źna przedsięwziąć. We własnym kraju, \ w niewoli Moskiewskiej pozostać nie chcieli. \ Nie zostało więc nic innego, tylko wyjść > ża granicę. \
Całe wojsko i wszyscy co się byli do J niego przyłączyli, weszli do Prus pierw- j szego października. Następnie i Różycki s z siedmiotysięcznym korpusem nie mógł \ zostać w kraju i wkroczył do Galicy i. Tak skończyło się powstanie Polski kongreso-wój w roku tysiąc ośmset trzydziestym pierwszym.
Bart. Stanisławie! O wiele rzeczy za-pytad ciebie muszę, ale juź nie dziś, bo bardzo juź późno. Pójdźmy sąsiedzi.
Bart. Mój Stanisławie, ja teraz dopiero ^ rozumię zkąd się wzięli ci panowie Polacy, jj co to kilkanaście lat temu jeździli ze dworu J do dworu siedzieli tam dzień, tu tydzień, cza- < sem gdzie kilka miesięcy, nawet i kilka lat. \ Gdzie się to oni podzieli mój Stanisławie, byli j oni z oddziału Romaryny albo Różyckiego? $ Stan. Nie mylicie się, to byli oni. Pro- \ ści po największój częci, po krótszym lub i; dłuższym pobycie za granicą, zostali ode- J słani napowrót do kraju. Oficerowie i szlachta skompromitowana, po wielkiój części, <; udali się na emigracyę, to jest wydalili się J dobrowolnie z kraju. i
Niektórzy znaleźli przytułek, zatrudnię- j nie lub gościnność w Galicyi albo w Po- J znańskiem i tam pozostali. Inni, największa \ liczba, udała się do Francyi. Niektórzy do Anglii. |
Po drodze Niemcy juź przyjmowali tych \ wojowników jakoby w tryumfie zwycięzców, s bo na długo zdjęli z nich obawę Moskwy, i Dawały się słyszeó często głosy, że ich masy Niemców i Francuzów do Polski od- i piowadzą, aby im pomódz wywalczyd tę \ ich ojczyznę, tak potrzebną światu, aby za- > słaniała inne narody od przemocy i samo- , woli Moskali. \
Lecz rządy inaczój rachowały. Polska wydała owoc dla Francyi i Anglii, a nawet dla Austryi i Prus, jakiego się po nićj \ spodziewano. Osłabiła Moskwę. Tego nie \ ^achowano, że to tylko na lat kilkanaście. \
Że właśnie wtenczas, podczas powstania, można ją było najskuteczniej osłabić na zawsze, odejmując jój całą Polskę, a choćby przynajmniej znaczną część kraju Polskiego. Zgwałcone traktaty Wiedeńskie, a nawet powstanie Litewskie i Podolskie, mogły dać powód i skazówkę do upomnienia się o ten ltraj nieszczęśliwy. Tern bardziej, że same prawa ludzkości, mogły na to naprowadzić ludzi rozumnych a dobrych, gdyż Moskale okropnie pastwili się nad pozostałemi.
Bart. A któż pozostał?
Stan. Załogi fortec, które dopiero później poddać się musiały. Którym obiecano wiele, a prawie nic'nie dotrzymano. I przecież cała ludność kraju.
Bart. I cóż Moskale z niemi wyrabiali?
Stan. Starców, księży, zacnych obywateli brali na prostych źołniery, albo wysyłali na Sybir do kopalni lub na osiedlenie. Lecz nietylko to. Małe dzieci zabierali z zakładów dobroczynnych i łapali po kraju, aby je pędzić o kilkaset mil w głąb kraju Moskiewskiego, aby je wychowywać na Moskali.
Poznosili wyższe szkoły, pozabierali narodowe składy książek, zaprowadzili język Moskiewski do urzędu, skasowali monetę Polską, i w taki sposób starali się i starają dotąd zacierać wszelkie ślady narodowości Polskićj. Miastu Warszawie kazano się składać na wymurowanie zamku obronnego, któren tam postawili, aby ich już wię-