101
ści drogę do zwycięztwa torowały. Nakoniec wybierał się do miejsca swego przeznaczę* nia na wyspę Elbę, a my wyruszywszy z Fonleneblo wolnym pochodem idąc, w dniu 13 Kwietnia -1814 roku pod Paryżem stanęliśmy. Rozkazano nam najprzód różczki zielone na znak jedności po za kaszkiety zakładać, później do miasta St. Denis maszerować, zkąd cały korpus polski mocny jeszcze do 12-lu tysięcy po wsiach i małych miasteczkach rozkwaterowany został; ja odebrałem polecenie udania się z pół balaljonem do wsi Clicht, odwierć mili drogi od Paryża, po nad rzeką Sekwaną leżącej. Miasto St. Deni jest tylko o dwie godzin drogi od Paryża odległe, samo w sfl$ie jest piękne, we wszystko obfite i nadzwyczaj ludne, a w jednym ze wspaniałych tu kościołów są groby monarchów francuzkich. Korpus nasz dostał się pod szczególne rozkazy Wielkiego Księcia Rossyi, Konstantego, który w moment objęcia go, polecił jak najmocniój władzom francuzkim aby nam wszelką zaległą nale-żyiość, bez najmniejszej zwłoki czasn zapłacono. Skoro to nastąpiło, rozkazał nam aby na pole pod St. Deni w dniu 22 Kwietnia 1814 roku do lustraeyi wystąpić. Pierwszy to raz przejeżdżał po przed szeregami polskiemi, Następca Tronu Rossyi, a do defilowania tak dokładnie komenderował, jak gdyby już od dawna nami dowodził. Zanim Się defilada rozpoczęła, rozkazał on zejść się do koła wszystkim oficerom polskim, do których miał mowę w języku francuzkim o ile tylko spamiętać mogę następującą: „Cesarz Aleksander a brat mój, polecił mi oświadczyć panom, że wszystko co dotąd zaszło puszczone jest w niepamięć', powrócicie dó swój ojczyzny ze wszystkiemi przynależnemi honorami, z bronią w ręku i armatami, zabezpiecza wam dziś posiadane stopnie, płacę, honorowe dekoracye, słowem to wszystko co posiadacie.— Zakończył temi słowy: „że Cesarz a brat mój pokłada nadzieję, iż odtąd te dwa bratnie narody, jednym i nie rozerwanym węzłem spojone na zawsze zostaną.'1 Później odebraliśmy rozkaz być golowemi do rewii przez samego Cesarza Aleksangra Is° odbyć się mającej, a dnia 27 Kwietnia 1814 roku na polach pod St. Deni stanęliśmy wszyscy w wielkiej paradzie, oczekując przybycia monarchy Rossyi. Przybył on konno z liczną świtą nietylko swoich generałów, ale i Z różnych narodów złożoną. Przy objeździe szeregów, oniemal każdego oficera łaskawym swym ukłonem witał. Mnóstwo ludzi z Paryża przybyło w dzień ten do St. Deni, celem widzenia tak prędkiój zmiany losu naszego, i podziwienia się nad wspaniałomyślnością z jaką się obszedł z nami Cesarz Wszech Rossyi, władca podbitego kraju naszego. Po tej rewii widziałem wjazd ceremonijalny księcia Beri do Paryża, jechał on konno pomiędzy szeregami wojska, otoczony starcami przywiązanemi dotąd do domu Burbonów, prawie każdy z nich miał na sobie wstęgę świętego Ludwika, której tu już od łat 30 nięwidziano. Za przybyciem całej tej parady na płac Yandom, wstrzymał książę konia, i przeszło kwadrans czasu z podziwieniem patrzał na ten olbrzymi kolos, wykazujący tylotetnie ze sławą dla Francyi zwycięztwa. Nakoniec zbliżył się do pałacu Tuileri, przed którym całe duchowieństwo, marszałkowie państwa i Senat z uniesieniem jako prawego Następcę Tronu witali.
Kolos na płaca Yandom postawiony jest z tysiąca dwóch set na polach bitwy nieprzyjaciołom Francyi zabranych armat odlany. Postument jego jest czworoboczny, a w wypukłój«a nim rzeźbie, najwięcej widzieć się dają kaszkiety austryackie i na nich litery Franc. ID*. ffaffflI