261
współczucia i przyjaźni. Doznawszy nieco ulgi, za radą, lekarzy, wyjechał dnia 16 Września 1856 do Włoch. Wiele miał nadziei powrotu do zdrowia, lubo nie rokował sobie długiego życiu. Kiedy przyszedł do mnie z pożegnaniem prosząc o wpisanie się w album, które jako pamiątkę zabierał z sobą, opowiadał sen swój — przywiązując doń zupełną.wiarę. W niem ukazała mu się w niezwykłej jasności ukochana a zmarła siostra Lucyna, przepowiadając: że teraz ozdrowieje, ale wiat sześć już się z nią połączy na wieki. „Cóż to jeszcze będę mógł zrobić, wypracować przez te lata! mówił mi, a w słowach jego, była taka pełna prostoty wiara i pewność, że przelewał je i w nasze serca zacny młodzieniec. ' Opowiadał jak przygotował się już do tej podróży, ile zebrał notat, co przy odzyskaniu sił i zdrowia, najpierwój opracować musi.
Głównym a ulubionym jego przedmiotem były dzieje i literatura ojczysta; wiele prac jego drukował Dziennik Warszawski, następnie Kronika, równie jak Biblioteka Warszawska. Pragnąc poznać kraj swój, odbywał powiększej części pieszo podróże do miejsc znanych w dziejach, i z nich zdawał sprawozdania: wolne chwile poświęcał na wypisy z archiwum metryk koronnych, bo znał jego,wartość i w najmniejszej pracy lubił rzecz gruntownie zbadać. W charakterze prawy, szlachetny, nigdy kłamstwem ust nie zmazał; te zacne przymioty przeniósł i do prac swoich literackich. Miał w sobie wszystkie potrzebne warunki dla historyka niezbędne: żelazną wytrwałość, obok wielkiej sumienności. Podróż za granicę zwrócił na Kraków ; ten gród Btary, tak dobrze mu znany ze wspomnień historycznych , z tylu pamiątkami tak drogiemi dla jego serca, nieznany obudził w nim zapał, i chwilowo ożywił upadłe już siły. Poznał tu wiele znakomitych rodzin polskich i doznał przychylnego przyjęcia. Przybył wreszcie do Syrakuzy, a szukając cieplejszej atmosfery, w końcu Grudnia 1856 wsiadł na okręt, w celu dostania się do wyspy Malty. Napadnięty w drodze przez szaloną-burzę, z pełni morza zwrócony do portu Syrakuzy, gdzie przez dwa dni nie mogąc się z okrętu wydostać na ląd, resztę sił niezwykłym wzruszeniem i trudami wyczerpał. Pewny już zbliżającój 6ię godziny śmierci, nie mogąc się ruszyć z łoża, z boleścią powtarzał, jak wiele cierpiał, że kończy dni swoje w pośród obcych i zdała od rodzinnej ziemi, którą tyle kochał.
Zwłoki jego spoczęły na cmentarzu w Syrakuzie, na wyspie Sycylii. W dniu 6 Marca r. b. w kościele księży Karmelitów na Krakowski óm Przedmieściu, odbyło się żałobne zaspokój duszy nabożeństwo, na którym przyjaciele i ci co bliżój zmarłego znali, połączyli łzy swoje z osieroconemu rodzicami, którzy w krótkim czasie, dwoje mając dzieci — stracili, i osamotnieni nagle z rodziny zostali.
Wysokiego wzrostu, szczupłej i wątłej budowy, głowa mała, twarz szczupła, oczy,niebieskie, płeć biała i rumieńcem ubarwiona. Na tóm drobnóm obliczu malowała się czystość obyczajów, łagodność i szlachetność; na niskióm czole, myśl co pracowała ciągle. W pismach, które ogłosił drukiem, a wiele było treści polemicznej, nie masz tej zuchwałej zarozumiałości, co cechuje wielu tego rodzaju utwory, ani lekceważenia tego , któremu błędy i uchybienia wskazywał. Godnością, spokojem, każda rozprawa, czy to ustna, czy piśmienna odznaczała się u niego. Cenił wysoce przyjaźń, jak i uprzejmość drugich a starszych w zawodzie literackim, którzy go ochotnie przyjmowali i nie odmawiali mu swój pomocy, czy w objaśnieniach żądanych, czy w pożyczaniu ksiąg i rękopismów. Im więcój go poznano, tóm więcój szanowano i kochano. Rozwiedliśmy się szerzej nad wspomnieniem młodzieńca, bo rzadki to przykład w młodem pokoleniu tegoczesnem. Strata jego jest rzeczywistą stratą narodową , a tej dość odżałować nie możemy.
Tymoteusz Lipiński, przez lat wiele był professorem szkół publicznych w Warszawie, wszystkie wolne chwile poświęcał pracom literackim. Za otrzymaniem emerytury, im się wyłącznie oddał. Z najważniejszych prac jakie ogłosił drukiem, jest dzieło „Starożytna Polska“ we 3 tomach