Ulubieńcy łowca.
Obok polowania wodnego żaden rodzaj łowiectwa w takim stopniu nie uzależnia myśliwego od wyżła, jak polowanie w suchem polu.
Bez wyżła polować na kury, to zupełnie tak, jakby jechać okrętem bez steru, tłumaczyć Homera bez słownika, rzeźbić bez dłóta, lub wbijać gwoździe... pięścią.
Życie polowaniu na kury nadaje dopiero w y ż e ł. Myśliwy schodzi niejako na plan drugi. Cała jego współpraca ogranicza się na tem, że nie spuszcza z oka psa i strzela do kur, które pies wypracował. Dobry pies zdolen wlać niezwykły urok w ten rodzaj łowiectwa, jak odwrotnie, wyżeł lichy nietylko psuje całą przyjemność myśliwemu niedołęstwem swem i ustawicznemi błędami, ale jest główną przyczyną, że olbrzymia praca całodzienna zawodowego Strzelca nie stoi w żadnym stosunku do osiągniętych rezultatów, które byłyby o wiele większe, gdyby wyżeł należycie wypełniał powinność swą.
Im lepszy bowiem legawiec, tem mniej myśliwy potrzebuje się wytężać.
Nie wszystkie wyżły spełniają zadanie swoje tak, jak powinny; zależy to w części od tego, że nie posiadają koniecznych ku temu kwa-lifikacyj, ani dostatecznego wyszkolenia, w części od winy myśliwych, którzy często sami nie wiedzą, czego od wyżła wymagać, i jak go prowadzić należy. „Powiedz mi, z kim przestajesz, a ja ci powiem, kim jesteś" opiewa stare przysłowie. Zastosowane do łowiectwa, brzmiałoby: powiedz mi, jaki t w ój wyżeł, a ja ci powiem, jaki z ciebie myśliwy. Dzieje się to instynktownie; że wielu „nem-rodów" widzi w swych wyżłach szczyt doskonałości i głosi o nich hymny pochwalne w najwyższych tonach, bo czują, że część tych pochwał na nich spada, jako na znawców i wytrawnych łowców.