236
236
Badania wszechświata.
musielibyśmy kulki wyobrażające planety w naszym układzie zmniejszonym obdarzyć przyciąganiem powiększonem w stosunku pierwszej potęgi użytego zmniejszenia linijnego; w naszym zatem przykładzie należałoby kulkom tym nadać gęstości powiększone 140 000 miljonów razy. Wyjaśnienie to nie jest zapewne zbyteczne, przy podobnem bowiem odtwarzaniu rzeczywistych objawów przyrody bardzo łatwo powstają złudne wyobrażenia.
Powyższa tablica posłużyć nam może wreszcie za punkt wyjścia do Kosmogonjatreściwego wykładu kosmogonji Kanta i Laplace a, czyli hipotez, na któ-i Lap!ace’a. rych obaj ci badacze oparli historję rozwoju naszego układu planetarnego. Według poglądu tego cały nasz świat wyłonił się z olbrzymiego zbiorowiska gazów rozżarzonych, z pierwotnej mgławicy kosmicznej. Zbiorowisko to gazów, wysyłając wciąż promienie w przestrzeń Światową, obniżało swą temperaturę, zkąd ulegało odpowiedniemu zagęszczaniu i skupianiu, a nie-jednostajności zachodzące w tym przebiegu wywoływały zwolna ruchy wirowe, aż wreszcie masa cała przeszła w ruch obrotowy. Wraz ze zmniejszeniem się jej objętości prędkość obrotu coraz się wzmagała, a ztąd przez działania odśrodkowe oddzielały się stopniowo od jądra jej oddzielne części, czyli całe pasy i pierścienie, które dały początek planetom krążącym po własnych swych drogach. Jako zaś wytwór ostateczny tego powolnego zagęszczania i skupiania pozostało rozpalone jądro całego systemu, bryła słoneczna.
W samej rzeczy, pomijając Merkurego, który krąży po drodze nieco bardziej zbliżonej do płaszczyzny równika słonecznego, drogi eliptyczne innych planet, jak to widzimy z powyższej tablicy, bardzo niewiele odchylają się od pewnej średniej, jakby idealnej, płaszczyzny, a zarazem okazują nader słabe mimośrody czyli odstępstwa od postaci kołowej. Gdy do tego dodamy, że wszystkie planety okazują zgodny kierunek ruchu, to niezaprzeczonym wydaje się domysł -wspólnego ich początku z jednej pierwotnej masy wirującej, obejmującej cały ten system. Wiemy nadto teraz, że wskutek przyciągania, jakie planety nawzajem wywierają na siebie, drogi ich w ciągu tysiącoleci kołysać się muszą o kilka stopni w jedną i drugą stronę, zgodność ich zatem w chwili obecnej, choćby pierwotnie była jeszcze pełniejsza, nie mogłaby być zgoła większa, aniżeli ją wyczytujemy w powyższej tablicy. Toż samo się tyczy i mimośrodów.
Cały przeto układ planet przedstawia się nam istotnie jako obraz wielkiego, spółśrodkowego prawie, układu wirującego. Z tego w każdym razie nie wypływa jeszcze bynajmniej, by wszystkie układy planetarne posiadały takąż samą historję rozwoju. Rozległa nazwa „kosmogonii“, jaką obraz ten obejmujemy, sięga nieco zbyt daleko, co zresztą dzieje się często z uogólnianiem naszych wyobrażeń. Już wzajemno położenie równika słonecznego i drogi Merkurego oraz ich położenie względem innych dróg planetarnych, zarówno jak i znaczny mimośród drogi Merkurego, znagla do rozważań zawilszych, które pogłębiają się jeszcze, gdy rozpoznajemy system ziemi i księżyca, zarówno jak i ruchy w układach gwiazd podwójnych.