Wójt. A jak to V ;
Stan. Tak. Najprzód wysadzą, dużo urzę- \ dników, którzyby przez lat kilka obracho- ? wywali, jakie ma być to wynadgrodzcnie. i Na opłacenie tych urzędników nałożą podatek. Potem urzędnicy powiedzą: Oto tyle a tyle należy się spłaty właścicielom. Aby im oddać tę należy tośc będą znowu podatku przyczyniać. A źe jak panowie, tak chłopi najwięcój płacą podatku, bo płacą gruntowe, więc największe przydatki oni zapłacą.
Wójt. Na kiejźe to biedę to wszystko? Nie lepiejże było z o sta wic szlachcie wolność darowania? Natenczas mktby już nie był nic opłacał. A urzędników tyle i płaca dla nich, to wszystko byłoby się oszczędziło.
Stan. Panom nie pozwolono darować pod pozorem, że byłoby krzywdą dla dłużników, co mają sumy na wsiach zabezpieczone. W samćj rzeczy zaś, chodziło o to, ażeby chłopi szlachcie nie czuli się wdzięczni, obowiązani. Bo rachują sobie tak: Póki tylko szlachta Polska powstaje, to nic, to ją pokonamy. Ale jakby cały naród powstał, któżby go pokonaó pop o trafił ? Oni zaś to miarkują, źe szlachta na to zawsze ciągnąc będzie, aby postawie Polskę niepodległą.
Bart. Wszystko nam na wyrozumienie opowiedziałeś Stanisławie, czegośmy tylko byli ciekawi. Otóż jeszcze o jedno chce ciebie zapytać: Kiedy za handlem po kraju chodziłem znalazłem w różnych miejscach, a najwięcój około Dobromila osady niemieckie. Zkądźe się tę wzięły?
Stan. Po pierwszym rozbiorze Polski, syn cesarzowój Maryi Teresy, cesarz Józef tam ich osadzić kazał, sprowadziwszy z Niemiec.
Bart. A na czyimże gruncie?
Stan. Na królewszczyznach osadzono kolonistów Niemieckich.
Bart. A na cóż to?
Stan. Może dla tego, aby się od nich lud okoliczny mowy i zwyczajów niemieckich uczył,
Bart. No, jak dotąd to się nie stało. Stan. Dawniój jeszcze, bo Kazimierz wielki osadził wiele ludności niemiecluój na ziemiach opustoszałych przez zagony tatarskie. Na Szlązku także ksiąźta liczne takie osadzili kolouije. Że liczbą przenosili ; ludność Polską,'więc Szlązk prawie się zniem-S czył.
; Bart. A osady za czasów króla Kazi-^ mierzą osiadłe ?
Stan. Byli to po największej części rze-5 mieślniey. Tkacze i tem podobni- Pomię ; dzy ludnością Polską z mą się małżeństwa \ mi pomieszawszy dawno spolaezoh. Dziś l ani wiedzą, ani się nawet domyślają, źe ich : pradziadowie byli cudzoziemcami.
Bart. Kto dobry proszę ciebie, temu j: najlepićj we własnym kraju. Cóż to po
* takich przybłędach? Ta i na gruntach je-ź żeli są jakie luźne moźnaby własnych osa-s (Izad’ dośd takich jest parobkówT, co się i | źenid nie mogą, bo z czego dzieci i żonę | obźy wic?
s Wójt. To prawda.
1 Stan. Nie zawsze jednak ten z własne-: go kraju wychodzi kto nic nie wart. Czasem się kraj jaki przeludni, brakuje lu-dziom żywności, brak roboty uciska, to : szukają lepszój doli ludzie tacy. Więc jeżeli cudzoziemiec przynosi zdrowe ręce, rzemiosło, kapitał zakładowy, umiejętność pro-
* wadzenia handlu, nie robi on krzywdy krajowi. Przyjmuje on z czasem jego zwycza
; je, obyczaje, przywięzuje się do kraju, w któ-rym mu się lepiej powiodło i współubiega j się z dawnemi kraju mieszkańcami w obronie tej drugiej ojczyzny. Zwłaszcza jego s syn, jego wnuk, ten już wcale me różni się | od innych krajowców. Dość takich rodzin ^ z pochodzenia i nazwiska cudzoziemskich, a z serca Polskich znajduje się w Polsce. | Przyszli oni jako dworzanie królów, królo-\ wych. Przyszli jako kupcy, jako rycerze błędni, jako prześladowani za wiarę, w rze-; czach sumienia do kraju wówczas wolnego. \ I pokochali kraj ten zarówno z dawnemi s jego mieszkańcami. Bóg pewnie nie chciał l na wieczne czasy rozdziału ludzkości, al#
24