ABC74 Wiosna

ABC74 Wiosna



O JARZYNACH I Z TEJ RACJI

TAKŻE O MECHANIZACJI


I


\


Jeśli lubisz jeść marchewki

i cebulki złote kulki, i pietruszkę, i selery, żeby nabrać dobrej cery, no, io bracie pomyśl Q tym

skąd się bierze te przysmaki,

Czy znajdujesz je pod płotem?

Czy zimują tam gdzie raki?

Och, roześmiał się bo-berek,

są uj sklepie i na straganie, można kupić tam owoce i włoszczyznę też dostaniesz.

Lecz z bobrzynką nie przelewki,

gdy jej coś do głowy wpadnie:

ja chcę własne mieć rzodkiewki

na obiad i na śniadanie!

Już naradza się z zajączkiem,

już za łapę ciągnie misia — chodźcie obejrzeć tę łączkę,

trzeba zacząć już, od dzisiaj.

Roboty będzie bez liku, trzeba polankę zdrenować,

ceramiczne lub z plastyku

rurki można zastosować.

Tym niech zajmą się bociany,

my — pomyślmy o traktorze,

ziemię w naszym warzywniku

on uprawić nam pomoże.

Nasze łapki i pazurki też przydadzą się w tej pracy.



lecz dziś ogrodnik wzorowy

korzysta z mechanizacji.

Nasz lisek jest traktorzystą

— to on ciągnik poprowadzi,

bo dopiero w ziemię czystą, pulchną można siać i sadzić.

Zasadzimy sad wokoło, zasiejemy warzyw grzę-

rfy.

dobrze będzie i wesoło, gdy się zazielenią pędy. Jednak długo czekać trzeba,

by praca dała wyniki, by urosły i dojrzały ogrodowe smakołyki.

A już zając brzuszek pusty

gładzi — podjadłbym kapusty,

boberek apetyt wielki ma na młode kartofelki,


miś — ogórki chętnie jada

z miodem — taka jego rada,

o marcheiuce marzą

śiuieżej

sarenki; o jabłkach —

jeże.

Więc co począć, jak przyspieszyć?

Znóiu odzyuja się bo-brzynka:

może jakiś sposób lepszy dziś podpotrie nam technika?

Folia lekka i przejrzysta ślicznie grządki nam osłoni,

korzyść z tego oczyirista, tuięc proszę, pomyślcie o niej.

A teraz można pomarzyć:

będziemy mieć dużo jarzyn —

kalafiory, marcheuj, groszek,

lecz jak dżirigać ciężkie kosze,

by na obiad lub śniadanie,

jarzynoire zrobić danie?

Lisek - chociaż nie pytany

—    znalazł uiyjście z sytuacji

—    dla miejskiej motoryzacji

dziś najlepsze są „tarpany”.

One mszystko przetuieźć mogą,

ludzi, zirierzęta, jarzyny, szosą, traktem, leśną drogą

do każdej dotrą kotliny.



Lecz zajączek ma zmartwienie

— te narzędzia, samochody

muszą jakieś mieć schronienie uj czasie deszczu, nie-pogody.

Do boberka, co ujciąż milczy,

wszyscy się zwracają na raz:

— no jak, panie budowniczy,

zbudujesz nam piękny garaż?

I tak się zaczęła praca: traktor ciągnie pług, siewniki, nawozem ziemię wzbogaca,

tępi chwasty i szkodniki.

Trzeba planować z rozmachem, a potem — już sami wiecie,

gdy pod lekkim z folii dachem

pierwsze rzodkiewki

zbierzecie.

Dziwi się pani bobrzyna, bo już na talerzu leży ogrodowa witamina wśród sałaty listków świeżych.

A bobrzynka i boberek tajemnicze mają miny, przydałby się nam spacerek

do „tarpana” was prosimy.

Więc siadają — szkoda czasu — lisek gazu już dodaje: pokażemy jak wśród lasu

prawdziwy ogród powstaje.

Pan bóbr dumny, nie bez racji,

chwali małych ogrodników:

— to dzięki mechanizacji

doszliście do tych wyników!

K. Łoś


jMBlg

W dawnych, bardzo dawnych czasach, biedy ludzie nie umieli jeszcze budować sobie domów, żył w jaskini skalnej pewien człowiek, który nazywał się lnu. Wraz z nim mieszkała jego żona i synek Uti.

lnu dbał bardzo o wyżywienie rodziny. Co jakiś czas wyprawiał się na polowanie ze swą jedyną bronią — pięś-ciakiem. Był to kawał krzemienia, dobrze dostosowany do trzymania w pięści, obłupany z jednej strony w ten sposób, że tworzył ostrze. Przy pomocy tego narzędzia lnu potrafił upolować jelenia, dzika lub sarnę. Potem przyciągał zdobycz do domu. Reszta roboty należała do jego żony. Kobieta oprawiała zwierza, mięso piekła przy ognisku, zachowując jego resztę na zapas w naj' chłodniejszym kącie jaskini. Gdy miała czas, wyprawiała skórę, zszywała ją przy pomocy kolca i wysuszonych jelenich kiszek, przygotowując odzież dla męża lub syna. Musiała też ciągle mieć na oku Utiego, który był bardzo zbytny.

U stóp gor, wśród których się kryła jaskinia, płynęła rzeka, nie szeroka, ale głęboka i rwąca. Gdy wody opadały, można było przejść po kamieniach na drugą stronę, gdzie żyło więcej zwierzyny i rosły różne jadalne korzonki I jagody. Ale w czasach deszczów przejście było prawie niemożliwe.

Razu pewnego rozszalała się groźna burza. lnu z żoną i synem siedział w jaskini. Było tu bezpiecznie i zacisznie. Skóry zawieszone przy wejściu chroniły od niepogody, palące się na


t


l



środku ognisko damało ciepło i śmiatło. Ale mszyscy trzęśli się ze strachu słysząc pioruny, trzask łamanych gałęzi i groźny szum rzeki.

Po nocnej burzy mstał słoneczny ranek, lnu myszedł przed jaskinię i krzyknął ze zdzi mienia. Dąb, który rósł nad modą, został myrmany z korzeniami i leżał teraz m poprzek rzeki, opierając się mierzchołkiem o przecimległy brzeg. Pod pniem drzema przepłymała sinobod-nie moda. lnu stał i patrzył.

—    Drugi brzeg rzeki — myślał. — Tam dużo zmierzyny. Ale po kamieniach nie przejdzie. Rzeka zrobiła się głęboka.

Nagle krzyknął znotnu, tym razem z gniememl

—    Uli! Wracaj! Nie łaź po przemró-conym dębie! Spadniesz do mody!

Ale nieposłuszny synek śmiał się i skakał między gałęźmi jak małpka. Dotarł do drugiego brzegu i tu zaczął biegać, pokrzykując z radości.

lnu już nie mołał syna.

—    Drzemo — myślał. — Można po nim przejść. To dobre mydarzenie, że drzeiuo się przemróciło.

Od tej pory lnu nie martmił się, gdy rzeka przybierała. Smobodnie przecho dził po pniu na drugą stronę. Wszyscy przyzmyczaili się do tego, że leżące drzeino ułatmiało przejście.

Aż pemnego dnia niespodzianie lunął olbrzymi deszcz. Zupełnie jakby chmura się obermała. lnu leżał m jaskini na pęku skór, żona kręciła się niespokojnie.

— Uti — mruczała. — Uti. Poszedł na orzechy. Na drugi brzeg.


Wreszcie deszcz ustal. Żona wyszła przed jaskinię i nagle zaczęła krzyczeć: lnu! lnu! Nie ma drzemał A tam Uti!

lnu myskoczył przed jaskinię i przestraszył się. Rzeka z szumem i pianą płynęła gwałtownie. Jej prąd zabrał drzeuto i uniósł m dół. Leżało teraz dużo niżej, całe wyrzucone na brzeg i zaczepione gałęźmi o krzaki. A na drugim brzegu rzeki stała mała, mokra figurka Utiego, który płakał głośno i wyciągał ręce do rodziców.

— Uti! Mój syn Uti! — lamentowała matka. — On nie może tam pozostać na noc, tam są wilki! Zrób coś, lnu, sprowadź go!

lnu myślał z wysiłkiem. Syn. Wilki. Rzeka rwąca — nie przebrnie. Drzewo odpłynęło. Leży tam niżej.

Nagle skoczył do jaskini i wypadł z niej zaraz z pięściakiem. Pobiegł

w dół do powalonego dębu i zaczął odrąbywać z niego gałęzie. Żona pomagała mu jak mogła. Po drugiej stronie stał Uti płacząc głośno.

Wreszcie z drzewa pozostał sam pień. Wtedy lnu i jego żona z wielkim wysiłkiem zaczęli go przesuwać nad rzekę, starając się utrafić wierzchołkiem w przeciwległy brzeg. 1 oto drzewo znów leżało w poprzek rwącej wody.

Jednym pędem Uti przebiegł po nim i rzucił się spłakany w objęcia matki, lnu ocierał pot z czoła i oglądał swoją pracę. Czuł, że dokonał czegoś ważnego.

— Jutro rano — myślał — nawalę głazów i ziemi na oba końce pnia, żeby go woda znowu nie porwała. On tu musi być zawsze.

To był pierujszy most zbudowany przez człowieka.

mgr Hanna Karab

Wasza seria „Wesołego Miasteczka” wzbogacić się może o nową zabawkę: dwa samoloty, które usiłują się wzajem-nid1 dogonić, zakreślając w powietrzu koło. Każdy z nich wzlatuje lukiem w górę, żeby zaraz gwałtownie opaść. Jeżeli czynność ta będzie przebiegała wolno, to zarówno w górnym jak i w dolnym położeniu kabiny samolotów będą zawsze skierowane w górę, natomiast, gdy lot będzie szybszy, to samoloty odwracać się będą kabinami do zakreślanego koła.

Do wykonania tej, chyba ciekawej, zabawki potrzebne będą: tektura, cztery ciężarki ołowiane, dwie szpilki, drut nieco grubszy od szprychy rowerowej, rurka igelitowa wchodząca ciasno na ten drut, kawałek listwy drewnianej, sklejka, gwoździki, dwa korki zwykłe lub gumowe, kawałek gumy modelarskiej lub dłuższa gumka aptekarska, cienki drut lub nitka i dobry klej np. Wiko!.

Najpierw budujemy dwa samoloty wycinając je z tektury i sklejając w sposób podany na rysunku. Koła podwozia robimy z ciężarków założonych na szpilkę.

Odcinek grubego drutu wyginamy w kształt przypominający literę ,,z”, z uchwytem w części środkowej (tak, jak pokazano na rysunku). Na proste końce drutu zakładamy samoloty, przekładając je przez otwory pod spodem (najpierw ten z tyłu, a następnie ten między kołami). W miejscu tym na drut wsuwamy dwa kawałki rurki igelitowej, żeby samolociki mogły się obracać nie zsuwając się.

Uchwyt drutu przytwier-dzamy teraz do osi obrotu nicią lub cienkim drucikiem. O by diu a samoloty muszą być tak umocowane, aby mogły się obrócić do góry nogami i wrócić same do położenia początkowego. Oś obrotu przymocowujemy zagiętymi gwoździkami do klocka z listwy wkładając przedtem kawałek rurki, żeby utrzymywała odległość pomiędzy uchwytem a klockiem. Na drugi koniec osi wciskamy korek lub klocek w kształcie walca (mogą być też dwa korki plastykowe włożone jeden w drugi). Klocek z osią obrotu przybijamy do paska sklejki lub listwy długości 20 cm. Na jego końcu przybijamy taki sam klocek, który z kolei w podobny sposób przymocowujemy do podstawy z kawałkiem sklejki lub deseczki. W pasku sklejki, nad krawędzią klocka, przewiercamy otwór i wkładamy drut wygięty w kształcie korby z założonym takim samym korkiem jak na oś obrotu. Drugi koniec tego drutu przechodzi przez uszko z wygiętego gwoździka i jest zabezpieczony przed wyciągnięciem nałożonym kawałkiem rurki plastykowej. Teraz na obydwa korki zakła * iy gumkę, która będzie spełniała rolę taką sałą jak łańcuch w rowerze i kręcimy korbą. Samoloty rozpoczynają gonitwę.


REFLEKTORY SAMOCHODOWE

Każdy z Was ma z pewnością dużo rófenucb samochodzików. Możecie do nich zrobić reflektory, prawdziwe świecące reflektory, dzięki któiym Wasz samochodzik będzie mógł jeździć w ciemnym pokoju. Do wykonania ich potrzebne będą: dwie żaróweczki 1,2 V, bateryjka paluszkowa 1,5 V, przewody izolowane, tekturka, sześć szpilek i klejąca taśma celofanoura. Żaróweczki znajdą się w oprawkach z urygiętego paska lektury (3—1,3 cm) z wbitymi dwiema szpilkami. Jedna szpilka dotyka ciasno do korpusu umożliwiając wkręcanie i wykręcanie żaróweczki, a druga dotyka do jej zakończenia. Teraz, jeżeli połączymy przewodami bieguny (końce) baterii odpowiednio ze szpilkami to żaróweczka zaświeci się. Nam potrzebne są dwie żaróweczki świecące niezależnie — równolegle, musimy więc połączyć je w specjalny sposób zwany właśnie równoległym dokładnie tak, jak przedstawiono na rysunku. Baterię i przewody, musicie umieścić zależnie od konstrukcji zabawki. Proponuję przeprowadzić przewody na zewnątrz obudowy a reflektory umieścić na wierzchu. Baterię można schować do środka, jeżeli jest miejsce lub przylepić taśmą na zewnątrz z tyłu samochodziku. Zależnie od wielkości miejsca wybierzecie też wielkość baterii. Bateryjek 1,5 V jest kilka rodzajów. Oprawę do baterii możecie zrobić podobnie jak oprawkę do żaróweczki. Włączanie i wyłączanie może odbywać się przez założenie lub zdjęcie jednego z przewodów ze szpilki w oprawie baterii.

Oczywiście nie chodzi tu o poduszki do spania. Pojazdy na poduszkach na prawdę istnieją. Nie mają one kół, nie mają skrzydeł, nie pływają — poruszają się po prostu


Poduszkowce! Pojazdy na poduszkach! Nie śmiejcie się.




na warstwie sprężonego po-


wietrzą — tak zwanej poduszce powietrznej.

duszkowiec już gotowy. Gdy zaczniemy dmuchać w otwó; przez pierścień, nasz pojazd


A teraz do dzieła. Zrobimy najprostszy model poduszkowca. Pudełko po maśle roślinnym obcinamy w połowie wy-* sokości odrzucając część z denkiem Z cienkiego kartonu wycinamy krążek o średnicy t kiej samej jaką ma obcięte pudełko. W środku krążka robimy otwór o średnicy około 3 centymetrów i wklejamy weń kartonowy pierścień. Następnie na przygotowaną część pudełka naklejamy krążek (smarując klejem krawędź pudełka). Po-

runku, w którym będziemy dmuchać.


lekko uniesie się do góry i będzie się posuwał w tym kie-

Oczywiście w prawdziwym pojeździe nikt nie dmucha w dyszę. Powietrze wdmuchują specjalne silniki zaopatrzone w śmigło.

Rozwiązanie konkursu ze strony 16: A-3; B-2; C-l; D-4

Rozwiązanie rebusów: nowe pojazdy, poduszkowce, wodoloty


o


Nadeszła wiosna, pora więc zabrać się do zawieszania na drzewach domków dla ptaków. Podajemy więc kilka przykładów prostych 1 łatwych do wykonania domków.

Domek dla szpaków powinien mieć następujące wymiary: wysokość ścianek 32—35 cm, szerokość przedniej i tylnej ścianki 20 23 cm, dwóch bocznych 16 -— 19 cm.

W przedniej ściance dość wysoko pod daszkiem wytnijcie okrągły otwór. Nie radzimy przybijać pod nim deseczki — mógłby się na niej zmieścić jakiś większy ptak, np. kawka, i spłoszyć szpaka. Przybijcie więc tylko cienki patyczek.

Do wykonania domku możecie użyć najtańszych materiałów — na przykład ścinki sosnowych desek ze stolarni, ścianki należy wy heblować tylko z zewnętrznej strony. Daszek zróbcie z płyty spilśnlonej lub deseczki. Cały domek pomalujcie bezbarwnym lakierem bezacetonowym (lub innym, ale bez zapachul)

Do tylnej ścianki można przybić pionowo cienką listewkę — łatwiej będzie przymocować domek do drzewa.

W takich samych domkach, tylko mniejszych, chętnie zamieszkają sikorki czy muchołówki.

Jeżeli trafi się Wam spróchniały wewnątrz okrąglak, czy pienlek — możecie zrobić z niego inny rodzaj domku.



—    Trzeba będzie kupić herbatę i ciasteczka. Atomie, gdzie jesteś? Czy słyszysz? Będziemy mieli bardzo ważnego gościa. Aha i musimy pięknie sprzątnąć uj pokoju.

Pan jest wyraźnie przejęty.

A tu na dodatek wpada Adaś:

—    Proszę Pana, taka draka. Mama zostawiła w łazience srebrną ptider-niczkę, a ja położyłem na puderniczce gumkę do ołówka i ta gumka odbiła się czarną plamą jak w lusterku na puderniczce. To się da oczyścić, proszę Pana?

—    Oczywiście — odpowiada Pan. — Ale dlaczego ta plama jest cała w ząbki?

—    Pewno dlatego — śmieje się Adaś, że nudziło mi się kiedyś na lekcji, więc wyciąłem w gumie ząbki. Akurat takie same ząbki są teraz na puderniczce.

Pan wyjmuje z szafki w łazience buteleczkę z jakimś płynem. — Oczyścimy pudemiczkę miękką szmatką zwilżoną płynem do czyszczenia metali i zaraz zejdzie czarny siarczek srebra i potem puderniczka będzie się ślicznie śmiecić,

—    A co to siarczek srebra, proszę Pana? — zaczyna pytać Adaś.

—    Siarczek srebra to jest związek chemiczny srebra z siarką. Srebrna jest puderniczka, a siarka pochodzi z gumki do ołów-ka.

—    A dlaczego...

—    Adasiu powoli — przerywa mu Pan. — Do produkcji gumy potrzebna jest siarka. Niby nie dużo, ale jednak trochę, tyle, że wystarczy, aby przy zetknięciu się gumki ze srebrnym wyrobem powstał czarny siarczek srebra. Na szczęście jego nalot nie trzyma się bardzo mocno srebra. I widzicie, gdy potrę pudemiczkę tym płynem.„o

—    Aha, nawet pod spodem jest jaśniejsza niż przedtem. Dlaczego... — i Adaś gryzie się w język.

Dlatego, że w powietrzu jest zawsze odrobina związków siarki, np. z gazów spalinowych albo z gnijących roślin, srebro siale, powoli czernieje, a przedmioty srebrne trzeba co jakiś czas czyścić. — Wtedy Pan łapie się za głowę. — Przecież na jutro trzeba koniecznie wyczyścić srebrną tacę.

Więc Pan czyści tacę, a Adasiowi każe iym samym płynem czyścić mosiężny samowar. Ale Adasiowi się nudzi:

—    Atomie, a gdybyś tak spróbował ogonem, o patrz tak, jak ja ścierką? — Adaś ma nowy pomysł. — Proszę Pana ten samowar to się już świeci jak Księżyc, albo nawet jak Słońce. A buteleczka z płynem do czyszczenia to jest kometa Kohoutka. Kometa przelatuje koło Słońca...

I Adaś uderza o samomar buteleczką, która się tłucze.

—    Widzisz coś narobił — Pan jest zły jak rzadko. — Przecież napramdę kometa nie zaiuadziła o Słońce. Sprzątaj to zaraz i przynieś pastę do zębom. Pastą do zębom też można dobrze czyścić srebrne rzeczy, bo jest m niej kreda, która delikatnie zdziera nalot siarczku srebra i śmietnie poleruje do połysku metal.

Potem Pan szuka jeszcze czegoś na półce:

—    Miałem tu kiedyś urodę amoniakalną — móiui. — Ale midocznie się już skończyła. Amoniak też dobrze czyści srebro. Tylko, że on nie ściera mechanicznie siarczku, ale go chemicznie rozpuszcza. No, ale trudno.

I przyszedł ten mażny gość. Pan rozpala męgiel drzemny in samomarze. Kręci się i zabamia gościa.- Siedzę sobie obok na dymanie i midzę, że ten gość zaumażył na kurku od samomara moje młosy z ogona, które tam zostały od mczorajszego czyszczenia. I gość robi niezadomoloną minę.

—    Pan dyrektor z cukrem czy bez? — pyta tymczasem Pan i podaje gościouii fiiiżankę z herbatą z samomara.

Gość upija łyk i okropnie skrzy miony odstamia filiżankę na srebrną, śmieżo oczyszczoną tacę. Ale namet ode mnie midać, że herbata jest jakaś inna od tej, którą Pan pije co dzień. Już miem, to peumo przez kometę Kohoutka, która mczoraj zamadziła o Słońce. O czuję teraz wyraźnie zapach płynu do czyszczenia metali.

Gość siedzi, nic nie mómi tylko się krzywi. Chce mi się okropnie śmiać. Lema górna marga aż mi podskakuje.

—    No proszę — mómi gość — ten pański pies, panie inżynierze, myraźnie na mnie szczerzy zęby.

* * *

—    Niech pan się nie przejmuje tym facetem, co tak mszystko bierze na

serio. Ja się na tym znam. Czasem przyjdzie na człomieka taki dzień, że nic się nie udaje — pociesza mieczo-rem Pana Adaś. — Wie Pan co? Najlepiej będziemy dalej robić dośmiad-czenia z siarczkiem srebra. Zaraz zeskrobię siarkę z łebkom od zapałek...

—    A czy tam na pemno jest siarka? — ożywia się Pan.

—    Musi być — upiera się Adaś, ale jakoś niepemnie.

—    Więc dobrze — godzi się Pan — zeskrob, utłucz, połóż na rogu srebrnej tacy. Na drugim rogu tacy kapnij kroplę żółtka z kurzego jaja, jajko meź ode mnie z lodómki. A jutro mieczorem przyjdziesz zobaczyć, czy są czarne plamy, czy nie.

A. Sękomska

Wpdairca: WYDAWNICTWA CZASOPISM TECHNICZNYCH NOT. Adres: Warszaira 1, ul. Czackiego 3/5 nr kodu 00-950, lei.: 21-21-12. Redaguje kolegium Kalejdoskopu Techniki.

Rysunki wykonali: S. Ciecierski, B. Kosacki, R. Kos trze mska, M. Kościelniak, M. Tcodorczyk, W. Torbus, W. Wajnerl Z.G. , .Tamka" Zam. 2746/73 Nakł. 150 000. W-57

Strzałki na rysunkach wskazują miejsca tarcia dwóch różnych materiałów.

A.    bardzo małe tarcie

B.    małe tarcie

C.    duże tarci t?

D.    bardzo duże tarcie


O zjawisku tarcia będziecie się uczyć ui szkole, a następnie jako technicy i inżynierowie będziecie to zjawisko zwalczać lub wykorzystywać.

Przypatrzcie się dobrze rysunkom i pomyślcie gdzie występuje:


4


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ABC74 Jesień Dziś—na tej i tamtej stroniem o gawronku V,A „GAWRONIE" snuje sine błyszczą
IMGg63 (10) tach poznania, za co często bywa potępiana, a jednocześnie z tej racji centa przez kontr
socjologia010 122 STANISŁAW MAKMUSZEWSK1 pojawiają się także mechanizmy społeczne w rodzaju dziedzic
74 KS. JERZY ZAREMBA drugorzędną — także w odniesieniu do Apokalipsy św. Jana — i niezbyt właściwym
Z różnorodności tej wynika także wielość języków używanych w Iranie. Językiem urzędowym jest język
174,175 (2) 174 Natura uzależnieniu czają one poza obszar tematyczny tej książki, a także ko petencj
Głowiński Wirtualny odbiorca9 78 Wirtualny odbiorca w strukturze utworu poetyckiego literackich,
IMGg63 (10) tach poznania, za co często bywa potępiana, a jednocześnie z tej racji centa przez kontr
CCF20081221039 nież ten pierwszy; ważny Jest nie tylko z tej racji, iż ukazuje zależność filozofii
8 (1497) Niedziela, 6 kwietnia Rozpoczynam nowy zeszyt mego dziennika i z tej racji śmiem wyrazić ży
174,175 (2) 174 Natura uzależnienia czają one poza obszar tematyczny tej książki, a także kom petenc
10027 xci WSTI-P wiązywaniu wprost do tej tradycji, także i o na O nawiązywaniu "i
DSC00208 (25) PROLOGka. w którym czytano niewiele. nic 1 tej czynności, a także nigdy nic mia*owych
DSC00632 74 KLASYCZNE I WSPÓŁCZESNE KOm,r.i ujawnić także pozytywne właściwości jednostki, o których
ZABAWY NAŚLADOWCZE Włączone/wyłączone Do tej zabawy przygotuj mechaniczne zabawki z wyłącznikami,
KAD1.UD(rys. 7) W kadłubie silnika (rys 7) znajdują się cylindry, a także mechanizm rozrządczy i mec
ScannedImage 25 autonomii tekstu jest następująca: efekt dystansu nie jest tworem metodologii i z te

więcej podobnych podstron