173
173
\
paści — do czego przy tylu pomyślnych sposobnościach, nie. było przyjśd powinno, nie powinien zostawad dłuźój przy dowództwie. Chociaż do prowadzenia wojska odpornie wielkie ma zdolności, na czem przy obronie Warszawy wszystko zależy. Co się zaś tyczyło bitwy, ktordj sejm żądał, o-świadczyli zgromadzeni oficerowie, iż w miejscu obecnie zajętym przez Moskali pomiędzy rzekami, w żaden sposób korzystnie bid się z niemi nie można.
Oficerowie zgromadzeni, na miejsce Skrzyneckiego obrali Dębińskiego, któren nie chcąc wejśd do Prus ze swoim oddziałem, nadzwyczajnie śmiało i zręcznie pomiędzy wojska nieprzyjacielskie, kilka tysięcy ludzi do Warszawy był przyprowadził.
Jedynastego sierpnia powołano Dębińskiego do obozu, aby oznajmid o co chodziło.
Podstępnie przez Skrzyneckiego podburzony, oświadczył Dębiński, że tylko na godzin sześćdziesiąt, tymczasowe przyjmuje dowództwo, w którym to czasie, rzeczywisty wódz naczelny powinien byd mianowanym.
Skrzynecki zostawał przy wojsku jako doradzca, więc się wojsko cofało bez przerwy do Warszawy, od którój Moskale już tylko trzy mile byli oddaleni. Skrzynecki na sejm rozjątrzony, natchnął do tego Dębińskiego myślą dawno piastowaną, rozpędzenia sejmu i postawienia władzy wojskowej na czele rządu.
Jasiek. No! To byłaby dyktatura, A ty mówiłeś, że to rząd najprzyzwoitszy dla narodu powstającego.
Stan. Tak jest, jeżeli naród zgadza się na taki rząd! Pełnomocnikiem zaś narodu był sejm. Gdyby był Chłopicki pojął chęci i siłę narodu, byłby się sejm chętnie usunął, czekając do obrad chwili pomyślniejszej. Gdy się pokazało, że Chłopicki nie pojmował swojego narodu, życzeń jego i jego siły — sejm został na miejscu z odwagą i poświęceniem, i o ile rozumiał, starał się nadgrodzid, co zepsuł Chłopicki. To też sejm miał do ostatka zaufanie narodu. Jakże sejm taki rozgonić? I na czem wtedy władzę oprzeć? Na wojsku? Lecz i to należało również do narodu.
A gdyby było i ślepo uległe wodzowi, którego zresztą błędy poznawało — czy naród przymuszać do uległości rządowi, czy bid się miało z nieprzyjacielem?
Więc usposobienie Dębińskiego, które w słowach się [zdradzało, cofanie się wojska ku Warszawie — i podstępy generała Krukowieckiego, doprowadziły lud Warszawy do nadzwyczajnego oburzenia.
Zdawało się ludowi, że go wódz naczelny zdradza, a rząd tego nie poznaje lub jest za słaby, aby temu przeszkodzid. Na dowód tego mniemania, przytaczali Warszawianie, że pomimo obietnic rządu, uwięzieni generałowie i szpiegi Moskiewskie, nie zostali osądzeni i ukarani.
Towarzystwo tak zwane patryotyczne zgromadziło się piętnastego sierpnia na placu Krasińskich w Warszawie. Masy ludu otoczyło zebranych. Postanowiono wysład do rządu pełnomocników żądając, aby się Skrzynecki od wojska oddalił.
Z niecierpliwością oczekiwano postanowienia rządu. Gdy wyszedł jeden z pięciu i ostro naganił, że się wdają nie w swoje rzeczy — wystąpił jeden z mówców ludu, niejaki Boski i oświadczył z gwałtownością, Że od rządu nie można się spodziewad za-dośduczynienia, że potrzeba samym sąd złożyć i wywieszad zdrajców.
Dzień jeszcze spokojnie przeszedł, lecz w nocy lud się zgromadził i wiele osób ubranych przyzwoicie przed zamkiem, gdzie się znajdowali uwięzieni. Zażądano, aby więźniowie zostali wydani. Straż odmówiła. Zbiegło się ludu więcśj. Marszałek sejmu Ostrowski rozkazał milicyi i wojsku, ażeby tłum do porządku skłaniano. Wszelkie usiłowania były nadaremne.
Wreszcie oświadczyło wojsko, że uczciwych ludzi strzelać nie będzie dla ocalenia zdrajców. Wyłaniano drzwi, tłum ludu wcisnął się do zamku. Wkrótce wywleczono generała Jankowskiego, Hurtiga i innych wielu i zamordowano, a potem powieszono.