"4
N*--
Jest zwyczaj u żydów z gminu, że w miesiącu Elul, poprzedzającym nowy rok, uętająf się na kierków, by się pomodlić u grobu swctfch najdroższych.
ZdarzyłgBie jednfego takiego dnia w miesiącu Elul, żd pew na biędna żyd )wka';<obar-czona dziewięciorgiem dząjci udała sieha grób niedawno zrifarłego męża swego i pomodliwszy się zaczęła wylfózac półgłosem swoje troski i prosić zmarłego, by wyrobił jej u Boga takie łaski, żeby najstarąże dziecko miało na święta sukienkę i buciki, drugie czapkę, trzecie buty itd. Wyliczała z kolei wszystkie dzieci i wszystkie ich potrzeby i spłakawszy się dobrze, ruszyła z powrotem ku bramie cmentarnej. W drodze przypomniała sobię% nagiej M zapomniała o , je dnem dziecku, a ono gwałtownie potrzebowało płaszczyka, i butów. Wrócić się nięycfffiiała, bo to ry-tuałenc.dzakazane. Ale od czego spryt żydowski? Spąstrzegłszy idącego na groby znajomego sobie żyda, chwyta go za rękaw chałatu i prosi gorąco, żeby po drodze wstąę pił na grób jej męża i przedstawił mu zapomnianą prJKz nią prośbę. Powtórzyłamiu dwa ;i;a$y imię i nazwisko swego męża i jego matki, hó go po łych imionach miał wołać, powiedziała mu, jaki ifąEimię dziecku, dla którego żąda płaszczyka i butów, dodając, że u turtyTcZekać będzie jego powrotu.
Choć deszcz lał, jak z cebra,, żydówka czekała wytrwale powrotu swego współwyznawcy i zobaczywszy go, przybiegła doń żywo, rozgorączkowana oczekiwaniem.
— I cóż i cóż? — pytała żyda, cźtfpiajńre się jego ćhałatu. Żyd spostrzegł, żeama do czynienia z istotą bardzo ograniczoną i nie namyślając się długo, odparł:
— Przedstawiłem waszemu mężowi waszą -prośbę. Mąż kazał wam powiedzieć, żebyslie się o nic nie trapili, bo on SŁiieiffl was i ylfieci wąęze na święta do siebie.
* ----
Profesor gimnazyalny (na peronie woła): Panie konduktorze, jest tam gdzie miejśce dla mnie ?
Konduktor-. Którą klasę masz pan?
Profesor-. Quarta, Coetus A.
—
Dyplomata: O, pozwól pani zawrzeć z sobą wieczne przymierze!
Żołnierz; Zadałaś mojemu sercu głęboką, nieuleczalną ranę; albo: Przysłała^ spojrzałem, a tyś^zwyciężyła!
Lekarz; Tylko ty możesz uleczyć chore moje serce!
Ogrodnik: Jedno słowo z ust twoich, aj,droga naszego życia, ugłaną będzie kwiatami.
Budowniczy: Załóżmy dom nasz własny.
Marynarz: U ciebie znajdę bezpieczną przystań, gdy burzeMżycia mnie dosięgną!
Stangret: Cugle domowyćh rządów zostawię tobie.
Złotnik: I niech ten złoty łańcuch, wiążący i hasze serca nigdy nie pryśnie.
Uczony: O, pozwól wybadać do dna serduszko twoji, a może'_‘wyczytam w two-jeih oku szczęście mojego życia.
Oberhyśta: Ty tylko zdołasz wyfipłnić po brzegi kielich szczęścia życia mego.
Rzeźbią.ięS Sgrce twoje twardsze-, niźii ten marmur biały, bo nad tainlym p imije rnwśl moja i czyni go podatnym mojej woli.
Piekarz: Smaczniejszym będzie mój chleb codzjenny^rgdy ty go podzielisz w doli i niedoli.
Afuiff: PoSaga mnie ku tobie harmonia twojej duszy.
Kowal. Załóżmy własne ognisko domowe.
©25Ł.ŚJ
Wymowny kaznodzieja porównał raz podczas kazania grzeszny świat do okrętu, który z roźstawionemi żaglami pędjźi w piekielne ołcbłaijae. Wn^egie tej mowy było tak piorunujące, że obecny na kazaniu marynarz ^awołal:
„Mój Boże! Spuście prędko wielką .łódź ratunkową, aby przynajmniej' uratować załogę"!
¥