpędzało. Z samej Podróżny około 200 osób próbowało przeprawić się do Wysoki lub Łobżenicy; z tych wojsko niemieckie 20 osób za to aresztowało. Ci zaś, którym udało się przejść granicę okrężnemi drogami, a którzy, działając „bona fide“ w interesie uprawnionym, starali się o posłuch w Komisji Granicznej podczas jej pobytu w Wysoce i Łobżenicy, zostali grzywną ukarani. Mandaty karne, które za to otrzymali od sądu powiatowego w Złotowie, przedłożono przewodniczącemu Międzynarodowej Komisji Granicznej, generałowi Dupont przez Radę Narodową w Poznaniu z prośbą o unieważnienie. Niemcy jednak nałożonej kary nie znieśli. Nie wiadomo, czy generał Dupont interwenjował w tej sprawie — prawdopodobnie nie. Na tem miejscu trzeba podnieść troskliwość o braci złotowskich rodaków z Wysoki i Łobżenicy oraz okolicznych wiosek, którzy
nietylko że pozostali wiernymi synami ich dawnej . ojczyzny niemieckiej, lecz w głównej mierze przyczynili się do zgermanizowania Pomorza. „Koschneidrzy" to lud bardzo pracowity, oszczędny i zamożny, a poza tem rdzennie niemiecki. Kler niemiecki diecezji chełmińskiej w znacznej mierze pochodził z owej Koschneiderji. Śp, ks. biskup Rosentreter, prawie wszyscy kanonicy Niemcy kapituły chełmińskiej, to rodzone dzieci ziemi koschnei-derskiej. Dzięki temu klerowi germanizacja na Pomorzu szersze zatoczyła kręgi niż w Poznańskiem