WIOSNA 19 7 3
* i
I czerwony, i zielony, czarny, niebieski, srebrzysty s C-j jadą lśniące samochody ' — to jest postęp oczyu isty.
Autobusy, autokary, motocykle, ciężarówki po ulicach i po szosach uwijają się jak mrówki.
Miły widok, ani słowa, jeszcze milej, gdy się jedzie, często jednak boli głowa czemu? — proszę mi
powiedzieć.
Zapach — że aż ui nosie
kręci,
BU w#wv i
powietrze gęste jak smoła, wprost oddychać nie masz
chęci
— kto temu zapobiec zdoła? Już radzą inżynierowie, pilnie się starają o to, by te trujące spaliny niszczył sam ich sprawca — motor.
By już nic bolały głowy i oddychać było lekko powietrzem tak
kryształowym jak w górach, w lesie, nad
rzeką...
IMAIJKA
Już topnieją śniegi, lodg,
tu rzece 10 ciąż
przybywa wody, pan bóbr zasępiony chodzi
— byle nie było
powodzi.
Wziął narzędzia i za
bramę
wyszedł popatrzeć
na tamę: jeśli woda gdzieś
przecieka nie można z naprawą zwlekać.
Trzeba dużo ściąć
gałęzi,
może nawet drzewo całe,
by utrzymać na
uwięzi
fale rzeki rozszalałe.
Już boberki
zobaczyły,
że się coś nowego
święci
a więc pędzą ile
sił(),
pomóc — szczere
mają chęci. Może zetniemy
tę brzozę — radzą — pan bóbr
kręci głową i rozgląda się za
wiązem lub za gałęzią
dębową.
Wo, bo właśnie drzew tych drewno
z odporności swej
jest znane, w wodzie nie zgnije na pewno i dobrze umocni
tamę.
Las ogromnym jest bogactwem — ileż skarbów
w nim ukrytych! każdy więc kawałek drewna
musi dobrze być
użyty.
Bo nie można bez
potrzeby
niszczyć pięknych drzew zielonych.
— a czy też na przykład miecie z czego masz łuk
jest zrobiony?
Z czego narty
i saneczki? najlepsze — będą
z jesionu, dobre są dębome
beczki,
meble — z topoli
lub klonu.
posłuchajcie —
pan bóbr rzecze, bo to skrzypi pień
jodłomy.
Cenią to drzemo
górnicy,
bo gdy ma się coś
przydarzyć, to trzeszczą belki
jodłome
urśród podziemnych korytarzy. Dremno to się nie
ugina,
ale skrzypi pod
ciężarem i ostrzega przed
tąpnięciem — tak legendy
mómią stare. Zasłuchały się
bober ki
i już każde drzemo
m lesie
smoim szumem
jakąś nomą, piękną im opomieść niesie.
Maszty, słupy,
kopalniaki, papier, chemiczne wgrobg, koła, zapałki —
to mszystko dzięki drzemom
można zdobyć. Długo trzeba by
myliczać jakie z lasu są
korzyści,
Niejeden miejski
artysta
m brzozie rzeźbi
istne cuda, dobrze sosnę
mykorzysta, komu maszt się
zrobić uda.
Wtem coś
zaskrzypiało m lesie,
boberki podniosły
głomy,
z drewna, kory
i żywicy, naujet z igliwia
i liści.
Wielkie miasta
i fabryki zatruwają nam
powietrze, ale las jak mur
zielony
stoi szumiąc: ja tu
jestem!
Lecz co to za gwar, tupoty?
zwierzątek gromada cała,
ciesząc się wiosennym słońcem na przechadzkę
się wybrała.
Chodź boberku, chodź bobrzynko zobaczymy co tam w lesie,
czy jagody
dojrzewają, czy kukułka jajka
niesie.
Ale pan bóbr rękę wznosi
— słgszjjcie jak
szumi moda? trzeba iść naprawić tamę,
nim się stanie jakaś szkoda. Każdy chętnie
bierze w łapki narzędzia, gałęzie,
pale,
dobre drewno,
dobra praca — wszystko poszło
doskonale!
K. Łoś
Łódeczka zrobiona z drewna lub kory a nawet żaglówka nie jest dla Was żadną nowością, ale żaglówka, która potrafi sama sterować i płynąć zawsze z wiatrem, to zupełnie coś nowego. W celu wykonania takiej żaglówki musicie zdobyć deseczkę albo kawałek grnbej kory, listewki lub proste patyczki, kawałek blachy (mogą być z puszki po konserwach), szpilki, nici, drut grubości 1 do 1,5 milimetra i folia z torebki igelitowej.
Pierwszym zadaniem będzie wykonanie kadłuba naszej żaglówki, która musi być dosyć szeroka, żeby uniknąć częstych wywrotek. W środku długości (patrz rys. A) w wydrążonym otworze osadzimy maszt. Nie powinien on być wyższy niż długość kadłuba. W maszt, kilka centymetrów od góry i od dołu, wbijamy dwa gwoździki lub szpilki do przymocowania żagla (patrz rys. C). Żagiel nasz o kształcie prostokąta lub trapezu (na rysunku pokazany jest ten o kształcie trapezu), wykonamy z pojedynczej folii, którą w górnej i dolnej części żagla przyszyjemy do poziomo ustawionych i owiniętych w tę folię patyczków lub listewek. Całość przywiązujemy luźno do masztu owijając nitkę na szpiłkach.
W podwodnej części kadłuba przy bijamy gwoździkami kil (patrz rys. D) z blachy, który zapewni stateczność naszej żaglówce. Ster pokazany na rys. E poruszać się będzie w uchwycie, który zrobimy z drutu i wbijemy w tylną część kadłuba. W wykonany uchwyt wbijemy ster z tego samego drutu i kawałka blaszki. Musimy zwrócić szczególną uwagę na zapewnienie mu swobodnego poruszania się. Ramię steru wysunięte nad wodę wyginamy u sposób pokazany na rysunku i łączymy, niezbyt naciągniętymi nitkami „na krzyż”, z końcami dolnej krawędzi żagla (patrz rys. B). Połączenie to zapewni sprzężenie żagla ze sterem i spowoduje płynięcie żaglówki zawsze z wiatrem. Po kilku próbach możecie ograniczyć ruchy steru wbijając w rufę dwie szpilki, możecie też dodatkowo obciążyć kil, co zapewni łódce stateczność.
Życzymy dobrych wiatrów!
K.Ch.
Przystępując do budowy śmigłowca musimy najpierw przygotować sobie następujące materiały:
Kartkę papieru o wymiarze 15\I8 centymetrów, drut stalowy o średnicy 0,6—0,8 milimetra, dwa koreczki plastykowe od buteleczek po kosmetykach o średnicy około 6-7 milimetrów, dwa koraliki o otworze tak dobranym, aby drut stalowy lekko w nim się obracał, gumkę modelarską do samolotów, jedną żyłkę długości 30 centymetrów (nabyć można w Składnicy Harcerskiej), dwa kołeczki drewniane o średnicy 12 — 15 milimetrów i wysokości około 10 milimetrów, dwa kawałki najcieńszej sklejki albo forniru (również do nabycia w Składnicy Harcerskiej) o wymiarze 3,5 v 21 centymetrów.
A teraz zabieramy się do pracy; nawijamy na ołówek (10—15 zwojów) kartkę papieru (może być z zeszytu), smarując brzeg kartki na początku pierwszego i na końcu ostatniego zwoju dowolnym klejem i otrzymaną w ten sposób rurkę długości 15 centymetrów ściągamy z ołówka.
Ze sklejki wycinamy nożyczkami dwa śmigła, takie jak pokazano na rysunku, następnie trzymając nad parą wyginamy końce śmigła jeden w dół, drugi w górę.
Z drugim śmigłem postępujemy w ten sam sposób, tylko trzymając je nad parą wyginamy końce Śmigla w przeciwną stronę.
Pośrodku każdego śmigła przyklejamy, najlepiej klejem kołodiono-wym, drewniane koreczki, przez które przeciągamy druciki stalowe
0 długości 2,5 centymetra, z jednej strony tak zagięte, ażeby je można było przybić do kołeczka, ©rugie końce drucika, po nanizaniu na nie koralików oraz przedziurawionych pośrodku koreczków plastykowych, zaginamy w formie haczyków. Związaną gumkę (długości 26—30 centymetrów) przeciągamy przez rurkę
1 naciągając ją lekko zaczepiamy o haczyki śmigieł. Następnie w oba końce rurki wkładamy plastykowe koreczki.
Po nakręceniu śmigła palcem kilkadziesiąt razy (drugie śmigło trzymamy w ręku z rurką) puszczamy śmigłowiec w powietrze.
Każde ze śmigieł, jak możecie się domyśleć, obraca się w przeciwną stronę. Górne śmigło ciągnie, dolne popycha.
Należy więc nakręcać w odpowiednią stronę — w prawą lub w lewą, w zależności od pochylenia kąta natarcia śmigła.
J.B. i K.Ch.
700
Z papieru lub brystolu możemy wyei-oać różne zwierzaczki i założyć u siebie domowe, miniaturowe ZOO. Podajemy tu przykładowo tylko trzy wyci-uanki, pozostawiając wykonanie sylwetek innych zwierząt waszej pomysłowości i zdolnościom plastycznym.
Uwaga! Sylwetek nie należy wycinać z pisemka, lecz przerysować je na bry-stol, następnie pomalować, wyciąć i poskładać według wzorów.
MAGICZNY SZNUR
Sztuka ta, poza znajomością jej sekretu, wymaga pewnej wprawy. Konieczne jest zatem przećwiczenie jej przed pokazem.
pośrodku ich długości, nakrgwa pięść chusteczką i po chwili pokazuje oba klucze, które w tajemniczg sposób zdjął ze sznurków. Koledzg mogą sprawdzić, że sznurki nie są uszkodzone!
Wgjaśnienie
Sztukmistrz zaczgnając wgstęp pokazuje na otwartej dłoni oba leżące równolegle sznurki, odwraca się do stołu i sięgając po znajdujące się na nim klucze, przekłada końce sznurków tak, ahg każdg ze sznurków znajdował się po innej stronie dłoni (rgs. 2) i zaciska pięść.
Teraz jest już wszystko oczywiste i proste.
Wasz Mag
Rgs. 2
Sztukmistrz ujmuje jedną ręką dwa oddzielne, równe odcinki sznurka, trzymając je w środku ich długości na otwartej dłoni. Odwraca się do stojącego za nim stołu i bierze z niego położone tam uprzednio klucze.
Daje dwóm kolegom po dwa końce sznurków do trzgmania i po jednym kluczu, prosząc, abg przełknęli je przez ucha kluczg a następnie związali wszystkie cztery końce w jeden supeł (rgs. 1).
Sztukmistrz przysuwa dwa klucze do zaciśniętej na sznurze pięści, trzymając cały czas oba sznurki
Słyszeliście petunie o użgtuanej przez Australijczgkóu) podczas polotuań broni zruanej bumerangiem. Bumerang posiada taki kształt, że zręcznie czucong u; dal, zakreśla łuk i turaca z pomrotem do rąk.
Nikt jednak nigdy nie słyszał o piłce — bumerangu. Po-mgślcie, czg możlitue jest rzucenie piłki tak, abg nie odbiła się od ściang, czy innej przeszkodg i wróciła do rąk, nie będąc oczywiście uwiązana na sznurku?
Jestem przekonany, że tuielu z Was odpornie, iż jest to niemożlitue. A jednak sposób in jaki należy to zrobić jest tak prosty—
■łjfej ij:>fizsKu op apfimflzoo potmod ofefnpnds Błjjtd lujjjstuaiz moiUBSbpfizjd fauomz 3[is i>[3izq j fi.ioS op omouoid ęnonzjpod —fef mizoui zaioozad \ -i«p m fonoonzj p||Td spoimod o t;jsfiui ijomouiiui fi3sfizsĄ\
Powyższe rysunki różnią się 10 szczegółami. Spróbujcie je odnaleźć.
I
W opowiadaniu o bob erkach ponumerowano na rysunkach sylwetki drzew i liście, które pan Bóbr pokazuje zwierzaczkom. Czy potraficie wymienić nazwy tych drzew?
(Rozwiązania szukajcie wewnątrz numeru)
— A uiięc mamy nareszcie wiosnę — powiedział któregoś dnia Pan. — Pora już zadbać o samochód, żeby dobrze nam służył do niedzielnych ujycieczek. Jedziemy do war-sztatu.
Skądsiś znalazł się i Adaś.
— Niech mnie Pan też zabierze ze sobą — prosił i chował do kieszeni buteleczkę z dziwnym, bo szklanym korkiem.
Pojechaliśmy. Tylko przedtem Pan założył mi świeżutki biały bandaż na łapę, bo miałem skaleczoną.
Z taką łapą trudno chodzić po warsztacie, więc tylko przez okno patrzyłem, jak Pan razem z robotnikiem uj kombinezonie grzebie coś pod maską.
Pierwszy nie wytrzymał Adaś.
— Tp jak będzie z tym kwasem siarkowym? — pytał mojego Pana.
Pan obejrzał buteleczkę i powiedział, że dobrze, że ma szklany korek. Nazwał go szlifowanym. Popatrzył też, czy buteleczka jest czysta i dodał:
— Wejdziesz, Adasiu, w te drzwi na prawo, gdzie *tst napisane „Napełnianie akumulatorów”, głośno powiesz „dzień dobry” i wytłumaczysz, że kwas siarkowy jest ci potrzebny do doświadczeń chemicznych. Przypuszczam, że tamci panowie naleją ci do buteleczki.
Adaś od dawna marzył o tym kwasie, więc jeszcze i teraz nie bardzo wierzył, że go dostanie:
— Ale czy oni na pewno mają ten kwas, ci panowie od akumulatorów?
Pan uspokoił Adasia, że akumulatory samochodowe są napełniane właśnie kwasem siarkowym i dlatego nie może go zabraknąć w żadnym warsztacie.
— Ale, Adasiu, — zawołał Pan, gdy Adaś zebrał się na odwagę i szedł już po kwas. — Pamiętaj, żebyś się niczego nie dotykał, bo dziury w ubraniu gotowe.
Nie wytrzymałem i puhiegłem za chłopcem. Wszędzie pachniało mocno benzyną i smarami. W pomięsz-czeniu z czarnymi skrzynkami-aku-mulatorami gryzło coś jeszcze dodatkowo w nos.
Majster pozwolił uczniowi nalać kwasu siarkowego do buteleczki Adasia, ale gdy wychodziliśmy zawołał:
— Pamiętaj, chemiku młody, zawsze wlewać kwas do wody.
Robotnicy roześmieli się głośno, bo majstroui udał się taki zgrabny wierszyk, a myśmy wrócili do samochodu.
W drodze powrotnej siedziałem na tylnym siedzeniu i nagle poczułem, że skaleczona łapa zaczyna piec. Ze zdziwieniem zobaczyłem, że niedawno założony bandaż nie tylko ma żółte plamy, ale rozsuwa się, po prostu rozlatuje. Jeszcze chwila i cały opatrunek spadł mi z łapy.
Moje kłopoty zobaczył Pan w lusterku.
— A to pięknie — powiedział. — Tak się kończy, gdy pies się nie pyta, czy może wychodzić z samochodu. Poszedłeś z Adasiem do akumula-torni, gdzie zawsze jest na podłodze trochę rozlanego kwasu siarkowego. A ten kwas to nie woda sodowa — żre wszystko co popadnie. Trafił mu się bawełniany bandaż Atoma, to na nim popróbował swoich zęhów.
Jaki ten Adaś już silny! Zaniósł mnie na rękach do mieszkania. Nie zapomniał się przy tym pochwalić, że on w warsztacie bardzo uważał* żeby się nie poplamić kwasem.
— Ale proszę Pana, — coś mu się przypomniało. — Co robią robotnicy, którzy cały dzień tam pracują?
Panu podobało się to pytanie:
— Oni mają specjalne ubrania ochronne uszyte z wełny. Bo kwas siarkowy niszczy drewno, słomę, bawełnę, jedwab, len, ale wełny akurat nie.
Pan pracował jeszcze trochę w garażu, a Adaś zabrał się do robienia
doświadczeń chemicznych na stole w kuchni. Widziałem, jak kładł grubą pilśniową płytę, ale zaraz potem zasnąłem.
Obudziła mnie rozmowa w łazience.
— Słyszałem przez otwarte drzwi, jak majster mówił ci, że nie wolno dolewać wody do kwasu, ale ty byłeś taki przejęty zdobyciem tego kwasu, że cały rozsądek poszedł ci w pięty. Stół ochroniłeś płytą, ale o fartuchu już zapomniałeś, a dolewanie wody do kwasu prawie zawsze kończy się pryskaniem. Przecież na przykładzie bandaża Atoma mogłeś się już dobrze przekonać, co taki stężony kwas potrafi.
A. Sękowska
Rozwiązanie zagadki I: — dąb; 2 — wiąz; Rozwiązanie rebuslkóui:
3 — jesion; 4 — topola; 5 — klon; 6 — brzoza; las; grab; buk; dąb; topola; klon; jodła
7 — sosna
Wydawca: WYDAWNICTWA CZASOPISM TECHNICZNYCH NOT. Adres: Redakcja Kalejdoskopu Techniki, Warszawa 1, ul. Czackiego 3;5 tel; 21-21-12, Redaguje kolegium: mgr ini. Włodzimierz Wajneri — redaktor naczelny, mgr Hanna Tyszka — z-ca naczelnego redaktora, ini. Józef Beck — - redaktor działowy.
Rysunki wykonali: K. Chorzewski. B. Kosacki. R. Kostrzewska, M. Teodorczyk, W. Torbus, W. Wajnert
Z.G. „Tamka" Zam. 83 Nakl. 100000. R-8I