70
ległą przerzyna nagły rów, obecnie suchy, ale zarośnięty. Nagle rów ten ożywia się, coś rudawego miga wśród traw — to mikita1) zmyka, co sił. Myśliwy w mgnieniu oka się złożył, lecz strzelić nie może, bo lis w nierównym terenfe zginął mu z ócz. Ale Bekas już sadzi za nim. Rozpoczęły się straszliwe wyścigi. Mikita w obawie o życie dokłada sił wszystkich, by ujść — odwieczna nienawiść do rodu lisiego przynagla „Bekasa". Z każdą chwilą zmniejsza się przestrzeń między obu śmiertelnymi wrogami. Mikita rwie do lasu. Już go dopadł, zamknęła się za nim zielona ściana zagaju. Już dociera do swej nory; już okno jamy świeci zdała, jeszcze kilka tylko susów, a lis przepadnie w podziemiach niedostępnych wyżłowi, — gdy wtem dzieje się z nim coś strasznego; jakieś kleszcze okropne czuje w karku. To Bekas dopadł rabusia; szarpnął straszliwie raz i drugi — słychać głuchy chrupot łamanych kości pacierzowych: nieżywy, ze złamanym karkiem zwiesza się lis w potężnych szczękach wyżła. Myśliwy nasz czeka w zrozumiałem napięciu końca dramatu. Bekasa zna, jako wyżła bardzo ciętego, któremu się żaden drapieżnik tak łatwo nie wymknie. Ale wie też, że szybkie zdławienie lisa zależy od udania się pierwszego ataku wyżła. Tylko atak, skierowany na kark drapieżnika, zapewnia rychły zgon tegoż. Jeżeli nie uda się psu schwycić lisa za kark i silnem szarpnięciem go złamać, wtenczas długa częstokroć wywiązuje się walka, połączona z zajadłem ze strony wyżła oszczekiwaniem broniącego się lisa, walka, w której wprawdzie rabuś koniec końcem ulegnie, czy to powtórzonym, szczęśliwszym atakom psa, czy też śrutom nadbiegającego na odgłos zapasów myśliwego, w której jednak i wyżeł nieraz odnosi poważne, ćiężko się gojące okaleczenia.
Z wytężonym wzrokiem śledzi nasz przyjaciel miejsce, gdzie Be- . kas za lisem wpadł do lasu. Nie słychać oszczekiwania; albo rabuś uszedł, albo już nie żyje. Wtem przedstawia się scena najpiękniejsza, jaka oczom myśliwego przedstawić się może: rozchyla się zwarta ściana zagaju — coś czerwonego majaczy na tle zielonych kulis — Bekas dumnie aportuje zdławionego lisa. Im bardziej się zbliża z ciężarem swym, tem radośniej jakoś dzwoni strychulcem2), jakby chciał powiedzieć: ,,a co? doskonale się spisałem! no, pochwal mnie przecież". Za rzetelną pracę należy się znakomitemu psu nagroda. Myśliwy chętnie oddaje mu resztę śniadania, pakuje lisa w plecak i w różowym humorze kieruje swe kroki ku domowi. —
Z łownego ptactwa wodnego odznacza się nader pięknem ubarwieniem krzyżówka — samiec. Niezawsze jednak kaczor nosi swoją
) lis; 2) macha ogonem.