zabytki,między innemi gdańska sala,wazy sewrskie,kolekcja szkła zXVIII wieku, dywany wschodnie. Prócz wzorowego gospodarstwa, od XVIII wieku hodowano tu konie krwi arabskiej i pełnej krwi angielskiej, które wielokrotnie były na różnych wystawach nagradzane.
Z Turczymowem mamy związane ciekawe wspomnienie, dotychczas nieznane, opowiedziane mi przez hr. Katarzynę Branioką z Wilanowa.
W czasie bitew 1863 r. jednia z potyczek miała miejsce pod Koszo-watą nieopodal Turczynowego lasu. Wiara potykała się mężnie z żołdac-twem moskiewskiem, lecz ślubolwała, że do chłopów strzelać nie będzie. Po nieszczęsnej bitwie, gdy miejscowa ludność zdradziła, powstańcy poszli w rozsypkę. Chcieli się zebrać znolwuż w kupę. Bracia Teleżyńscy usiłowali się przedrzeć do Płoszczy, przeskakiwali przez rów, gdzie chłopi nastawili kosy, konie zostały przebite, Teleżyńscy, wierni przysiędze nie strzelali do chłopów, przez nich zoistali zamordowani. Ich kolega Zajączkowski do lasu Turozynowskiego się przedzierał, koń mu się zapadł w trzęsawisku, chłopi go odskoczyli, zarąbali. Większa gromada powstańców znalazła się w Turczynowskim losie z Góreckim na czele. Ujrzeli wnet, że są otoczeni jak w kotle. Wokół był pierścień chłopów1 z kosami i kłonicami, za nimi pierścień moskiewskiego wojska. Straceńcy postanowili drogo sprzedać życie, postanowili strzelać do wszystkich. Bronili się zażarcie jak lwy. Górecki, wzrostu olbrzymiego, wsparty o dąb, siał śmierć wokoło. Ciął, raził, wreszcie kosą do głębi rozpłatany, krwią załamy, strzelał jeszcze do upadłego. Wreszcie chmara wroga opanowała nieszczęsną garstkę i wszystkich wycięła...
Otóż hr. K. Branicka słyszała odidawna, że wymordowani powstańcy spoczywają pochowani w Turczynowskim lesie, lecz mimo'poszukiwań na mogiłę natrafić nie można było. Pozarastały gęste krzaki, nieprzebyte haszcze. P. Branicka pytała starego Jakóba, familijnego kozaka, który swego czasu w 1863 roku przesiedział „o śledziu" w Kosym Kopanirze-kijowskim. Odpowiadał niezmiennie „niech panienka szuka koło kurenia, niedaleko traktu, nieopodal starych dębów, między czterema wiśniami, tam będzie".
Szukano' jednak bez powodzenia.
Aż razu pewnego (w 1910 r.) ojciec hrabianki hr. Ksawery Branicki, któremu również kwest ja mogiły leżała na sercu, wrócił przejęty ze spaceru przynosząc kawałek obrobionego drzewa. Idąc ustronną ścieżką, potknął się silnie o coś, a schyliwszy się mimowolnie, zobaczył, że to był kawałek drzewa, bardzo' stary, obrobiony w formie jakby pierożka, w kształcie jakim dawniej zakańczano ramiona krzyża.
Może więc tam byłaby mogiła, może t» część krzyża powstańców?
104