matów, mówiąc, że wybornie one po lodzie, śniegu i po twardym służyły gruncie. Sprzeczność zdań w tym punkcie jest tylko zbytnej ogółowości znaczenia wyrazu Scyta skutkiem.
Konie Partów, tak jak inne konie Scytów, przepędzały lato i zimę pod golem niebem, i tak były nieustraszone, że ze wszystkich one jedne ryk lwa bez trwogi wytrzymywały. Do polowań na jelenie, konie te wysoce ceniono, albowiem pomimo, że się od tessalskich, peloponez-kich i sycylijskich wątlejszemi wydawały, i pomimo że zrazu bardziej od zwierza odstawały, to go przecie w końcu zawsze na równinie dochodziły. Pobratymcami Partów były owe ludy, które Strabo Trereami i Cimeriami nazywa, a które na swych niesłychanie wytrzymałych koniach do Grecyi, do Małej Azyi i aż do lidyjskich oraz karyjskich docierały wybrzeży. Ludy te zabijały konie swym bogom na ofiarę, a mleka kobylego za pokarm używały. Heziod nazywa je Hippomolkoj, (dojarze koni), a filozof grecki, Apoloniusz, był sam naocznym świadkiem, jak Bardanes, król Partów, czynił słońcu całopalną z konia ofiarę.
Cesarz Probus znalazł wśród zdobyczy na Scytach zabranej, partowskiego konia, o którym właściciel jego zaręczał, że rabiał na nim przez dni 8—io po ioo miliardów (20 mil) każdodziennie. Partowie równie jak inne scytowe plemiona przekładały do użytku klacze nad ogierów, a to z tych trzech powodów: najprzód że w biegu moczyć mogą, powtóre ze rżeniem tajemniczości w wycieczkach nie zdradzają i nareszcie, że się posłuszniejszym odznaczają charakterem. Lecz nie jedni Scytowie takiego w tym względzie byli zdania; Aelian przekłada klacze