130
Dnie oczekiwania są smutne i monotonne; próżniactwo usposobią melancholijnie; szukamy rozrywek. W godzinach posiłków jednak, gdy się wszyscy zgromadzamy, powraca wesołość; nie opuszczamy też najmniejszej sposobności, by się wspólnie zabawiać.
W Szwecyi rocznica urodzin bywa zwykle szumnie obchodzoną; solenizanci otrzymują powinszowania i nieraz liczne podarunki. Jutro wypadają urodziny doktora Lembkego, bardzo wesołego i przyjemnego towarzysza, któremu za przybyciem na wyspę Duńczyków nadaliśmy tytuł Króla Szpicbergu, z powodu jego otyłości i wysokiego wzrostu.
Każdy sobie łamie głowę nad wymyśleniem upominku dla Jego Królewskiej Mości, co nie jest łatwem na Szpicbergu.
Jednakże czynią się przygotowania i rano przed przebudzeniem się doktora każdy przynosi swój dar. Strindberg, koronę królewską, zrobioną z kawałka rury gazowej, której górną część artystycznie w ząbki wykroił Fraenkel, balonik z kiszki wołowej napełniony wodorem i przyozdobiony długą wstęgą o żywych barwach; inżynier Stake pudełko chusteczek do nosa, wykrojonych z pasów materyi, która służyła do wypróbowania nieprzepuszczalności balonu; ktoś inny jajka zimorodków z humorystycznemi napisami, wreszcie pudełko czekolady, biszkoptów, cukierków, owoców etc., i bukiet ułożony z mchów białych i fioletowych, jednoczących w sobie całą florę tej okolicy.
Przy stole, przed nakryciem doktora, położono szeroki wieniec z mchów, a w środku znajdują się suszone winogrona, migdały, pomarańcze etc.
Wręczenie prezentów odbywa się w sposób bardzo uroczysty: każdy mniej lub więcej oryginalny podarunek jest witany wybuchem wesołości. Wieczorem szampan pieni się w kieliszkach, zaświadczając o naszej sympatyi dla Króla Szpicbergu, którego werwa jest niewyczerpaną w opowiadaniu komicznych anegdotek, lecz który z tem wszystkiem oświadcza, że chętnie zrzekłby się zaszczytnej korony Szpicberga, byle mógł już prowadzić skromne swe życie na łonie rodziny.
5 lipca. Od chwili naszego przyjazdu na wyspę Duńczyków, prócz pierwszych trzech, czy czterech dni, nie mieliśmy wcale deszczu, ni śniegu; temperatura, mało zmienna, trzymała się zawsze powyżej zera, a w słońcu i w miejscach osłoniętych od wiatru, można się było rozkoszować przyjemnem ciepłem.
Dzisiaj zdaje się zbliżać zapowiedziana przez Andreego zmiana, pierwszy raz pada deszcz, przy wietrze południowo-wschodnim.
6 lipca. Mamy go nareszcie, ten wiatr południowy, tak oczekiwany, tak gorąco upragniony! Wieje prawie z siłą burzy. Deszcz przestał padać, a wielkie chmury przesuwają się ku północy; kilka godzin wystarczyłoby, by doprowadzić podróżników do celu.
Podczas przygotowań do odjazdu Andree oddaje się obserwacyom meteorologicznym. Dla dopełnienia balonu puszczono w ruch przyrząd gazorodny.
Wkrótce wszystko gotowe; oczekują tylko rozkazów Andrego, by rozebrać szopę, lecz . ten, oddany swoim obserwacyom, długo medytuje i zdaje się być niezdecydowanym. Chodzi od jednego instrumentu