1,9 8 4
Po wyrwaniu ostatniej rzodkiewki Dziadek zabrał się do przygotowywania grządki pod nową uprawę. Wyrywał chwasty trzymające się długimi korzeniami pulchnej ziemi. Z każdej rośJiny starannie otrzepywał grudki. Rozsypał na grządce przywiezioną z lasu próchnicę i trochę torfu. Następnie zaczął grządkę przekopywać. Pomagał mu
Piotruś. Małą motyczką rozbijał większe bryły ziemi na małe grudki. Rozrzucone grudki były różne: czarne, brunat-nobrązowe, białawe i żółte.
- Uważaj, Piotrusiu - zwrócił uwagę Dziadek - nie depcz grządki. Ziemia musi być dobrze zruszona, pulchna...
- PuJchnai - oburzyła się Czarna. -Poleżeć spokojnie nie można! Już nie
wytrzymam tego ciągłego przekopywania, podlewania, spulchniania.
- Nie narzekaj - odpowiedziała jej Brązowa. - Zaraz Dziadek zagrabi grządkę, coś posieje i będziemy miały spokój aż do jesieni.
- Do jesieni! Do jesienii - przedrzeźniała ją Czarna. - Nasze siostry kiika-
W ciągu setek tysięcy lat pod wpływem słońca, mrozu i wody zupałnie się zmieniłam. Dotknij mnie: jestem miękka. elastyczna. Człowiek nazywa mnie gliną i potrzebuje mnie nie tylko na uprawnym polu, ale także do wyrobu cegieł, dachówek, fajansu, a nawet porcelany.
naście metrów stąd, na polu za ogrodzeniem. są tylko raz w roku przekopywane.
- A ja - ni stąd, ni zowąd wtrąciło Żółte ziarenko piasku - nie lubię tkwić w jednym miejscu. Kiedyś byłem cząstką dużej skały. Słońce, śnieg, lód i woda oderwały mnie od góry. Zacząłem długą i ciekawą wędrówkę. Byłem na dnie rwących potoków i toczyłem się wiele, wiele kilometrów. Stawałem się coraz mniejszy, bardziej okrągły i przezroczysty ... Coraz ładniejszy...
- Nie chwal się! - zganiła go Brązowa. - Ja też kiedyś byłam twardą skałą.
- A ze mnie - odezwało się Żółte -wyrabia się mocne i trwałe konstrukcje betonowe, uliczne jezdnie i chodniki, a nawet szkło.
Czarna słuchała tej rozmowy obojętnie, niemal z pogardą. Była najlepsza na działce, najbardziej ceniona - to wiedziała. Rozepchnęła sąsiadki i usadowiła się na wierzchu kreciego kopczyka. Grzała się w słońcu.
- Pić! Chce mi się pići - westchnęła żałośnie.
- Bądź cierpliwa - pocieszała ją Brązowa, która w słońcu zżółkła i stwardniała. - Zaraz będzie padał deszcz, zbliża sie burza
Zagrzmiało Ciemne chmury przeszyła błyskawica I nagle, zamiast spodziewanego deszczu, zerwał się silny wiatr. Tak silny, że z drzew zaczęły spadać niedojrzałe jabłka. Nim Czarna zdołała chwycić się sąsiadek silny podmuch porwał ją i uniósł w górę. Zawirowała wysoko i upadła na pole między zboże Potem lunęło. Czarna razem z innymi grudkami ziemi, ziarenkami piasku, gliną, resztkami roślin płynęła między wysokimi źdźbłami żyta. Zatrzymała się w jakimś dołku
- O, jak przyjemnie, jak dobrze! Czarna usłyszała znajomy głos jej sąsiada z działki. Żółtego ziarenka piasku -
- Gdzie jesteśmy? - zapytała
Na polu - odpowiedziały nieznajome grudki ziemi. - Jesteśmy glebą
- Glebą? Na działce byłam po prostu ziemią. Dobrą, urodzajną ziemią Tak mówił Dziadek
- Nasz Pan mówi na nas „gleba dodała inna Chuda, nieurodzajni gieba
Głosy miały rzeczywiście słabe Były drobne, chude, smutne
Nazajutrz na pole wjechała duża ciężka maszyna. Z ogromnym jazgo tern warkotem i zgrzytem ścinała zbo ze i powiązane snopy rzucała za siebie Na polu zrobiło się szaro. Słońce wysu szyło resztki wody. Czarna znów poczu ła pragnienie, ale nie zdązyła się nawefi poskarżyć, gdy wtem posłyszała warkofl i poczuła gryzący dym Przetoczyła się nad nią wielka machina, która ciąg nęła ogromne, stalowe pługi. Wrzynały się one głęboko w ziemię, którą wywrą cały i układały w długie rzędy skib
- Halo; jesteś tam? - Czarna usłyszą ła głos Żółtego. - Wesołu tu, nie.
- Ojej! Znów to samo - jęczała Czarna. - I tu nie ma spokoju. Nie chcę tu zostać’
- I ja - odezwało się Żółte. Trzyma i
się mnie. Może uda się nam uczepić koła ciągnika i wyjechać z pola. Obejmij mnie mocno. Teraz... Hop! Udało się!
Wciśnięte między głębokie protekto-ry opon Czarna grudka i Żółte ziarenko znalazły się na asfaltowej szosie. Unosiły się i opadały coraz szybciej. Tu było najgorzej: ogromny ruch samochodów, dym, smród, swąd i ten asfalt nieprzyjazny, wrogi.
- W głowie mi się kręci, już nie mogę
- zajęczała Czarna. Straciła świadomość tego, co się dzieje. Wreszcie ciągnik stanął.
Co to? Gdzie jesteśmy? - ocknęła się Czarna.
- Odpadamy! - zdecydowało Żółte.
Czarna przetarła oczy i wykrzyknęła
radośnie:
Me tu ziemi! Tysiąc, sto tysięcy razy więcej niz na naszej działce!
Jakaś nowa - szeptały sąsiadki -grudki Czarne, Szare, Żółte, Czerwone, Białe. - Skąd się tu wzięłaś? Wiatr cię przywiał czy przywieźli cię samochodem? A może spłynęłaś z deszczem? -pytały jedna przez drugą.
Jestem z ogródka działkowego -odpowiedziała Czarna. - Tam nigdy nie było spokoju. Ciągle mnie Dziadek przewracał, to byłam w górze, to znów na dole; podlewał mnie, mieszał z próchnicą, wapnem, torfem...
- Tu będziesz miała spokój, hi! hi! hi! - zaśmiały się złośliwie sąsiadki.
Nagle ziemia zadrżała, aż Czarna stoczyła się kilka metrów w dół. Zatrzymała się na starym, omszałym kamieniu.
- Uchwyć się mnie mocno - powiedział Kamień grubym głosem - tam. w dole zginiesz marnie.
Dlaczego? - zatrwożyła się Czarna -przecież tu...
Przecież tu buduje się kopalnię węgla brunatnego - grzmiał stary Kamień, usiłując przekrzyczeć hałas, jaki robiły pracujące w dole maszyny. Czarna rozchyliła mech pokrywający Kamień i rozejrzała się ciekawie.
Głęboko w dole huczała potężna maszyna. Stalowe czerpaki wgryzały się w skarpę, nabierały piach, glinę, kamienie, ziemię i przerzucały na długi taśmociąg, który przenosił je na szczyt rosnącej wciąż góry. Skarpa - niczym imieninowy tort - składała się z wielokolorowych warstw.
- To gleba?-zapytała Czarna.
- Nie, moja droga - odpowiedział stary Kamień. - Gleba to tylko ten wąziutki, czarny pasek na górze - to ziemia przeznaczona do uprawy. Niżej jest chyba... glina. Niezbyt dobrze widzę przez ten mech... Tak, to glina. A jeszcze niżej ta biała i gruba warstwa - to skały wapienne... E, nie, to piaskowiec. Skały wapienne są głębiej w dole. Widzisz dziury w tych skałach? Tamtędy kiedyś płynął podziemny strumyk... Głębiej są jeszcze inne warstwy, a wszystko to razem tworzy skorupę ziemską.
- Skorupę? A co to takiego? - dziwiła się Czarna.
Ziemia znów drgnęła, a po ułamku sekundy rozległ się potężny huk i posypał się grad kamieni. Jeden z nich, jeszcze gorący padł opodal...
- Nie bój się, jestem z tobą - Czarna usłyszała znajomy głos Żółtego. - Trzymaj się dobrze Kamienia, to jeszcze zobaczymy tu wiele ciekawych rzeczy...
- Pytałaś, co to jest skorupa? - nie-zrażony wybuchem stary Kamień ciągnął dalej. - Wyobraź sobie, że cała kula ziemska jest jakby piłką. W środku tam, gdzie w piłce jest powietrze, w ziemi znajduje się gorąca lawa niczym roztopione żelazo w hutniczym piecu. A tę lawę - jakby gumową dętkę - otacza zastygła skorupa ziemska. W ciągu milionów lat różne rzeczy działy się na tej skorupie. Najpierw porastały ją ogromne bory i lasy, w których żyły nieznane dziś zwierzęta. Było gorąco. Później nastała epoka lodowcowa: całą skorupę ziemską skuły lody. Prawie doszczętnie wyginęło życie... Potem lody stopniały, przyszła ogromna powódź i znów gorące lato... I tak wiele razy. Bywało, że w czasie tych przemian pękała skorupa ziemska, gorąca lawa wylewała się na zewnątrz I stygnąc zamieniała się w skałę. Ja właśnie jestem odłamkiem takiej wystygłej lawy.
- A... A gdzie jest węgiel brunatny? -dopytywała Czarna.
- Węgiel brunatny - odpowiedział Kamień - jest pod nami i pod tą koparką. która sto! tam niżej... To po prostu pozostałości po pradawnych borach i lasach przysypane skałami, piachem i ziemią.
- To tak jak próchnica i torf, którymi Dziadek posypuje grządki na działce, a następnie...
Nagle zadrżała z trwogi. Ktoś podniósł Kamień. Usłyszała ludzki znajomy głos:
- Dziadziu, zabiorę ten kamień ze sobą... Na działce będzie ozdobą ogródka skalnego.
- Ależ tak! Tak! - Czarna chciała podskoczyć i zawołać z radością. Nie mogła. Przywarła więc tylko mocniej do Kamienia.
- Piotrusiu, nie przesadzaj - odezwał się Dziadek - już mamy przecież pół bagażnika różnych kamieni.
- Ale takiego nie mamy - upierał się Piotruś. - Popatrz, jaki on jest stary...
- No dobrze, Piotrusiu - zgodził się Dziadek. - Ale to już będzie ostatni. Chodź, wracamy. Dziękuję, panie Inżynierze, za pokazanie nam kopalni. Do widzenia!
Gdy stary Kamień znalazł się w ciemnym bagażniku samochodu, Czarna radośnie trąciła ziarenko piasku:
- Żółte, nareszcie wracamy do siebie, na działkę! Nie będzie huku maszyn, smrodu, olejów, wybuchów, asfaltów! Ciągników ani samochodów! Tam naprawdę jest dobrze...
Barbara Waglewska
Gra jest bardzo dobrym ćwiczeniem pamięci wzrokowej. Wymyśliła jg Dorotka Chorzowska z II klasy jednej ze szkół podstawowych w Warszawie.
Dwanaście jednakowych kartonowych paseczków z liczbami od 1 do 12 rozrzucamy na stole numerkami do spodu.
Dwoje (lub więcej) grających odkrywa kolejno po jednym paseczku, szukajgc najpierw liczby 1, potem 2, 3 aż do 12. Jeżeli grający podniesie paseczek z inng (niż kolejna) liczbę, musi pokazać go drugiemu grajgcemu i odłożyć z powrotem na to samo miejsce, numerkiem do spodu. Obaj grający starają się zapamiętać miejsca, na które odkłade się niewłaściwe paseczki. Gracz, który odkrył właściwy paseczek, ma prawo do następnego ruchu. WygryWa ten, kto odkryje więcej właściwych paseczków.
PÓŁKA
SYLWETKĘ STRAŻAKA WYCIĄC Z TEKTURY
ZAGIĘTE
GWOŹDZIKI
DRUT
Jeśli chcecie, aby wam nikt nie ruszał z półki ulubionej książki lub zabawki, zróbcie sobie czujnego strażnika. Kładziemy go na półce i przyciskamy książką lub zabawką. W momencie zabrania jej z półki obciążnik wprawi figurkę strażnika w ruch wahadłowy. Figurka, kiwając się w obie strony, za każdym razem trąci dzwoneczek uwieszony na górnej półce. Takie małe dzwoneczki można dostać w kioskach z pamiątkami lub w sklepach ze sprzętem wędkarskim.
Dzwoniące lub grzechoczące urządzenie możemy tez zrobić sami na przykład z przepalonych już żaroweczek (od latarki), zawieszonych na nitkach, albo z piłeczki pingpongowej z wyciętym otworem, przez który wsypiemy do środka kilka małych kamyczków. Można także - lecz jest to już trudniejsze do zrobienia - tak skonstruować strażnika, aby kiwając się włączał dzwonek elektryczny. A może wymyślicie jeszcze inne rozwiązanie? Napiszcie o tym do redakcji.
KSZTAŁT
DRUTU
WAHADŁA
o
Pingpongowy akrobata, podbijany w górę rakietkę do kometki, będzie wykonywał w powietrzu różne ewolucje jak na prawdziwym batucie, wymachując śmiesznie rękami i nogami. Zawsze jednak spad nie na rakietkę głowę do góry, gdyż ma obciężony stearynę dół tu łowią. W braku rakietki możemy sami zrobić batut z drutu i gum? aptekarskich.
wyciąć
otwór
nakapać stearyny do połowy piłeczki pingpongowej
tekturka
sznurek
skleić piłeczki klejem nitrocelulozowym
sznurek
gumki
aptekarskie
ramka z drutu 15x I5cm
Na naszym miniaturowym warsztacie tkackim możemy robić wieie różnych praktycznych i ładnych tkanin, które mogą służyć na przykład do zawieszania na ścianie lub Jako zakładka do książki czy szaliczek.
■ Listy od Was przy-m nosi do naszej redak U cji pięciu bardzo po-
REDAKCJA
ZGADYWANKA
■ dobnych do siebie do-
■ ręczycieli. Dziś redak-1 cję odwiedził jeden z * nich. Który'1
KRZYŻÓWKA
Wpiszcie w odpowiednie miejsca nazwy narysowanych przedmiotów /
- Od razu wiem, że masz do mnie jakiś interes - powiedział Jaś Majsterkiepka do swej siostrzyczki. - Jesteś dziś dia mnie bardzo miła.
- Zawsze jestem miła - odparowała Ania - aie interes rzeczywiście mam.
Mówiąc to Ania pokazała bratu flakonik z wodą koiońską zatkany szklanym korkiem. Uchwyt korka był jednak odtłuczony.
- Wiem już, o co chodzi - rzekł Jaś - chcesz, abym skieił szkiany korek.
Ania się roześmiała.
- To możesz także zrobić -zgodziła się - aie chciałabym, abyś przede wszystkim odkorko-wał fiakonik.
Zadanie wydawało się niewykonalne, korek bowiem złamał się przy samej szyjce i nie było za co go uchwycić, by wyciągnąć z buteleczki.
Jaś Majsterklepka zamyślił się. Po chwiii wyjął z szuflady świeczkę, zapalił ją i postawił na stole. Wziął z rąk Ani fiakonik i zaczął jego szyjkę ogrzewać nad płomieniem, powoli obracając flakonik tak, aby szkło nie nagrzewało się zbyt gwałtownie. Po kilkunastu sekundach szybko odwrócił buteleczkę do góry dnem i patyczkiem mocno postukał w szyjkę. Szklany korek wypadł nadspodziewanie łatwo. Jaś prędko i zręcznie odwrócił flakonik, tak że tyiko kiika kropei spadło na podłogę.
- Widzisz, pod wpływem ciepła szyjka flakonika rozszerzyła się i
diatego korek łatwo wypadł.
- Cudownie! - zawołała Ania -a teraz skleisz mi go, Jasiu, prawda?
- Skleić to już możesz sama -odrzekł Jaś - ja ci tyiko powiem, jakiego kieju masz użyć. Dam ci zresztą ten kiej. To tak zwany Di-stai, kiej dwuskładnikowy. W opakowaniu są dwie tubki: czerwona i zielona. Z każdej z nich trzeba wycisnąć na tekturkę po kropelce. Każda z nich z osobna nie zastyga. Jeśii natomiast oba składniki połączymy i dobrze wymieszamy patyczkiem, to klej, wskutek reakcji chemicznej, po dwóch godzinach stężeje na kamień. Klej ten idealnie spaja szkło i porcelanę. Nie muszę ci chyba przypominać, że kiejone powierzchnie muszą być czyste i odtłuszczone!
Odgadnij, które urządzenia narysowane na str. 16 są zasilane prądem elektrycznym.
Rozwiązanie krzyżówki: poziomo - cep, oko, cęgi, koło, agrafka, parowoz, rama, most, gra, kot; pionowo - piec, rura, igła, piła, auto, kosa, złom, okno, tłok.
Rozwiązanie odgadnij: 1,2,4,8
Rozwiązanie zgadywanki:
Do redakcji przyszedł pan doręczyciel, który ma na imię Rafał.
Rozwiązanie rebusów:
domofon, kolorowy telewizor, karoseria samochodowa
WYDAWNICTWO CZASOPISM i WAŻEK TECHNICZNYCH
X SIGMA
PRZEDStiOORSTWO NACZELNIJ ORGANIZACJI TECHNICZNEJ
Wydawca Wydawnictwo Czasopism i Książek Technicznych NOT-SIGMA Redaguje Kolegium Kalejdoskopu Techniki.
Adres. 00-950 Warszawę, skr. poczt. 1004, ul. Biała 4, tal. 26-61-31.. Rysunki wykonali: J. Iwański. M. Teodorczyk, W. Wojnert.
W Z. Graf. Zam 5736. T-27 N 100 000 egz.
CENA 20 ZŁ,