ABC79 Wiosna

ABC79 Wiosna




Przemek bardzo się niecierpliwił. Gdy tylko słońce wychylało się zza chmur, wybiegał na niedaleki brzeg Wisły, by popatrzeć, czy lód już popękał i spłynął do morza. Niestety. Wierzchem płynęła woda, ale pod spodem lód był twardy i mocny. Nie pomagało rzucanie kamieniami ani szturchanie żerdzią.

Kilka dni temu tato powiedział:

—    Jesteś już prawie dorosły. Gdy ruszą lody, popłyniesz z nami szkutą do morza.

—    Będę frycem?

—    O, nie — odparł ojciec ze śmiechem. — Jędrek trzy lata musiał pływać, nim został wyzwolony na fryca ... Będziesz jego pomocni-

, kiem.

Przemek zazdrościł swemu bratu, który choć osiągnął dopiero najniższy stopień flisacki, nieraz towarzyszył ojcu w dalekich wyprawach do Gdańska. Po powrocie opowiadał Przemkowi o niezwykłych przygodach, o wspaniałych miastach, które po drodze mijali, i wreszcie o wielkiej wodzie, po której pływały statki większe niż dom. Nie mówił tylko o tym, że praca nawet na niewielkim statku wiślanym jest bardzo trudna i ciężka.

Bo wówczas — a działo się to dwieście lat temu — po Wiśle

pływało bardzo dużo różnych statków. Zależnie od wielkości nazy-waęp je komięgami, szkutami, du-basami, bykami i kozami. Przewożono nimi zboże, sól, drewno, materiały budowlane i żelazne z południa na północ Polski. Przemek całymi godzinami wysiadywał nad brzegiem rzeki i marzył o chwili, która niebawem miała nadejść.

Wreszcie któregoś dnia ojciec powiedział:

—    No, szykujcie się chłopcy. Jutro wypływamy.

Jędrek zerwał się o świcie i patrzył na gramolenie się Przemka z lekceważeniem:

—    Nie boisz się? Naprawdę wytrzymasz tak długą podróż bez mamusi ?

—    Zobaczysz! — odpowiedział tylko i wybiegł z domu.

Szkuta kołysała się łagodnie na Wiśle przycumowana do brzegu. Z daleka przypominała ogromną rybę z pionowo ściętym ogonem. Dziób miała wysoko uniesiony w górę. W przodzie statku górowała drewniana budka, która miała służyć flisakom za mieszkanie w czasie wielotygodniowej podróży. Na środku łodzi sterczał wysoki maszt podtrzymywany grubymi linami. Na statek załadowano już żywność dla załogi: groch, fasolę.

suszone mięso i ryby, a takie złożono odzież na dni gorące oraz grube kożuchy na chłodne noce. Dobiegał końca załadunek worków z solą. Łódź coraz bardziej zanurzała się w wodzie.

—    Nie zatopi się? — z niepokojem zapytał Przemek.

—    Coś ty! Jeszcze połowy towaru nie ma. Zobaczysz, gdy w Krakowie doładujemy, brzeg szkuty będzie prawie równy z wodą!

Przemek chciał jeszcze zapytać Jędrka o różne rzeczy, ale ojciec wołał już na statek. Flisacy usadowili się po obu stronach burt i chwycili za wiosła, pomocnik sternika uniósł ster i na sygnał dany przez ojca odbili od brzegu.

Już się ściemniało, gdy Przemek zobaczył na horyzoncie zarysy wielkich budowli.

—    To Wawel — tłumaczył Jędrek.

—    A te dwie wieże, jedna większa od drugiej — to kościół Mariacki.

—    Pójdziemy jutro obejrzeć? niepewnie zapytał Przemek.

—    Nie wiem, czy czasu stanie. Może.

Przemkowi noc bardzo się dłużyła. Ledwo się rozwidniło, obudził Jędrka:

—    Wstawaj. Biją dzwony. *

Rzeczywiście z daleka dochodził odgłos różnych dzwonów z krakowskich kościołów. Gdy wyszli ze swej ,,'<ajuty”, ojciec był już na brzegu i rozmawiał z flisakami. W pobliżu ich szkuty stały inne statki. Chłopcy, uzyskawszy ojcowskie pozwolenie, pobiegli do miasta. Cuda! Prawdziwe cuda: wielkie kamienne domy, pałace i kościoły, których wieże kąpały się w porannej mgle. Przemek był oszołomiony.

—    To jeszcze nic! — mądrzył się Jędrek — Zobaczysz Warszawę, Płock i Toruń. A w Gdańsku dopiero się zadziwisz!

Gdy przybiegli na brzeg Wisły, słońce stało już wysoko. Ojciec załatwiał jeszcze ostatnie sprawy handlowe i wyznaczał ret-mana i retmańczyków. Ich niewielkie łódki miały płynąć przed


karawaną złożoną z kilkunastu statków i wytyczać szlak. Bo Wisła o tej porze roku często niespodziewanie zmieniała koryto. Tam, gdzie roku ubiegłego było głęboko — nagle pojawiała się mielizna. Retman na swej łódce długimi żerdziami miał badać głębokość wody. Gdy napotka płyciznę, miał wbijać kij złamany w połowie. Retmańczycy zaś, płynąc między statkami lub obok, mieli pilnie baczyć, by sternicy dobrze trzymali kurs. Do ich obowiązków należało ponadto ostrzeganie przed niebezpieczeństwem, a także przekazywanie rozkazów szypra, czyli ojca Przemka. Jakże był dumny „pomocnik fryca” — bo taką miał funkcję Przemek — ze swego ojca, który był najważniejszy z najważniejszych w tej wielkiej wyprawie.

Nazajutrz o świcie wszystkie statki odbiły od brzegu. Gdy znalazły się na środku rzeki, na maszt wciągnięto żagle. Przychylny wiatr popychał łodzie w dół rzeki.

Flisacy zlani potem, zmęczeni, mimo że było już południe, nie jedli jeszcze posiłku. Jędrek z Przemkiem roznosili im po kawałku chleba, słoniny i wędzonego mięsa. Chłopcy musieli spełniać wszystkie polecenia. Wieczorem, gdy zatrzymano się na nocleg, obaj byli bardzo zmęczeni. Przemkowi nawet jeść się nie chciało; powieki coraz bardziej się kleiły...

— No, Przemku, ty dziś w nocy wartę trzymasz — usłyszał jakby z oddali głos ojca. — Pełno tu różnych przybłędów i zbójców. Musisz pilnie uważać, aby nas nie napadli.

Cóż było robić? Naciągnął Przemek kożuch na plecy, bo noc była chłodna, wziął wielki kij w rękę i zaczął swój marsz tam i z powrotem po brzegu, do którego były przycumowane statki. Strach go oblatywał, zapomniał więc o zmęczeniu. Dopiero wówczas, gdy po kilku godzinach zmienił go inny wartownik, wbiegł na swoją szkutę i tak jak stał zwalił się między worki soli, ledwo przykrywając się słomą. Natychmiast zasnął.

I tak mijał dzień po dniu. Minął tydzień i zaczął się drugi. Któregoś ranka, gdy Przemek spał jeszcze srodze umęczony poprzednim dniem, zbudził go jakiś hałas, głośne rozmowy. Odgarnął słomę z twarzy.

—    Gdzie jesteśmy? — zapytał flisaka.

—    Jak to gdzie? W Warszawie!

Kiedy indziej słowo to postawiłoby go na nogi. Tym razem zmęczenie odebrało mu siły. Postanowił: nie będzie zwiedzał miasta, obejrzy je sobie z łodzi i to mu wystarczy. Ciągle był śpiący. Przeniósł się do retmańskiej łódki przycumowanej na brzegu, przykrył kożuchem i po chwili już chrapał. . Obudził się wieczorem. Na ojcowskiej szkucie krzątali się nieznani ludzie. Wokół piętrzyły się skrzynie z towarami i workami ze zbożem. Sternik, którego dla szacunku nazywano gospodarzem, wskazywał przybyszom miejsca, gdzie mogą złożyć swoje mienie i usiąść, sprawdzał liny i żagle.

Nazajutrz ruszyli z Warszawy. Wisła teraz szeroko i leniwie toczyła swe wody. Wiatr był słaby, a statki wyładowane tak, że z burty dłonią można było czerpać wodę. Sternicy musieli bardzo uważać, by na licznych zakrętach i odnogach nie zboczyć ze szlaku; retman zaś płynący daleko przed karawaną coraz częściej się zatrzymywał, by wbić w dno złamane żerdzie. Zaczął padać deszcz. Flisacy, podróżni, a także Jędrek i Przemek nakryli się pustymi workami. Ale niewiele to pomagało. Woda spływała im po twarzach i plecach.

... I znów minęło kilkanaście dni i nocy. Przemek próbował już wszystkiego: płynął z retmanem i retmańczykami, gotował zupę i obierał ziemniaki, wchodził do zimnej wody, gdy rzucona na brzeg lina nagle upadła flisakowi, a także wspinał się po masztach, by zwijać


żagle. A jednak podróż coraz bardziej się dłużyła. Marzył o tym, aby jak najszybciej przypłynąć do Gdańska i zobaczyć morze. Zwiedził już Płock i Toruń, ze zgrozą patrzył na potężne mury krzyżackich zamków, o których tyle się nasłuchał, podziwiał wielkie porty i setki, całe setki statków.

Wreszcie dopłynęli do Gdańska. To ci dopiero musi być miasto: po Motławie tam i z powrotem płynęły dziesiątki statków różnych wielkości i różnych bander. Karawana, którą przyprowadził ojciec Przemka, stała w sporej odległości od wielkiej budowli wystającej nad wodą.

—    To żóraw — tłumaczył Jędrek.

—    Zobaczysz, gdy tam podpłyniemy, jak będzie wyładowywał nasz statek. Po dziesięć worków załaduje na raz i niczym piórko uniesie je w górę ... A teraz mamy sporo czasu: idziemy zobaczyć miasto i zrobić zakupy na Długim Targu.

— No, Przemku — powiedział ojciec, gdy poszli prosić go o pozwolenie oddalenia się od statku,— daję ci twoje pierwsze zarobione grosze. Zasłużyłeś na nie pilnością i staraniem. Jeśli będziesz nadal tak pracował i popłyniesz z nami jesienią, to może na drugą wiosnę zostaniesz frycem.

Nic bardziej Przemka nie mogło ucieszyć niż ojcowska pochwała. Ucałował ojca w rękę i pobiegł za bratem.

Nie znamy dalszych losów Przemka. Ale z pewnością chłopiec wkrótce został, jak ojciec zapowiedział, frycem, później młodszym sternikiem, potem sternikiem, a być może po kilkunastu latach przejął po ojcu zaszczytny wówczas i najważniejszy na Wiśle tytuł szypra. Bo jeszcze długie, długie lata Wisła była główną drogą transportu towarów i przewozu ludzi. Także wtedy, gdy wynaleziono statki parowe i kolej. Dziś również, choć po szosach pędzą wielkie samochody ciężarowe i osobowe, po niebie śmigają samoloty — Wisłą płyną barki motorowe lub całe ich pociągi poruszane tzw. pchaczem. Aby jednak podróż współczesna była łatwiejsza, nie było rozlewisk, mielizn, wiosennych powodzi, a koryto rzeki zawsze było w tym samym miejscu i pełne wody, także w czasie suszy — trzeba Wisłę uregulować: brzegi umocnić, pobudować zapory i utworzyć zalewy.

B. W.

PFcze.ur o u

— —linie zagięć linie cięć



Tę zabawkę z kartki papieru podarowała Wam Wasza koleżanka Ola z Młodzieżowego Kółka Technicznego w miejscowości Chimki w ZSRR.


Lotka jest bardzo łatwa do zrobienia, a wiruje w powietrzu jak prawdziwy śmigłowiec.

MÓJ RADIOODBIORNIK

Każdy, kto mieszka niezbyt daleko od średnio- lub długofalowej radiostacji, może słuchać audycji przez własnoręcznie wykonany rodioodbiornik.

;■

♦Uwaga. Po zmontowaniu elementów na tekturowej lub sklejkowej płytce odbiornik należy dostroić (największa głośność) pęzez odpowiednie ustawienie względem siebie dwóch cewek (f, bować w różnych położeniach, nawet odwracając jedną z nich „na lewą” stronę).

częjoi SKŁADOWE ;

±>V0t6 CEWK-I

T*0 2.5    t>OVU01_NEGrO

PRZ6WODO UJ l Z OLAC01

i

TKAŃ Z. M STOR <5-&R. — /MHOWM CUOWOł-NM


CZTERH WTHCZfcf I GrNiAZDA CrWINTbwAME


fttUCMAuiKA EAHKTROMAfi-NSTHCZNA (OOWOLMH THR «A»\owA Ł-cte, TELB-^ONiczna)


ANTENA

m


I

I


UZIEMIENIE


**►




Odgadnij, co przedstawiają rysunki, i wpisz nazwy w odpowiednie miejsca.

"Amfo

R

0

L

fi

E

7

/vr

fl'

s1*

t

r5

/f

D

h

T,

E

n

1

A

i

A

lt

fi

R

K

t

a

A

0

M

1

B

i

0

e

-k

k



i


PLASTYKOWE NAKRĘTKI


Zabawa polega na tym, by potrząsając pudełkiem wprowadzić uwiązanego na nitce kosmonautę do wnętrza kabiny.

Uwaga: Miejsce łączenia celuloidu zaklejamy paskiem przezroczystej taśmy klejącej.

1


Jioje opcusicdcMuje

unocnO' pnYfrz&ucJb' poniC&ftuf AuC&e dc

Jt/icZa.    ^

jednej ótroni^j^^zcUut^ie^:



m *m*ł r. />


I


AUAtadla z 7



M c-k-ocia* ci^ż*x<^ me prz.etoot/w^' !

Jv te

5EU^xcł«jo^ Jł-OZ/UL r& potoUdxicJa(ż« dxU -to^Lc^cla dos^HC^ua- -l że o żcym, bądftie/rru^ -fyuc/cAfl *a-


D co' po«v€cie!


Si-odcuGa,

Ze


Aadccą

poitticp&yaJU Ąie,



-to ptaoza^ack II cUr pTzevtu*KXni<x

Itauto-o-U- kamee    p-odfetadoU


SBftU (Hj^Owne 3j<X|OOwvoco,

•4 buduje


<wvafc| .-t- m&cAMccM- mzl óXo/x/*xe 'Kunią

IfraiŁ <Jćvrn«-te-/


PRUT


ODCINEK RURKI OD WKKADU DKUGOPlSU


PRUT-


KRĄŻEK

TEKTUROWY


SZPILKA


PATY CZEK


DREWNIANA


SZPULKĄ


ZWINĄĆ

Z KARTONU


AAAA VW'I


'PRUT



TEKTUROWY KRĄŻEK

SKLEIĆ Z A CZĘŚCI NA SZPULCE

Szpilki



Po złożeniu wagi z części wyciętych z papieru według wzorów trzeba ją wyskalo-wać. Na czym to polega? Postarajmy się o jeden odważni czek o masie 1 dkG. Najpierw oznaczamy zero w miejscu, w którym zatrzymał się języczek nie obciążonej wagi. Kładziemy odważniczek na szalce i zaznaczamy kreską z cyfrą 1. Zdejmujemy ciężarek, a na jego miejsce kładziemy tyle małych kuleczek z plasteliny czy kamyczków, aby języczek wagi znowu wskazywał cyfrę 1. Jeśli teraz położymy na szalce również odważniczek, języczek wagi wskaże miejsce, gdzie należy narysować następną kreskę i napisać cyfrę 2.

W opisany sposób oznaczymy skalę wagi do końca, używając tylko jednego odwa-żniczka.

DO REGULACJI WAGI


SKLEJKA


Wydawca: Wydawnictwa Czasopism Technicznych NOT. Adres: Warszawa 1, ul. Czackiego 3/5.

nr kodu 00-950, tel: 21-21-12. Redaguje kolegium Kalejdoskopu Techniki.

Rysunki wykonali: E. Ciecierski, B. Kosacki, M. Kościelniak, M Sybilski, M. Teodorczyk. W. Torbus, W. Wajnert.


Z. C. „Tamka”. Z-l, W-wa. Zam. 1808/C Naki. 53700 C-119    Cena egzemplarza 5,00 zl


Rozwiązanie zgadywanki ze str. 16: 1-E, 2-A. 3D. 4 C. 5 B. Rozwiązanie lemi-giówki ze str. 9: le-tawce

iln

1 r~

i J

Zestawcie parami urządzenia, których budowa lub działanie oparte są na tej samej zasadzie.

Gdyby na przykład na rysunkach były: pompka do roweru i strzykawka lekarska, to właśnie te rysunki należałoby ze sobą zestawić.

-gęg


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ABC83 Wiosna Naijaśniejszy pan się budzi Królewski posłaniec - Brzask obiega ziemię. W leśnej pusz
ABC86 Wiosna Lato Mama zaczęła krzątać się po izbie, gdy na dworze było jeszcze ciemno. Zapal
IMGC35 (2) 23 Cele edukacji w— Bardzo się ucieszę, gdy się przekonam,
Na ulicy D TO BSD Kierowca widzi pasy z daleka, gdy ktoś przechodzi - staje i czeka, więc każd
czytanie0038 danego narodu. Czyż nie jest najbardziej gorzką ironią, gdy ludzie, którzy tak bardzo s
JAK WRÓBELEK TATUSIEM ZOSTAŁ (04) Jak bardzo się mylił, wkrótce się przekonał, gdy nowe jajka z
49 (331) Przeczytaj tekst. Szparą w drzwiach weszła mysz do kuchni i bardzo się wystraszyła, gdy prz
klstidwa192 372 t. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN gromadził; gdy nadeszła wiosna, wszyscy wzięli
Na ulicy D TO BSD Kierowca widzi pasy z daleka, gdy ktoś przechodzi - staje i czeka, więc każd
ABC Melowca, Sytuacja ta zdarza się to bardzo rzadko. W momencie niewykonalności Deklaracji do okreś
Wywiad z... wydaje się bardzo obiecująca. Z czasem, gdy centra dysponować będą już własną nowoczesną
ABC UCZĘ SIĘ WIOSNA (10) I zaniosą się zarośla gwarem, śpiewem i szczebiotem, świstem, gwizde
ABC UCZĘ SIĘ ZIMA (06) - Pada. pada śnieg bielutki... Lecz gdy tylko wiatr zawieje, w mig zam
ABC77 Wiosna O DO DIAK] Zbliżają się ciepłe słoneczne dni, podczas których będziecie się bawić na

więcej podobnych podstron