Naijaśniejszy pan się budzi
Królewski posłaniec - Brzask obiega ziemię. W leśnej puszczy puka w pąki drzew i krzewów, przygląda się młodziutkiej, jasnozielonej trawie. Oho! Na kałuży jeszcze popękane kawałki lodu!
Wypada z lasu. Na polnej drodze pozdrawia rolnika wiozącego bańki z mlekiem. Dobiega do wiejskich zabudowań i przez szparę w dachu wślizguje się do kurnika gdzie czerwony kogut właśnie wstaje, otrzepując skrzydła:
- Kuku...- jąka się zaspany -Kukury...
- A fe. leniuchu! - karci go Brzask.
Zawstydzony kogut wybiega na podwórze, wskakuje na płot i pieje donośnie:
- Kukurykuuu'
Brzask jest już w mieście. Ulice tu brudne, zaśmiecone. Na widok królewskiego posłańca kilku robotników w pomarańczowych kamizelkach podrywa się do pracy; ruszają samochody zmywające wodą jezdnie.
- Nic tu po mnie - myśli Brzask i pędzi dalej.
Na krótko zatrzymuje się w górach. Północne, skalne załomy pokrywa gruba warstwa śniegu i lodu, a na leśnych polanach smutnie zwieszają główki dopiero co wzeszłe krokusy i przebiś-niegi złamane nocnym przymrozkiem. Brzask nie ma jednak czasu, by się nad nimi litować...
Najjaśniejszy pan wstaje.
- Królu! - donosi posłaniec -na ziemi wszyscy się niecierpliwią. Czekają na łaskę Najjaśniejszego... Ośmielam się prosić w imieniu krokusów i prze-biśniegów. w imieniu drzew i wiosennych kwiatów o przysłanie większych zastępów promieni...
- A co na polach. Brzasku? -pyta Najjaśniejszy.
- Jeszcze jest wody sporo, wolno, bardzo wolno spływa.
- A na rzekach?
/- Lodu i kry już nie ma.
Najjaśniejszy król - Słońce wsiada do złocistej karocv. Rusza, rozglądając się wokoło. Chmury zasłaniają mu widok. Wiele ich nagromadziło się przez noc. Nie chcą ustąpić i przepuścić słonecznych promyków. Musi więc król skierować na nie doborowe oddziały, by rozpędzić kłęby obłoków.
- A teraz na was kolej! - zwraca się Najjaśniejszy do najmłodszych - Trzeba usunąć resztki śniegu i lodu, przepędzić wodę z pól!
/
Rozsypują się wiosenne promyki w różne strony. Każdy z nich biegnie prostą, najkrótszą drogą do ziemi. Z pól i łąk spędzają do rzek. strumyków i miejskich kanałów opierające się rozlewiska i kałuże. Najbardziej uparte są tek atakowane gorącymi strzałami, że woda z nich zamienia się w parę i ulatuje do nieba.
Na powitanie słonecznych promyków wyfruwają ptaszki. Wykąpane w porannej rosie, wzbijają się coraz wyżej ku Słońcu. Najjaśniejszy pan wita ich uśmiechem i posyła im swych ulubieńców: promyki - figlarze. Jeden z nich przez okno wskakuje do Piotrusiowego pokoju. Chłopiec jeszcze śpi.
- Zaraz go zbudzę - cieszy się figlarz, tańcząc na Piotrusiowym nosku.
- A-a-a-psikl - głośno kicha Piotruś. Otwiera oczka i uśmiecha się do słonecznego posłańca.
Figlarny promyk wymyka się z mieszkania. Jeszcze na progu głaszcze leciutko grzbiet Mruczka i biegnie dalej.
W parku złociste uwijają się skrzętnie, pomagając wydostać się z ziemi małym roślinkom. Te. jeszcze bladozielone, słabe, w słonecznych promieniach stają się mocniejsze i ciemniejsze. Ogrzane ich ciepłem, rosną i mężnieją.
Najjaśniejszy w złocistej karocy przemierza niebo. Bacznie przygląda się pracy swych wysłanników. Nagle zaniepokojony dostrzega w dole czarne, nieprzeniknione chmury.
- To tak? - woła gniewnie. -Wszystkie obłoki już dawno są za horyzontem, a wy?
Skinieniem ręki przywołuje najlepsze i najbardziej doświadczone promienie, wskazując palcem kłębowisko czarnych chmur. Złociste z pasją i furią rzucają się do ataku. Ale co to? Chmury nie chcą ustąpić - przeciwnie, to opadają, to wznoszą się nie dopuszczając do ziemi ani jednego promyka. Te zaś krztuszą się. dławią, kaszlą i giną pożarte przez czarne, brunatne i zielonkawe kłęby.
- Nie boimy się was! Nie boimy się Słońca! Nie przepuścimy was na ziemię!
Mała garstka z doborowej gwardii króla Słońca znajduje szczelinę w gęstej masie i z załzawionymi oczami osiada na wątłej trawie.
- Co to za chmury? - pyta jeden ze złocistych promieni.
- To nie chmury - odpowiada drugi - to fabryczne dymy. Złe, niedobre. Pożerające nas i niszczące wszystko, co żyje na ziemi... Nie damy im rady
Daleko stąd hen w górach kilka zastępów królewskiej gwardii pędzi ku ziemi. Pod nimi rozpościera się zielony kobierzec lasów i polan, tu i ówdzie ozdobiony delikatnymi kwiatami, wśród których uwijają się pszczoły na swej pierwszej, wiosennej wyprawie. Robi się jeszcze cieplej i radośniej. Wśród tej zieleni stoi niezwykły budynek. Na dachu ma umieszczoną jak gdyby ogromną misę wyłożoną niezliczoną masą lusterek i szkiełek. Promienie odbite od lustrzanych ścian, skupiają się w jednym punkcie, stłoczone i rozgrzane
wpadają do zbiornika z wodą. Po chwili woda jest już gorąca.
- Gdzie jesteśmy? - pyta ciekawski promyk.
- Nie wiesz? - odpowiada kolega - Jesteśmy w domu. w którym ludzie zbudowali urządzenia wykorzystujące energię słoneczną. My ogrzewamy wodę, którą człowiek używa do ocieplania mieszkania, mycia się i innych celów...
- Niedaleko stąd - dodaje inny promyk - jest laboratorium słoneczne, w którym człowiek naszą energię przekształca w energię elektryczną. W nocy oświetla nią mieszkanie i pobliskie ulice!
- Och! Nigdy nie przypuszczałem, że człowiek coś takiego może wymyśleń - zachwyca się ciekawski - Ale... Ale to my przecież sami oświetlamy i ogrzewamy mieszkanie, ulice. pola. łąki, wodę - dodaje niepewnie.
- Oczywiście! I robimy to cały dzień i całe lato! - wtrąca się do rozmowy promyk - chwalipięta - Osuszamy z wody ziemię; dzięki mnie... no. dzięki nam rosną drzewa i kwiaty... Dzięki nam w jeziorach i morzu mogą się kąpać ludzie!
Ciekawski promyk oczyma wyobraźni widzi dzieci pluskające się w jeziorze. Odbija się więc od jednego z lusterek, i...
Najjaśniejszy pan jest już w zenicie, najwyższym punkcie na niebie. Robi się ciepło, bardzo ciepło.
- Brrr.. .Jak zimno! promyk otrząsa się ; podskakuje w górę nad powierzchnię jeziora. Z wyrzutem mówi do kolegów:
- Próżnujecie! Tyle godzin już tu jesteście, a woda w jeziorze wciąż zimna. Najjaśniejszy pan będzie się na was gniewaj!
- Widać pierwszy raz jesteś z nami. braciszku - ktoś mu pdpo-wiada. - Żeby taką ilość wo^ly w jeziorze ogrzać, trzeba pracować wiele tygodni.
- Jak to?! Sam widziałem, jak w kilkanaście minut nasi koledzy ogrzali zbiornik...
- Wiemy, wiemy! - przerywają mu promienie. A jeden z nich mruga do niego porozumiewawczo.
- Chodź ze mną, coś ci jłoka-żę... Odbijają się od tafli jeziora i biegną do miejskiego parku. Siadają na ławce.
Ludzie spacerują parkowymi alejkami, jjowoli. leniwie, rozgrzani wiosennym ciejrłem, wystawiając twarze do słońca. Dzieci biegają i śmieją się.
- Tu jest chyba najprzyjemniej - mówi ciekawski promyk.
- Zaj>ewne. ale nie jesteśmy tu dla przyjemności. Poczekajmy jeszcze chwilę.
Nie czekają długo. Do ławki zbliża się chłopiec. Z pleców zrzuca ciężki tornister i wyjmuje z niego lupę taką. przez jaką ogląda się znaczki pocztowe. Na ławce układa stosik papierków i kieruje na nie szkło. Promyki słoneczne nie mogąc ominąć przeszkody. padają na szkiełko. Lupa załamuje jch bieg i skupia w jednym punkcie na stosie papierków. Po pewnym czasie papierki zaczynają się dymić.
- Co ty robisz? - starszy pan karci chłopca - CJhcesz wywołać pOżar?,\
u
... - Aha, już rozumiem' - domyśla się promyk ciekawski - dlaczego woda znajdująca się pod szklanym dachem domku w górach tak prędko się ogrzewa, a woda w jeziorze... Ale dlaczego...
Chce jeszcze o coś zapytać kolegę i nie może, bo już go... nie ma. Wszystkie promyki szybko kończą swą pracę i uciekają w górę. by być w zasięgu wzroku swego pana.
Sztukmistrz stawia na krześle miskę lub duży. głęboki talerz i kładzie na jego dnie mały przedmiot na przykład niewielki plastykowy modelik samochodu. Wokół rozstawia krzesła i sadza na nich widzów Pyta czy dostrzegają oni stojący na dnie modelik. Jeśli odpowiedzą „tak".
Najjaśniejszy pan zmęczony całodzienną pracą układa się do snu w złocisto-czerwonych puchach zachodu. Wokół niego gromadzą się schodzące z ziemi ostatnie już promyki dnia.
...A na pola i łąki, do miast i wsi wybiega Zmierzch - ostatni wysłannik Najjaśniejszego pana, by powiedzieć wszystkim „Dobranoc". „Do jutra!".
B. Wagtewska
ustawia miskę nieco wyżej na krześle (podkładając pod nią na przykład grubą książkę) tak, aby brzeg miski zasłaniał widzom stojący na jej dnie modelik. Sam dla pewności sprawdza z każdego miejsca, czy rzeczywiście mo-delik jest niewidoczny, po czym na chwilę wyjmuje go i wrzuca do szklanki z wodą pokazując, że nie pływa, lecz opada na dno. Następnie wstawia go na powrót do miski.
Sztukmistrz bierze teraz dzban pełen wody i zaczyna zakreślać nad nim tajemnicze znaki magiczną pałeczką, mówiąc przy tym. że zaczarowuje w ten sposób wodę. Zaczarowana woda ma spowodować, iż niewidoczny modelik ukaże się oczom widzów.
Wasz Mag
Nalewa wodę do miski. Istotnie, w miarę napełniania miski wszyscy widzą, że modelik unosi się z dna. Potem sztukmistrz obnosi wokół miskę, aby widzowie mogli się przekonać, że modelik nadal jednak leży na dnie.
Wyjaśnienie
Za kilka lat będziecie się uczyć na lekcjach fizyki o różnych ciekawych zjawiskach związanych ze światłem. Sami wówczas odgadniecie tajemnicę zaczarowanej wody.
Na razie zastanówmy się, dlaczego w ogóle widzimy otaczające nas przedmioty. Dlaczego widzimy je przy świetle, a nie widzimy w ciemności? Odpowiedź jest dość prosta: promyki światła wpadając do naszych oczu niosą ze sobą obrazy przedmiotów. A w ciemności, gdy nie ma promyków światła, nie ma kto tych obrazów zanieść do oczu.
Promyki światła o których czytaliście już pewnie w opowiadaniu o Królu Słońcu, biegną prościutko jak strzały, ale napotkawszy przeszkodę zmieniają kierunek biegu. W opowiadaniu jest na przykład mowa o tym, że wypukłe szkiełko w lupce (takiej powiększającej, jak do oglądania znaczków pocztowych), skupia promyki świetlne w jednym punkcie. Dzieje się tak dlatego, że promyk padając na powierzchnię szkiełka, zmienia kierunek biegu, załamuje się.
Podobnie załamuje promyki świetlne powierzchnia wody. I tu już właściwie wszystko się nam wyjaśnia. Promyk, wybiegający z wody od modelika, załamuje się na jej powierzchni.
Spojrzyjmy teraz na rysunek. Modelik stojący na dnie pustej miski jest niewidoczny, gdyż jest zasłonięty przez jej brzeg. Jeśli jednak napełnimy miskę wodą, to promyk światła biegnący do góry ku powierzchni wody zmieni kierunek po załamaniu się na niej i podąży do oka widza ponad brzegiem miski. Praktycznie wygląda to tak, jak gdyby modelik uniósł się z dna ku górze. Rysunek wyjaśnia to najlepiej.
Aby sztuka się udała, trzeba by wybrana do jej pokazu zaba-weczka była mała i możliwie płaska (wysokości najwyżej dwóch centymetrów). Oczywiście należy również sprawdzić, czy zanurzona w wodzie nie wypływa na powierzchnię.
PRĘT DREWNIANY
Strzałka wiatrowskazu będzie się ustawiała zawsze w kierunku, z którego wieje wiatr, a uchylna blaszka będzie pokazywała jego siłę.
Blaszki rozmieszczone w równych odstępach na półkokście wygiętym drucie, oznaczające skalę siły wiatru, możecie pomalować farbą olejną na różne kolory. Będziecie mogli wówczas ułożyć tabelę siły wiatru, na przykład; kolor zielony - bardzo słaby powiew, żółty - slaby wiatr, brązowy - dość silny wietr, czerwony bardzo silny wiatr, fioletowy - wicher, czarny - huragan.
I
KRZYWE OKO?
Spróbuj, patrząc w lusterko. narysować na kartce papieru kopertę (prostokąt z przekątnymi), zakrywając papier kawałkiem tekturki.
Cóż to, nie możesz wykonać tak prostego zadania? Czyżbyś miał „krzywe" oko?
Odgadnij, co przedstawiają rysunki, i wpisz nazwy w odpowiednie mieisca. Litery w czerwonych kratkach dadzą rozwiązanie-
i i |
s |
k | ||
-i | ||||
v |
i | |||
V |
Wiatr poplątał sznurki trzech latawców.
Czy wiesz, od którego latawca sznurek chłopiec trzyma w dłoni?
Skoczek ma za zadanie wylądować w kwadracie pokazanym w powiększeniu na rysunku u góry. Spróbujcie odszukać ten kwadrat na planie.
Różne latające aparaty cięższe od powietrza utrzymują się lub poruszają w przestworzach na tej samej zasadzie: wykorzystują opór powietrza. Technika ich lotu jest jednak różna: śmigłowiec unosi się w powietrzu dzięki wirującemu poziomo śmigłu, szybo-' wiec utrzymywany jest przez płaty (skrzydła), spadochron opada bardzo powoli, bo ma dużą czaszę.
Jeszcze inaczej porusza się w powietrzu nasz wirolot.
Projektując dla was tę zabaweczkę, podpatrzyliśmy sposób opadania rzuconego w powietrze wąskiego paska papieru. Pasek taki, swobodnie puszczony, zaczyna bardzo szybko wirować, natomiast opada powoli.
Wirolot możemy puszczać stojąc na krześle lub stole, spod sufitu, ale lepiej ze skarpy lub balkonu.
TAŚMA
PRZYLEPNA
Terkotka to najprostsza zaba-weczka Jak ją zrobić, widzicie na rysunku. Dodajmy tylko, że po zwinięciu tutki trójkątny jej koniec trzeba lekko przygiąć w kierunku otworu. A jak się nią bawić? Po prostu koniec papierowej tutki wkładamy w usta i ... wciągamy powietrze (nie wydmuchujemy). Trójkątny koniec zacznie wówczas bardzo szybko drgać i uderzać w wylot tutki, wydając przy tym charakterystyczny. podobny do warkotu silnika dźwięk.
Do domu Majsterklepki wpadł zdyszany Franek.
- Radź - zawołał od progu -według projektu z ABC Techniki zrobiłem wiatrowskaz i teraz chcę go umocować na długiej listwie za oknem.
- No, to mocuj - rzekł spokojnie Jaś.
- Ba, ale futryna jest z bardzo twardego drewna i' wkręty nie chcę w nią wchodzić, mimo że nawierciłem otwory - tak jak mi radziłeś - o milimetr węższe niż średnica wkrętu.
- Chodźmy to obejrzeć - powiedział Jaś.
Poszli razem, obejrzeli. W końcu listwy nawiercone były trzy otwory i takie same - w zewnętrznej części futryny.
- Przede wszystkim - orzekł Jaś -otwory w listwie są za wąskie. Wkręt ledwie można przez nie przecisnąć. Już to samo stwarza przy wkręcaniu ogrom-
Gdzie lądować - odp.: w kwadracie 7C.
Latawce - odp: sznurek od latawca zielonego.
ny opór. Otwory w elemencie przykręcanym powinny być o milimetr szersze niż średnica wkrętów (aby zupełnie luźno w nie wchodziły), zaś w części, do której ten element przymocowuje się - milimetr węższe.
- Tak - przytaknął Franek -masz rację...
- To jeszcze nie wszystko — dodał Jaś - aby jeszcze zmniejszyć opór przy wkręcaniu, trzeba - i to jest najważniejsze - gwint wkrętu, na całej jego powierzchni, posmarować lekko zwilżonym kawałkiem mydła. Przekonasz się wówczas, że wkręt wejdzie w otwór jak...
- Jak po mydle - wykrzyknął Franek - dzięki ci Jasiu, już się biorę do roboty!
Rozwiązanie „Odgadnij": A-1;B-4;C-3;D-2. Rozwiązanie rebusika: sport; łamigłówki: metal.
WYDAWNICTWO CZASOPISM IKSIĄŻCK TECHNICZNYCH
X SIGMA
pruiDSteatoHSTwo naczcuhj ORGANIZACJI rrCHNICZNCJ
Wydawca. Wydawnictwo Czasopism i Książek Technicznych SIGMA - Przedsiębiorstwo Naczelnej Organizacji Technicznej.
Adres. Warszawa, ul. Świętokrzyska 14a, nr kodu 00-950, tel. 21-79-18.
Redaguje Kolegium Kalejdoskopu Techniki
Rysunki wykonali. S Ciecierski. M. Teodorczyk W Torbus. W Wajnart
pworzec ,irr:
Pomóżcie panu magazynierowi w dobraniu części zamiennych do statku, samolotu i pojazdów, które widzicie na rysunkach.
CENA 20 zl